Kluchopizza

30 wrz 2013

     Wolnowar to fajny garnek jest! Nie używam go na co dzień, bo i kucharz ze mnie niedzielny raczej, ale już sporo rzeczy w nim zrobiłem. Wczoraj kluchy a la pizza. Fascynujące dla mnie - po raz kolejny - było to, że czynności przygotowawcze sprowadzają się do tego, by składniki pokroić (połamać, podrzeć) na kawałki właściwej wielkości. Bo dalej to już tylko włożenie wszystkiego do gara-wolnowara, włączenie i doczekanie się stanu gotowości.

Le Big Mac

24 wrz 2013

      I wcale nie chodzi mi o "Pulp Fiction", choć ten film mogę oglądać co najmniej raz w roku. Chodzi o książkę Michaela Steinbergera, amerykańskiego dziennikarza, piszącego o winie dla bardzo poważnych gazet i czasopism. Mówią o nim, że otrzymał błogosławieństwo języka i podniebienia. On sam o sobie mówi, że podniebienie ma europocentryczne, ukształtowane na winach francuskich, wśród których wyróżnia wina bordoskie i burgundzkie.

Refleksje moskiewskie cz. 6, ostatnia

19 wrz 2013

Przez tę bramę wjeżdża i wyjeżdża prezydent Rosji
     Kreml. Oczywista oczywistość dla każdego, kto przyjeżdża i zwiedza Moskwę: Kreml trzeba zobaczyć. Nie tylko trzeba - warto. To kawał historii Moskwy i Rosji, ale i piękne miejsce. Na terenie Kremla znajdują się budynki rządowe oraz zabytkowe budowle sakralne. W dzisiejszym kształcie Kreml zaczął powstawać w drugiej połowie XV wieku. Do przebudowy zaproszono włoskich architektów, którzy za wzór wzięli mediolański Castello Sforzesco. I tu ciekawostka. Obecnie wszystkim Kreml kojarzy się z czerwoną cegłą murów. Jednak wiele wskazuje na to, że mury przez wiele dziesięcioleci malowano na biało. Obecnie używa się czerwono-ceglastej farby, żeby całość dobrze wyglądała.

Refleksje moskiewskie cz. 5

18 wrz 2013

Sobór Smoleński na środku terenu klasztornego
     Kolejny cel zwiedzania - klasztor Nowodziewiczy. Zbudowany w pierwszej połowie XVI wieku, przez pewien czas był "małą sceną" spektaklu pod tytułem "Polacy na Kremlu". Cała historia sprowadzała się formalnie do tego, że na tronie rosyjskim miał zasiąść późniejszy król Władysław IV. W klasztorze w 1610 roku rozlokowane zostały jednostki polskie, co trwało mniej-więcej 2 lata. W 1612 roku oddziałom hetmana Chodkiewicza nie udało się przerwać blokady Kremla i pomóc znajdującemu się tam garnizonowi polskiemu, po czym Polacy zaczęli wycofywać się z Moskwy.
Wnętrze soboru

I co to było?

16 wrz 2013

Możliwe, że kierowca cichutko podjechał do słonia od tyłu - i głośno zatrąbił...
(zdjęcie znalezione w sieci)

Refleksje moskiewskie cz. 4

11 wrz 2013


     Nie jestem człowiekiem muzealnym, ale w Moskwie jest jedno muzeum, w którym byłem już kilkakrotnie i pewnie będę jeszcze parę razy, o ile będę miał okazję. To Muzeum Sztuk Pięknych im. Puszkina (nie mylić z muzeum-mieszkaniem Puszkina). A właściwie ta jego część, w której zgromadzono obrazy impresjonistów i postimpresjonistów. No i jest tam ulubiony obraz Magdy: portret Ambrożego Vollarda, namalowany przez Picassa. Magda twierdzi, że dla tego portretu poszła do muzeum, a reszta - to tak, przy okazji. W muzeum wolno było robić zdjęcia, byle bez lampy błyskowej.

Refleksje moskiewskie cz. 3

9 wrz 2013

     Już wspominałem, że podoba mi się, w jaki sposób Moskwa jest restaurowana. Otóż jeden z dni pobytu poświęciliśmy częściowo na wycieczkę autokarową po mieście. Kiedyś nie lubiłem takich rzeczy, ale zmieniłem zdanie. Często jest to wcale niezła możliwość obejrzenia w krótkim czasie wielu rzeczy, do których można później wrócić, jeżeli są godne dokładniejszego obejrzenia. Po Moskwie od niedawna jeżdżą piętrowe autokary "City Sightseeing" - dokładnie takim samym jeździłem po Barcelonie, mając do dyspozycji jeden dzień. Ten system pozwala na kupienie biletu, wejście do autokaru, wyjście na jednym z licznych przystanków, a następnie kontynuowanie trasy dowolnym autokarem, należącym do systemu. I tak przez całą dobę, bo tyle jest ważny bilet.

Saperavi Teliani Valley 2011

8 wrz 2013

     Postanowiłem zrobić małą niespodziankę parze przyjaciół i podać im typowo gruzińskie danie - sacywi, w towarzystwie równie typowego gruzińskiego (a dokładniej - kachetyńskiego) wina - czerwonego wytrawnego Saperavi. Mam wrażenie, że jedno i drugie było całkiem niezłe. Sacywi, które przyrządza się z użyciem ogromnej, jak na nasze przyzwyczajenia kulinarne, ilości orzechów włoskich (na kilogram mięsa z kurczaka przypadło prawie pół kilo łuskanych orzechów) i potężnej garści różnych przypraw, łącznie z cynamonem i goździkami, wyszło dobrze i, mam wrażenie, smakowało całkiem jak prawdziwie gruzińskie, a Saperavi okazało się dość poważnym winem.
     Pierwsze wrażenie to mieszanka dojrzałych owoców i beczkowa wanilia. Piękny kolor - rubinowy, ciemny jak atrament. Dość długie. Nie umiem opisać zapachu: mnie skojarzył się trochę dziwacznie - owoce z czekoladą. A przy kolejnym kieliszku w smaku wyraźniej dała się wyczuć wiśnia i czarna porzeczka z bardzo przyjemnym waniliowym tłem. Dość miękkie, delikatne, naprawdę bardzo sympatyczne wino, które już po zjedzeniu sacywi sprawiało przyjemność samo w sobie.
     Pogrzebałem w necie - owszem, u nas do kupienia (bo ta butelka odbyła długą podróż z Gruzji) w granicach 40-45 złotych. W pełni akceptowalna cena za wino tej jakości.

Impresyjka

7 wrz 2013


     Lekki wiatr, pełne słońce jak w lipcu, bez upału, 20 w cieniu. Zwykłe dźwięki, jak to na wsi: gdzieś gra radio, ktoś coś piłuje, przejeżdża ciągnik. I zabawne zestawienie - na kompletnie bezchmurnym niebie smugi za rejsowym odrzutowcem i gęganie gęsi.
     Chciałbym tu zostać dłużej, niż tylko na weekend.

Refleksje moskiewskie cz. 2

6 wrz 2013

     Okazało się, że nieomalże głównym powodem przyjazdu Asi do Moskwy była cerkiew Wasyla Błogosławionego na Placu Czerwonym. Obfotografowała ją ze wszystkich możliwych stron, łącznie z autoportretami na jej tle. Cerkiew jest jednym z najbardziej znanych i rozpoznawalnych zabytków Moskwy. Właściwie to powinna nazywać się "Sobór Opieki Matki Bożej na Fosie", bo rzeczywista cerkiew Wasyla Błogosławionego jest czymś w rodzaju przybudówki i została wzniesiona nad grobem tegoż Wasyla.

Refleksje moskiewskie

5 wrz 2013

     W Moskwie nie tylko piliśmy gruzińskie i abchaskie wino, były też inne atrakcje. A właściwie jedna, rozłożona w czasie: zwiedzanie Moskwy. Nie całej, rzecz jasna. Ustaliliśmy pewien program, który w całości udało się nam zrealizować. Magda i Asia były chyba nieco bardziej, niż ja, zainteresowane typowo turystycznym zwiedzaniem, ale to wynika przede wszystkim z tego, że ja w Moskwie byłem wielokrotnie, zaś Magda wróciła tam po 30 latach, Asia - po niespełna 10. Ja, co prawda, też miałem tę prawie dziesięcioletnią przerwę.

Psou

3 wrz 2013

     Psou to wino produkowane w Abchazji. Popularność zaczęło zdobywać jeszcze w latach sześćdziesiątych, w ZSRR. To białe półsłodkie wino z winogron Sovignon (w innych źródłach - Rkatsiteli), Riesling i Tsolikauri. Nazwa pochodzi od rzeki stanowiącej granicę między Abchazją i Rosją.


     Nie mogę powiedzieć, by mnie zachwyciło, ale coś w nim jest. Zapach i smak - kwiatki, ale złamane czymś nieuchwytnym, jakby lekką, śladową goryczką. Jednak w moim odczuciu nadaje się wyłącznie jako deser. Zawartość alkoholu niewielka, ok. 10%, więc, o ile słodycz nie przeszkadza, da się tego wypić ogromną ilość. My poprzestaliśmy na jednej butelce. Cena umiarkowana, w przeliczeniu z rubli na złotówki mniej-więcej 35 PLN.
     Księciem abchaskich win nazywane jest zwykle "Łychny" (tak to się wymawia, ale łacinką piszą tę nazwę Likhni). I znów - wino półsłodkie, 10% alkoholu, tym razem jednak czerwone. Robi się je z winogron o piękniej nazwie Izabella, ale to inna Izabella, niż hodowana poza Abchazja, bo skrzyżowana z jakimś lokalnym gatunkiem. Wino jest delikatne, o lekko poziomkowym smaku.
     Win półsłodkich mam na jakiś czas dość. Z przyjemnością otworzę gruzińskie czerwone wytrawne Saperavi, ale do tego trzeba przygotować coś solidnego, mięsnego do jedzenia.

Gruzińskie wina znów w Rosji

2 wrz 2013

     No i jak zwykle - zapomniałem, że trzeba fotografować etykiety...
     Trudno, po prostu notatka o przyjemnościach picia gruzińskiego wina. Rosja znów importuje wina z Gruzji, a że byłem ostatnio w Moskwie, nie mogłem sobie tej przyjemności nie zrobić. Legendarne wina: Khvanchkara, Kindzmarauli, Tvishi, Akhasheni, Saperavi, Alazani Valley… Najwięcej przyjemności miałem z kachetyńskiego Akhasheni (Achaszeni) - półsłodkie, z winogron o nazwie Saperavi. Wydawać by się mogło, że półsłodkie to jakiś kompot na deser, ale nic z tego. To naprawdę sympatyczne wino, wcale nie za słodkie, ma przyjemną cierpkość, z owocami - doskonałe. Ma niesamowity kolor, jak ciemny syrop z granatów, w smaku - owoce i nieco zaskakujący posmak karmelu na koniec.
     Kindzmarauli też lubię. Również jest klasyfikowane jako półsłodkie. Jest bardzo łagodne, na zakończenie pozostawia wrażenie lekkiej korzenności. Świetnie smakowało z serem.
     Zarówno Akhasheni, jak i Kindzmarauli najlepiej smakują, gdy są lekko, ale nie przesadnie ochłodzone - do 12-14 stopni. Próbowałem drugiego z nich w wyższej temperaturze - wówczas staje się za słodkie.
     Ceny win gruzińskich w Rosji są w tej chwili średnio wysokie. Akhasheni czy Kindzmarauli kosztuje (w przeliczeniu) 40-50 złotych, Khvanchkara - 80-90 złotych. To w sklepie. Za to w restauracji gruzińskiej Dżondżoli, w której zjedliśmy bardzo smaczny obiad za umiarkowane pieniądze, zamawianie zupełnie zwyczajnego gruzińskiego wina (produkowanego przez firmę Dugladze) wymaga chwili zastanowienia: od 200 do 400 złotych za butelkę. Tyle że za kieliszek najtańszego wina "domowego" trzeba tam zapłacić prawie 20 złotych...