"Ślepowidzenie" Petera Wattsa

16 lip 2013

     Intelektualna akrobatyka, napisana nieco ciężkostrawnym - dla mnie - językiem. Nie mam dostępu do oryginału, a i moja znajomość angielskiego nie pozwala na ocenę jakości języka dzieła, więc nigdy się nie dowiem, czy tak napisał autor, czy też wynika to z tłumaczenia. Momentami język wydawał mi się niespójny, jak gdyby pisały to dwie różne osoby.

     ""Ślepowidzenie" to efektowna mozaika różnych koncepcji naukowych: psychologicznych, biologicznych, astronomicznych, wbudowanych w dynamiczną akcję. Watts niezwykle sprawnie żongluje tymi koncepcjami, które tworzą u niego świat jutra.
     Choć fabuła kręci się wokół pierwszego kontaktu z obcymi, niewiadomą pod każdym względem - to prawdziwym tematem powieści jest na pewno ludzkość, jej sens istnienia, sposób ewolucji. To wszystko opowiedziane jest w sposób interesujący, wplecione umiejętnie w fabułę. Choć momentami miałem wrażenie, że pseudonaukowe ozdobniki psują opowieść, bo czasem ciężko nadążyć za kolejnymi koncepcjami i biegiem akcji, to "Ślepowidzenie" ma wszystko to, co powinna mieć porządnej jakości książka science-fiction."

     To jedna z licznych pozytywnych opinii na temat "Ślepowidzenia", jakie można znaleźć w sieci. I właściwie wszystko się zgadza. Ta książka jest naprawdę niezła - ale zupełnie nie dla mnie. Depresyjna jak diabli, ksenofobiczna - ale to akurat znajduje uzasadnienie, a rozważania, czy świadomość i inteligencja muszą iść w parze, jakoś mnie nie poruszyły. Na dodatek załoga Tezeusza składa się z sztucznie wytworzonych (dobrowolnie lub nie) degeneratów (znów IMHO), a dowodzi tą menażerią wampir... Przetaczająca się przez całą literaturę światową, niezależnie od gatunku, moda na wampiry mnie nieco drażni i czasami utrudnia, a czasami wręcz uniemożliwia czytanie. Skąd te wampiry? Tylko po to, żeby było "mrocznie"?
     No i kompletnie brakowało mi w tej książce napięcia. Jakieś takie zbyt papierowe wszystko, a przede wszystkim opisywane postacie. Cóż, widocznie po prostu książka nie dla mnie. Widocznie nie należę do fanów tak zwanej hard SF. Domęczyłem, doczytałem, ale na uzasadnienia naukowe na końcu już mi pary nie starczyło.
     A swoją drogą, jeżeli przyszłość miałaby wyglądać tak, jak opisał ją Peter Watts (rzecz dzieje się w 2082 roku), to ja dziękuję, dobrze, że mnie przy tym nie będzie...