Popijanie śniadania

31 mar 2013


     Nie miałem pewności, czy w ogóle do śniadania wielkanocnego wyciągać jakiekolwiek wino, ale gdy już wszyscy zebrali się przy stole, sprawa szybko się wyjaśniła: śniadanie przecież i tak płynnie przejdzie w obiad, więc nie ma nad czym się rozwodzić. Otwieramy butelki.
     Pierwsze było Villa Masetti Pinot Grigio 2011. Bardzo sympatyczne włoskie wino. Silny aromat owoców (jabłek? gruszek?) i czegoś jeszcze, ale nie udało mi się tego zidentyfikować (może przy następnej butelce się uda), bardzo przyjemny smak - też z czymś jabłkowym, bez nadmiaru kwasowości. No i dość długie, na tyle, że nie użyłem go jako "popychacza", tylko piłem ot tak, dla przyjemności. Po raz kolejny piłem coś, co przełamuje moją niepewność co do białych win. Oby tak dalej.

Co ludzie czytają (kupują)

29 mar 2013

     Natknąłem się na kolejną listę bestsellerów, tym razem opublikowaną w marcowym numerze miesięcznika "Książki – magazyn literacki". Miesięcznik ten, którego wcześniej nigdy nie przeglądałem, tworzy listę na podstawie wyników sprzedaży w 300 księgarniach w miesiącu poprzedzającym wydanie numeru czasopisma. Postanowiłem zrobić krótką notatkę "ku pamięci" – o czym wiem, o czym nie wiem i co z tą wiedzą/niewiedzą zamierzam zrobić.

Poradnik pozytywnego myślenia

27 mar 2013


     O co w tym wszystkim chodzi? Film oglądałem z narastającym znudzeniem i zniechęceniem. Mimo to dosiedziałem do końca. I nadal nic nie rozumiem. Może chodzi o to, że film jest bardzo amerykański, tak bardzo, że dla mnie już nie do przyswojenia. Siedem nominacji do Oscara i Oscar dla Jennifer Lawrence. I kilkanaście innych nagród. Nie mam pojęcia za co. Nie chcę powiedzieć, że to zły, słaby czy nieumiejętnie zrobiony film. Powtarzam, pewnie chodzi o to, że jest to amerykański film o Amerykanach dla Amerykanów. A może starzeję się? Albo wręcz już się zestarzałem? Czytam opinie młodych ludzi, którzy oglądali ten film - większość z nich ocenia "Poradnik pozytywnego myślenia" co najmniej dobrze. Czyli co - ludzie w wieku mojej córki rozumieją, a ja nie? Choć mam wątpliwości, czy naprawdę rozumieją. Oto fragment pewnego komentarza, zamieszczonego pod recenzją książki "Poradnik pozytywnego myślenia" na pewnym blogu:

Monte Rojo Rioja 2010

20 mar 2013


     Rioja kojarzy mi się z czymś innym, niż doświadczyłem przy tym winie. Jestem "wychowany" na El Coto, Coto de Imaz, Marques de Caceres i Marques de Riscal. A tu nagle…
     Monte Rojo Rioja 2010 robi wrażenie prostego, ale przy drugim kieliszku już takie proste nie jest, nabiera wyrazu - jednak dalej cudów już nie ma (ten pierwszy kieliszek był pity od razu po otwarciu, nie daliśmy winu pooddychać). Dobry średni poziom, nawet bardzo dobry, takie wino, które większości będzie smakowało. Przede wszystkim robi wrażenie… słodkiego! Jest to całkiem wytrawne czerwone wino, ale w porównaniu z innymi crianzami wydało się znacznie słodsze. Przyjemne, delikatne, dość intensywnie owocowe, trochę wanilii, ale w przeciwieństwie do innych, którzy coś o tym winie pisali, pieprzu w nim nie poczułem ani trochę. Piliśmy to wino bez jedzenia, dla samego wina, i okazało się całkiem do takiego popijania odpowiednie.
     Dla pełni informacji: Monte Rojo pochodzi z części zwanej Rioja Alta. Podobno właśnie dlatego (dłuższe dojrzewanie w chłodniejszych warunkach) ma bardziej owocowy smak. No i jak to Rioja - 100% Tempranillo. 14% alkoholu - to sporo, ale tego się nie czuje (kolejny plus dla tego wina). Dobrze, że mam jeszcze jedną butelkę.

GAUMARDŻOS!

19 mar 2013


     Przeczytałem ostatnio "Gaumardżos. Opowieści z Gruzji" Anny Dziewit-Meller i Marcina Mellera. Przeczytałem, mimo że znałem tę książkę już wcześniej, bo z okresu, gdy głównie książek słuchałem. Ale może nie byłem wtedy w odpowiednim nastroju, albo nie skupiłem się na treści w dostatecznym stopni - wyszło dziwnie, bo pozostało wrażenie, że miałem do czynienia z czymś ciekawym, ale szczególy mi co i raz umykały.
     Z przyjemnością kupiłem więc „Gaumardżos” w wersji kindlowej. Przyjemność była podwójna, bo kupiłem za 9,90! Przeczytałem. Wyszło lepiej, niż przy słuchaniu audiobooka.

The Gooseberry Bush 2012

17 mar 2013




     The Gooseberry Bush 2012 Colombard/Sauvignon Blanc (RPA). Może zasugerowałem się nazwą, ale rzeczywiście poczułem smak agrestu. Poza tym coś trawiastego i cytrusowego, jakby cytryna. Niespodziewanie mocny aromat i smak, zwykle po białym wytrawnym spodziewam się czegoś nieco bardziej delikatnego (chociaż  to pewnie błędne oczekiwanie, bo przecież istnieją białe wina o wyjątkowo potężnym zapachu i smaku, jak Gewurtztraminer). Ale wcale nie zrobiło to złego wrażenia. Przeciwnie, z przyjemnością zabrałem się za następny kieliszek, bo od razu spodobał mi się orzeźwiający efekt tego wina. Było dobrze schłodzone, na początku wydało się wręcz trochę musujące (a nie jest). Chętnie wrócę do tego wina latem, podczas upału, z przyjaciółmi.

P.S. (7 maja 2013) Majówka była pochmurna, więc rozświetlaliśmy ją na wszystkie sposoby. Jednym z nich było otwarcie drugiej (i jak na razie ostatniej) butelki Gooseberry Bush. Wrażenia mniej-więcej się potwierdziły. Mniej-więcej, bo jednak to, jak odbierasz wino, za każdym razem uzależnione jest od całej masy czynników: nastroju, pogody, samopoczucia, tego, co przed chwilą się jadło czy piło. Generalnie - wino o bardzo mocnym, wyrazistym aromacie i smaku. Opinii w necie jest mało, prawie wszystkie pozytywne, wskazujące na orzeźwiająco-owocowy charakter tego wina, co zdecydowanie potwierdzam. A że ostatnia butelka - nie ma zmartwienia, następne zamówione!

Fleszki kapitana Nemo?

15 mar 2013

     Piękne przykłady sztuki steampunkowej, znalezione w sieci. Gdyby ktoś chciał zrobić mi prezent - chętnie taką przyjmę (od 16 GB w górę).




Uzdatnianie PDFów

9 mar 2013

     Mimo że raczej nie jestem gadżeciarzem - Kindle jest świetny, bez niego nie wyobrażam sobie już codziennego życia. No, może wyobrażam sobie, ale niechętnie :). Jednak zawsze się znajdzie jakaś łyżka dziegciu w tej beczce miodu. Jak dla mnie to są dwie łyżki.

Ugotuj to powoli...

5 mar 2013

     Mam nową zabawkę. Elektryczną, z pokrętłem, które można ustawić w czterech różnych pozycjach. I nie jest to żaden gadżet hi-tech. Przeciwnie, czyste wstecznictwo. Slow cooker. Po polsku wolnowar. Słowo trochę koślawe, ale oddające istotę rzeczy.


Nie podpiszę

3 mar 2013

     Do naszej skrzynki na listy wpadła ulotka, która po podpisaniu i wysłaniu powinna trafić do Donalda Tuska. Zamiast od razu wyrzucić - uważnie przeczytałem. Najpierw chciałem obszernie opisać swoje wrażenia z lektury, ale po zapoznaniu się z treścią strony internetowej, do której ulotka odsyła (link na końcu), zmieniłem zdanie. Przytaczam więc pełny tekst ulotki-pocztówki do Tuska z moimi króciutkimi komentarzami. Dodam jedynie, że nie jestem entuzjastycznym zwolennikiem maksymalnego rozszerzenia tego, co w skrócie nazywane jest "Ustawą o związkach partnerskich", bo mam szereg wątpliwości. Jednocześnie uważam, że zmiana prawa w tym zakresie jest absolutnie konieczna - bo tego wymaga rzeczywistość. A rzeczywistość i ciemnogrodzka rzeczywistość to trochę różne rzeczywistości… W dalsze szczegóły nie chcę się zagłębiać, przynajmniej dzisiaj.
Kto chce, niech przeczyta: