Wyrwane z kontekstu

31 gru 2013

Parę słów o właściwościach ludzkiego organizmu:

     Chcesz żyć szczęśliwie? Załatw sobie amnezję.

     Intuicja - to niezwykła zdolność mózgu czuć flakami.

Szczęśliwego nowego roku!


Wyrwane z kontekstu

30 gru 2013

     Bądź sobą... Ale jak? A wychowanie? A kodeks karny?

Wyrwane z kontekstu

     Mam wrażenie, że tak naprawdę wszystko jest zupełnie inaczej, niż w rzeczywistości.

Wyrwane z kontekstu

     Jutro dzisiaj będzie wczoraj... I odwrotnie.

Wesołych świąt!

24 gru 2013

Wszystkim, którzy tu zaglądają, życzę Wesołych Świąt!

Czy wiecie, że...

...Święty Mikołaj zaczyna swoją trasę w Chinach? Napełnia tam worek.

Wyrwane z kontekstu

23 gru 2013

     Więcej w życiu do Zoo nie pójdę! Wczoraj byłem, to małpa mnie bananem poczęstowała...

Wyrwane z kontekstu

     Otwieramy doroczny sezon "Nie wyjadaj, to na święta"...

Jacek Skowroński - "Zabić, zniknąć, zapomnieć"

22 gru 2013

     Z mojego punktu widzenia - przeczytać, ziewnąć, zapomnieć. Ciekawe, że przeczytałem tę książkę w jednym podejściu, nieomalże nie przerywając lektury. Ma jedną bardzo duża (z mojego punktu widzenia) zaletę - dobrze utrzymany rytm. Bardzo to lubię. Szarpany rytm narracji mnie drażni i czasem wręcz uniemożliwia skupienie się na treści. A pan Jacek Skowroński ma dobry sposób prowadzenia narracji - w równym, pozwalającym na spokojną percepcję rytmie, którego nie zakłóca nawet dwutorowość opowieści.
     Owa dwutorowość polega na tym, że poznajemy (umownie) na zmianę współczesne losy bohatera, który jest płatnym zabójcą, i jego historię, czyli to, jak się stał tym, kim jest. Czytając recenzje, zauważyłem, że wielu czytelnikom to przeszkadzało. Mnie - wcale. Dla mnie problemem stała się zbytnia przewidywalność, sztampowość akcji. Chłopak z domu dziecka, który nie wie, co ma zrobić z własnym życiem, po pewnych dość prostych manipulacjach staje się narzędziem. Trochę mało wiarygodna jest też przemiana z prostaczka w przebiegłego, inteligentnego "Bonda à rebours". Ale jeśli już autor zdecydował się na prowadzenie postaci w tę stronę, to warto było bardziej uwypuklić zdolności aktorskie bohatera.
     Szczególnie końcówka nieco rozczarowuje przewidywalnością - trochę jakby przepisana z amerykańskiego filmu. Mimo to - lektura na leniwe niedzielne popołudnie, bez zobowiązań. Albo na kilkugodzinną podróż pociągiem. Da się czytać, ale - przeczytać, ziewnąć, zapomnieć. Światek płatnych zabójców jest mroczny i groźny, ale tylko podczas czytania.

Izabela Szolc - "Strzeż się psa"

     Jakoś nawet nie mam ochoty kończyć tej książki. Mimo że jest krótka i dokończenie czytania zajęłoby mi jakieś trzy kwadranse, może godzinę. Ale nie wiem, czy się zmuszę.
     Nigdy wcześniej nie czytałem niczego autorstwa pani Izabeli Szolc. I raczej już nie będę. Spróbuję wytłumaczyć sam sobie - dlaczego. Chodzi o język, do którego mam kilka zastrzeżeń, i o spójność konstrukcji, której mi zdecydowanie zabrakło.
     Pomysł, na którym oparta jest książka, całkiem ciekawy - świat z punktu widzenia psa. Sześcioletni bloodhound Albrecht jest psem-erudytą, cytującym filozofów i świetnie orientującym się we współczesnej pop-kulturze. Punkt wyjścia może i niezły, ale sposób pisania pani Szolc trochę to wszystko zamazał. Jest trochę humoru, ale cóż, widocznie innego, niż ten, który mnie bawi. Jest trochę momentów nudnych - a nie powinno ich być w tak krótkiej książeczce. W paru miejscach musiałem wrócić o pół strony, bo nie bardzo łapałem, o czym czytam. Odniosłem wrażenie, że autorka sama nie mogła się zdecydować, o czym pisze. Niby miał być "psi kryminał", a wciąż ciągnęło ją gdzieś w bok, do innych spraw. Przemyślenia psa na temat jego pani, innych psów i całego ludzko-psiego otoczenia mogły być ciekawe, gdyby nie ta niespójność i trochę na siłę intelektualno-humorystyczny język. Szkoda, bo liczyłem na więcej.
     No to jeszcze szklaneczka malbec - i dobranoc.

Wyrwane z kontekstu

20 gru 2013

Signum temporis?

     Kobiety marzą o czułych i opiekuńczych mężczyznach, ale tacy mężczyźni mają już innych mężczyzn...

Wyrwane z kontekstu

19 gru 2013

     Oszczędzasz na tego mercedesa, oszczędzasz... A tu nagle nie wytrzymałeś, kupiłeś sobie hot-doga - i wszystkie oszczędności szlag trafił.

Wyrwane z kontekstu

15 gru 2013

Myśli gastronomiczne:

     Świat jest pełen zagadek. Na przykład, dlaczego jest tak, że pudełko na pizzę jest kwadratowe, pizza w nim - okrągła, a dzieli się ją na trójkątne porcje?

     Nauczyłem się podrzucać naleśniki! Teraz uczę się je łapać.

Wyrwane z kontekstu

12 gru 2013

O alkoholu nieco inaczej:

     Osobiście inwestuję w wódkę, no bo gdzie jeszcze za swoje pieniądze dostaniesz 40%?

     Nie jestem smutny. Jestem trzeźwy.

Architektura?

Znalazłem w sieci. Niezwykły punkt widzenia...

Wyrwane z kontekstu

9 gru 2013

     Żony powstańców jechały za mężami na Sybir i psuły im całą zsyłkę.

Wyrwane z kontekstu

5 gru 2013

Przemyślenia o finansach...

     Jeżeli pożyczyłeś znajomemu stówę i więcej go nie spotykasz - to może warto było?

     Kredyt to nie więzienie, amnestii nie będzie.

"Najbardziej uzdolnieni i najlepiej przygotowani"

4 gru 2013

     "Mamy trzy powody do dumy i satysfakcji jako Polacy" - mówił szef rządu. Wymienił przy tym młodzież szkolną, która - jak się wyraził - jest "jedną z najbardziej uzdolnionych i jedną z najlepiej przygotowanych w Europie i na świecie", a także polskich nauczycieli. "Polski nauczyciel ma powód do satysfakcji, bo nie jest nauczycielem gorszym, tylko lepszym niż średnia europejska czy średnia światowa" - mówił Tusk. Pozytywnie ocenił także gimnazja. "Tak często krytykowany system, w którym gimnazjum, jak się okazuje, odgrywa bardzo istotną rolę, przynosi dobre efekty" - powiedział premier. (za PAP)

Wyrwane z kontekstu

3 gru 2013

     Wsłuchaj się w głos rozsądku... Słyszysz? Same bzdury, nie?

Wyrwane z kontekstu

2 gru 2013

     Alkohol zabija komórki nerwowe. Tych spokojnych nie rusza.

Wyrwane z kontekstu

     Czasem mam ochotę zdjąć aureolę i przywalić nią komuś prosto w tę wredną mordę.

7,8 km prosto?

I jak tu zawrócić? Przez podwójną ciągłą?

Wyrwane z kontekstu

19 lis 2013

     - Sumienie? Śpisz?
     - Śpię, czego?...
     - A nic, rozmyśliłem się, śpij...

Wyrwane z kontekstu

18 lis 2013

Napis nad pisuarem:
"Stań bliżej. Jeszcze bliżej. Rzeczywistość różni się od marzeń."

Albo tak:


Wyrwane z kontekstu

14 lis 2013

     Jeżeli przez całe życie równo i rytmicznie oddychasz, to znaczy że masz nudne życie. Tak naprawdę liczą się te chwile, gdy z wrażenia nie możesz złapać oddechu.

Wyrwane z kontekstu

13 lis 2013

     Marksiści twierdzili, że praca uczłowieczyła małpę. Teraz stało się jasne, że nie uczłowieczyła, tylko zmęczyła.

Wyrwane z kontekstu

12 lis 2013

     Krzyżówka złotej rybki z rekinem: spełnia życzenia. Trzy. Ostatnie.

Wyrwane z kontekstu

11 lis 2013

Dwa ważne pytania:

     A może cudom nikt nie powiedział, że powinny się zdarzać?

     Co lepiej mieć - własne zdanie czy całą resztę?

Sergiej Łukjanienko - "Strażnica"

8 lis 2013

     Świeżutka, najnowsza książka Łukjanienki. Przeczytałem błyskawicznie i jak zwykle żałuję, że tak szybko. Ale nie oznacza to bezkrytycznego zachwytu. Książka mi się spodobała, mimo licznych "ale". Głównym "ale" jest jej standardowość. Nawet gdybym nie wiedział, kto jest autorem, to odgadłbym, że to Łukjanienko. Jest bardzo podobna do kilku innych, które wyszły spod jego ręki. Miałem wrażenie, że jest to danie z dobrze wypróbowanych składników: "Brudnopis/Czystopis", "Spektrum" i jeszcze po szczypcie tego i owego. Mamy portale, mamy przeskoki z jednego świata do drugiego, mamy różnice w poziomach technologicznych, ale nie za duże, żeby nie było problemów z dogadaniem się, mamy pilnującą przejść między światami straż graniczną. No i mamy też akcję i intrygę szpiegowsko-dywersyjno-kryminalno-miłosną. Czyli w zasadzie wszystko co trzeba. A ponadto w mojej wyobraźni pojawił się świat w stylu steampunk, a ten styl akurat lubię.

Wyrwane z kontekstu

     Maż i żona mają absolutnie równe prawa. Szczególnie żona.

Steve Payne - portrety

7 lis 2013

     Odkryłem (dla siebie) Steve'a Payne'a. Naprawdę zabawne! Wystarczy wklepać w okienko googlowe "Steve Payne" - i wysypuje się cała masa portretów rozmaitych bardziej czy mniej znanych osób. Dla przykładu - niezapomniana Gillian Anderson i Harrison Ford.


Wyrwane z kontekstu

6 lis 2013

     Zrobiłem w życiu wiele rzeczy, których się wstydzę. A te, z których jestem dumny, są jeszcze gorsze...

Kalina w Polonii

5 lis 2013

     Jaką cenę płaci kobieta za niekonwencjonalność, wyrazistą osobowość, bycie postacią publiczną, legendą, już za życia? Gdzie przebiega cienka granica między tym, co prywatne, a tym, co staje się publiczne i oceniane?
/…/
     O tej niejednoznacznej ikonie popkultury i seksapilu ze sceny opowie inna ikona – Katarzyna Figura. Będzie to intymna opowieść o dojrzewaniu – artystki, kobiety, legendy.
/…/
     „Kalina” to projekt wymyślony i realizowany niemal w całości przez kobiety. Spektakl reżyseruje Małgorzata Głuchowska, współautorka scenariusza wraz z Justyną Lipko-Konieczną, zaś w postać charyzmatycznej aktorki wcieli się Katarzyna Figura.

Wyrwane z kontekstu

4 lis 2013

     Jak mówi stare chińskie przysłowie, na każdy idiotyzm znajdzie się stare chińskie przysłowie.

Wyrwane z kontekstu

     Człowiek-pająk nie boi się nikogo. No chyba tylko człowieka-kapcia.

Wyrwane z kontekstu

3 lis 2013

     Znalazłem swoje miejsce w życiu. Ale okazało się zajęte.

Wyrwane z kontekstu

30 paź 2013

Wreszcie coś o samochodach:

     Sprzedam samochód po wypadku. I ani chwili wcześniej.

     W pewnym sensie wygrałem z drogówką: mój adwokat udowodnił, że przy 250 km/h znaku "40" nie da się zauważyć.

Urodzinowy koncert Urszuli Dudziak

Urszula Dudziak świętuje urodziny (z sieci)
     O Urszuli Dudziak wiem "od zawsze", ale nigdy nie słuchałem jej śpiewania zbyt wiele, raczej okazjonalnie. Ale gdy nadarzyła się okazja, natychmiast kupiłem bilety na jej koncert urodzinowy w Och-Teatrze. Koncert odbył się 28 października. Właściwie dwa koncerty, bo na pierwszy, o 19:00, biletów już nie było, ale w porę zauważyłem, że ma być drugi, o 21:00, i zdążyłem. Warto było.

Wyrwane z kontekstu

28 paź 2013

Dwie myśli o kobietach:

     Kobieta nigdy nie wie, czego chce, ale nigdy nie spocznie, póki tego nie osiągnie.

     Są tylko dwa sposoby, by zrozumieć kobietę. Ale nikt ich nie zna.

Wyrwane z kontekstu

     Śmiech i seks przedłużają życie. Uprawiajcie seks! Już! Pośmiać się można będzie i na emeryturze.

Wyrwane z kontekstu

27 paź 2013

     Podobno marchew jest dobra na rozwolnienie, ale boję się myśleć, jak ją stosować.

P.S. do koncertu Anity Lipnickiej

25 paź 2013

     Signum temporis: chciałem sprawdzić, co w sieci mówi się o koncercie Anity Lipnickiej w Och-Teatrze. Znalazłem jedną wiadomość. Ta wiadomość była o tym, że na koncercie obecna była Ewelina Flinta... Było kilka zdań o pani Ewelinie Flincie, ale o samym koncercie i o Anicie Lipnickiej - zero. Tyle w tym temacie.

Anita Lipnicka – "Vena amoris" (2013)

     Wczoraj (24 października) byliśmy z Magdą na koncercie Anity Lipnickiej, który był częścią trasy, promującej jej nową płytę, "Vena amoris". Parę informacji: płyta jest z tego roku, pierwsza od ponad dziesięciu lat zaśpiewana po polsku, choć nagrana w całości w Londynie; Lipnicka występuje z piątką Brytyjczyków; koncert odbył się w Och-teatrze, co jest o tyle istotne, że nie ma tam klasycznej opozycji scena-widownia – układ sali przypomina raczej halę sportową, z rzędami siedzeń po obu stronach sceny.

Wyrwane z kontekstu

24 paź 2013

     Jeden terapeuta równa się 1024 gigapeutom i 1048576 megapeutom.

Wyrwane z kontekstu

     Nigdy nie pytaj, komu dzwoni budzik: dzwoni on tobie...

Wyrwane z kontekstu

23 paź 2013

     Gdyby wierzyć reklamom - telewizję oglądają głównie ludzie z łupieżem i cellulitem, cierpiący na zmianę na sraczkę, gazy i zatwardzenie, kaszlący i zasmarkani, ze stertą brudnych naczyń w kuchni i poplamionych ubrań w łazience, za to permanentnie gadający przez telefon.

Wyrwane z kontekstu

22 paź 2013

Myśli o błędach:

Po co rozpamiętywać dawne błędy? Przed nami jeszcze tyle nowych!

Zawsze przyznawaj się do błędów. To stępi czujność szefa i pozwoli narobić nowych.

Wyrwane z kontekstu

21 paź 2013

     Małżeństwo spaja kuchnia. Bez kuchni to konkubinat.

Wyrwane z kontekstu

20 paź 2013

     Kupiłem sobie pigułki na wzmocnienie intelektu. Nie umiem otworzyć opakowania...

Wyrwane z kontekstu

19 paź 2013

Napis na lustrze w łazience: "Przykro mi, ale to naprawdę ty".

Wyrwane z kontekstu

18 paź 2013

Nie przesadzaj z dążeniem do doskonałości, bo się doigrasz i zagra cię Piotr Adamczyk.

Konwersacja z kobietą dla opornych


Co powiedzieć kobiecie, kiedy nie wiesz, co powiedzieć:
1. Jeżeli jest ładna, powiedz, że jest mądra.
2. Jeżeli jest mądra, powiedz, że jest ładna.
3. Jeżeli nie wiesz, który wariant wybrać, powiedz, że schudła - to działa zawsze.

Samolot z Amsterdamu

17 paź 2013

(zdjęcie z sieci)

Wyrwane z kontekstu

Dziś skojarzenia kulinarne:

Mam kulinarny czarny pas - mogę zabić jednym prostym daniem.

Złapali ludożercy Niemca, Francuza i Polaka - i zeżarli natychmiast. Nie ma co dowcipkować, jak głód doskwiera.

Wyrwane z kontekstu

16 paź 2013

     Dowolny dzień między poniedziałkiem a piątkiem. Jak zawsze: ulubiona praca, a wcześniej - ulubione wstawanie o 6:05. Myśl po trzeciej kawie:

     Żeby zarobić na życie, trzeba pracować. Ale żeby być bogatym, trzeba wymyślić coś innego.

Szarlotka "Wspomnienie z dzieciństwa"

15 paź 2013

     Dostaliśmy od Uli R. cały worek jabłek. Worek duży, zjeść tyle nie da rady. Przetworów nie robimy - jakoś tak nie robimy i już, nie ideologicznie, po prostu nie mamy nawyku. Ale coś z tymi jabłkami trzeba zrobić, bo dobre. No i przypomniałem sobie o szarlotce. Nie takiej, jak z cukierni, czyli warstwa ciasta - warstwa jabłek - warstwa ciasta i jeszcze spory chlap bitej śmietany na wierzchu. Przypomniałem sobie, jak szarlotkę robiła ciotka, gdy miałem jakieś 10 lat. Chodziło o wykorzystanie resztek białego pieczywa i nadmiaru jabłek.
     No i tak: bułka zostaje namoczona w jaju, roztrzepanym z mlekiem, tą bułką wykłada się garnek, na to wkłada się (albo może wylewa) patelnię niedogotowanych plasterków jabłkowych, posłodzonych i posypanych cynamonem, a całość znów przykrywa się bułką i zalewa resztą cieczy jajowo-mlecznej. I tyle. No, jeszcze trzeba to upiec.
     Wychodzi to trochę niewyględne, ale zapach i smak - wspaniałe. I nic więcej do kubka herbaty nie trzeba. Najlepiej smakuje na gorąco, jedzone łyżką.


     Takie rzeczy zwykle stają się początkiem łańcuszka wspomnień. Przypomniałem więc sobie naszą kuchnie z czasów mojego dzieciństwa w Leningradzie i cuda, które w tej mikroskopijnej przestrzeni potrafiła wyczarować ciotka... Zupa grzybowa, szynka, pieczona z nacinaną w kwadraciki skórą, bułeczki drożdżowe z cynamonem, sałatka "Olivier", sałatka buraczano-śledziowa, kapuśniak, ogórkowa... Będę próbował odtworzyć niektóre przepisy, a właściwie smaki i wspomnienia. Wydaje mi się, że wiem nawet, kto mi pomoże: Piotr Wajl i Aleksander Genis. Ich publikowane w Ameryce (w rosyjskiej gazecie emigranckiej) felietony kulinarne brzmią bardzo znajomo - widocznie obaj byli zwolennikami tych samych smaków, co ja. No to wystarczy uważnie przeczytać - i do garów!
     A na dzisiaj dosyć wspominania. Szarlotka niech poczeka do jutra - co nie znaczy, że jej nie spróbowałem (prawie się poparzyłem). Ale jeść o północy nie należy. W końcu wiadomo, że pingwiny to jaskółki, które jadły po osiemnastej.

Wyrwane z kontekstu

Zebra symbolem życia: biała smuga - czarna smuga, biała smuga - czarna smuga, biała smuga - czarna smuga - a na końcu dupa.

Wyrwane z kontekstu

Polacy mają umiejętność znajdowania wyjść z najbardziej skomplikowanych sytuacji, ale prawdziwe mistrzostwo osiągnęli w znajdowaniu wejść.

Steampunkowe pióra

14 paź 2013

     Kolejne przykłady steampunkowych przedmiotów użytkowych. No co ja poradzę, że podoba mi się ten styl...


Zdjęcie znalezione w sieci.

Wyrwane z kontekstu

     Słuchałem wczoraj rozmaitych wypowiedzi po referendum. Hasło "Warszawa" było jedynie pretekstem do pyskówki politycznej, takiej samej, jak każdego innego dnia w ostatnich latach. No i nasunęło mi się:

Zakładam, że argumenty do mojego szanownego oponenta nie trafiają, przejdę więc od razu do obelg.

Wyrwane z kontekstu

11 paź 2013


     Żona porządkowała torebkę - dwa kubły śmieci wyniosłem!

Vega Real Reserva 2006

     Wypiliśmy to wino ot tak, do piątkowego domowego obiadu. Bez zbytniego namaszczenia, choć czegoś tam po nim się spodziewałem. I z całą pewnością zawodu nie przeżyłem. Dobre wino, któremu niczego nie brakuje. Oczywiście, IMHO, bo przecież nie każdemu ten typ wina musi się podobać. Bardzo dużo beczki w smaku, a ja to lubię. Niektórzy jednak uważają, że beczka w tym winie zabija całą resztę i pije się je, jakby się ssało dębowy patyk. Nie wiem, mnie pasuje.
     Wypiliśmy je chyba trochę zbyt pośpiesznie - powinno było być zdekantowane (ma sporo osadu) i trochę pooddychać. Ale i tak dało mi sporo przyjemności. Jak każde tego rodzaju wino, zmieniało się z każdą chwilą, łagodniało, traciło początkową ostrość, jednocześnie nabierając smaku czerwonych owoców. I znów: niektórzy mówią o wyraźnej waniliowości, a ja jej nie poczułem.
     Gdybym miał więcej niż jedną butelkę, przechowałbym następne przez kolejne parę lat (o ile wytrzymałbym), bo mam wrażenie, że za jakiś czas to wino będzie jeszcze lepsze. Cóż, mogę tylko żałować, że nie stać mnie na takie wina do codziennych obiadów…
(Vega Real Reserva 2006 Ribera del Duero, tinta del pais (tempranillo) i cabernet sauvignon)

Wyrwane z kontekstu

Tytuł powieści o większości z nas: "Nieznośna lekkość portfela".

Wyrwane z kontekstu

10 paź 2013


W snach często widzę twoją twarz.
Pewnie dlatego budzę się z wrzaskiem...

Wyrwane z kontekstu

Chciałbym umieć przyznawać się do błędów. Zaraz, do jakich błędów?

Wyrwane z kontekstu

9 paź 2013

   W Ameryce rozważa się wprowadzenie zakazu używania słowa "kobieta" jako uwłaczającej aluzji do przynależności płciowej i zastąpienia go określeniem "waginoamerykanin"...

Wyrwane z kontekstu

Nie warto oceniać człowieka po tym, jakich ma przyjaciół:
Judasz miał całkiem porządnych.

Dana Fuchs

8 paź 2013

     Danę Fuchs (podobno trzeba jej nazwisko czytać "fjuks") po raz pierwszy usłyszałem z płyty "Live in NYC" z 2007. Potem była "Love to Beg" (2011), a w tym roku "Bliss Avenue". Po pierwszym słuchaniu jakoś tak nie zapamiętałem jej, ale wkrótce po tym obejrzałem "Across the Universe". Film mi się spodobał, a Dana Fuchs była jednym z jego mocnych punktów. Zaśpiewała kilka piosenek Beatlesów - zabrzmiały znakomicie! No to wróciłem do płyt, obejrzałem też nagrany na DVD koncert "Live from NYC". I teraz już wiem - ona jest znakomita!

Wyrwane z kontekstu


     Chwalą mnie...
     Różne miłe rzeczy o mnie mówią...
     Znowu chwalą...
     Aha, to mój pogrzeb.

Country Music

     Możecie się ze mnie śmiać, ale lubię muzykę country. No lubię i już. I po dłuższej przerwie ostatnio wracam do niej. Polubiłem ją w Kentucky. Tam było kilka stacji radiowych, które nadawały przede wszystkim tę muzykę. Słuchałem głównie "Young Country FM" i czasem oglądałem "Country Music Television".
     U nas słowo "country" wywołuje bardzo niejasne i pogmatwane skojarzenia. Wielu ludzi od razu myśli o skocznej muzyce rodem z wiejskiej zabawy, inni uważają, że country to Dolly Parton, jeszcze inni kojarzą to wyłącznie z brzmieniem banjo i skrzypiec albo z Rednex. Po prostu nie znamy całego bogactwa, które kryje się pod hasłem "country music". Ja też nie znam, ale paru rzeczy się dowiedziałem i je polubiłem.

Wyrwane z kontekstu

     Trzy wilki i jagnię głosują w sprawie obiadu - to nadal demokracja?

Wyrwane z kontekstu

7 paź 2013

     Podejrzewam, że co najmniej 80% ludzi, którzy kiedykolwiek żyli na świecie, jedynie symulowało ewolucję.

Wyrwane z kontekstu

     Ludzie! Ja wiem, że mózg wygląda obrzydliwie! Ale nie ma co się brzydzić, trzeba używać!

Wyrwane z kontekstu

6 paź 2013

...A makaron staje się o wiele smaczniejszy, gdy okazuje się, że poza nim i tak nie ma nic do żarcia...

Wyrwane z kontekstu

5 paź 2013

     Z psychiatrą nie da się podyskutować: ja mu argument, on mi diagnozę.

Wyrwane z kontekstu

4 paź 2013

     Dobre nawyki przedłużają życie, złe czynią je przyjemniejszym.

Wyrwane z kontekstu

     Nazbierało mi się trochę takich różnych krótkich. Są różne: mądre i głupawe, zabawne i niekoniecznie, moje i cudze. Będę je tu wrzucał, po jednym, nie oglądając się na nic i bez jakichkolwiek wyjaśnień, czyli będą to zdania "Wyrwane z kontekstu". Zaczynamy:

     Nie bój się nocnych spacerów na cmentarzu. Zacznij się bać, gdy kichniesz w pustym mieszkaniu i usłyszysz "Na zdrowie!".

Kluchopizza

30 wrz 2013

     Wolnowar to fajny garnek jest! Nie używam go na co dzień, bo i kucharz ze mnie niedzielny raczej, ale już sporo rzeczy w nim zrobiłem. Wczoraj kluchy a la pizza. Fascynujące dla mnie - po raz kolejny - było to, że czynności przygotowawcze sprowadzają się do tego, by składniki pokroić (połamać, podrzeć) na kawałki właściwej wielkości. Bo dalej to już tylko włożenie wszystkiego do gara-wolnowara, włączenie i doczekanie się stanu gotowości.

Le Big Mac

24 wrz 2013

      I wcale nie chodzi mi o "Pulp Fiction", choć ten film mogę oglądać co najmniej raz w roku. Chodzi o książkę Michaela Steinbergera, amerykańskiego dziennikarza, piszącego o winie dla bardzo poważnych gazet i czasopism. Mówią o nim, że otrzymał błogosławieństwo języka i podniebienia. On sam o sobie mówi, że podniebienie ma europocentryczne, ukształtowane na winach francuskich, wśród których wyróżnia wina bordoskie i burgundzkie.

Refleksje moskiewskie cz. 6, ostatnia

19 wrz 2013

Przez tę bramę wjeżdża i wyjeżdża prezydent Rosji
     Kreml. Oczywista oczywistość dla każdego, kto przyjeżdża i zwiedza Moskwę: Kreml trzeba zobaczyć. Nie tylko trzeba - warto. To kawał historii Moskwy i Rosji, ale i piękne miejsce. Na terenie Kremla znajdują się budynki rządowe oraz zabytkowe budowle sakralne. W dzisiejszym kształcie Kreml zaczął powstawać w drugiej połowie XV wieku. Do przebudowy zaproszono włoskich architektów, którzy za wzór wzięli mediolański Castello Sforzesco. I tu ciekawostka. Obecnie wszystkim Kreml kojarzy się z czerwoną cegłą murów. Jednak wiele wskazuje na to, że mury przez wiele dziesięcioleci malowano na biało. Obecnie używa się czerwono-ceglastej farby, żeby całość dobrze wyglądała.

Refleksje moskiewskie cz. 5

18 wrz 2013

Sobór Smoleński na środku terenu klasztornego
     Kolejny cel zwiedzania - klasztor Nowodziewiczy. Zbudowany w pierwszej połowie XVI wieku, przez pewien czas był "małą sceną" spektaklu pod tytułem "Polacy na Kremlu". Cała historia sprowadzała się formalnie do tego, że na tronie rosyjskim miał zasiąść późniejszy król Władysław IV. W klasztorze w 1610 roku rozlokowane zostały jednostki polskie, co trwało mniej-więcej 2 lata. W 1612 roku oddziałom hetmana Chodkiewicza nie udało się przerwać blokady Kremla i pomóc znajdującemu się tam garnizonowi polskiemu, po czym Polacy zaczęli wycofywać się z Moskwy.
Wnętrze soboru

I co to było?

16 wrz 2013

Możliwe, że kierowca cichutko podjechał do słonia od tyłu - i głośno zatrąbił...
(zdjęcie znalezione w sieci)

Refleksje moskiewskie cz. 4

11 wrz 2013


     Nie jestem człowiekiem muzealnym, ale w Moskwie jest jedno muzeum, w którym byłem już kilkakrotnie i pewnie będę jeszcze parę razy, o ile będę miał okazję. To Muzeum Sztuk Pięknych im. Puszkina (nie mylić z muzeum-mieszkaniem Puszkina). A właściwie ta jego część, w której zgromadzono obrazy impresjonistów i postimpresjonistów. No i jest tam ulubiony obraz Magdy: portret Ambrożego Vollarda, namalowany przez Picassa. Magda twierdzi, że dla tego portretu poszła do muzeum, a reszta - to tak, przy okazji. W muzeum wolno było robić zdjęcia, byle bez lampy błyskowej.

Refleksje moskiewskie cz. 3

9 wrz 2013

     Już wspominałem, że podoba mi się, w jaki sposób Moskwa jest restaurowana. Otóż jeden z dni pobytu poświęciliśmy częściowo na wycieczkę autokarową po mieście. Kiedyś nie lubiłem takich rzeczy, ale zmieniłem zdanie. Często jest to wcale niezła możliwość obejrzenia w krótkim czasie wielu rzeczy, do których można później wrócić, jeżeli są godne dokładniejszego obejrzenia. Po Moskwie od niedawna jeżdżą piętrowe autokary "City Sightseeing" - dokładnie takim samym jeździłem po Barcelonie, mając do dyspozycji jeden dzień. Ten system pozwala na kupienie biletu, wejście do autokaru, wyjście na jednym z licznych przystanków, a następnie kontynuowanie trasy dowolnym autokarem, należącym do systemu. I tak przez całą dobę, bo tyle jest ważny bilet.

Saperavi Teliani Valley 2011

8 wrz 2013

     Postanowiłem zrobić małą niespodziankę parze przyjaciół i podać im typowo gruzińskie danie - sacywi, w towarzystwie równie typowego gruzińskiego (a dokładniej - kachetyńskiego) wina - czerwonego wytrawnego Saperavi. Mam wrażenie, że jedno i drugie było całkiem niezłe. Sacywi, które przyrządza się z użyciem ogromnej, jak na nasze przyzwyczajenia kulinarne, ilości orzechów włoskich (na kilogram mięsa z kurczaka przypadło prawie pół kilo łuskanych orzechów) i potężnej garści różnych przypraw, łącznie z cynamonem i goździkami, wyszło dobrze i, mam wrażenie, smakowało całkiem jak prawdziwie gruzińskie, a Saperavi okazało się dość poważnym winem.
     Pierwsze wrażenie to mieszanka dojrzałych owoców i beczkowa wanilia. Piękny kolor - rubinowy, ciemny jak atrament. Dość długie. Nie umiem opisać zapachu: mnie skojarzył się trochę dziwacznie - owoce z czekoladą. A przy kolejnym kieliszku w smaku wyraźniej dała się wyczuć wiśnia i czarna porzeczka z bardzo przyjemnym waniliowym tłem. Dość miękkie, delikatne, naprawdę bardzo sympatyczne wino, które już po zjedzeniu sacywi sprawiało przyjemność samo w sobie.
     Pogrzebałem w necie - owszem, u nas do kupienia (bo ta butelka odbyła długą podróż z Gruzji) w granicach 40-45 złotych. W pełni akceptowalna cena za wino tej jakości.

Impresyjka

7 wrz 2013


     Lekki wiatr, pełne słońce jak w lipcu, bez upału, 20 w cieniu. Zwykłe dźwięki, jak to na wsi: gdzieś gra radio, ktoś coś piłuje, przejeżdża ciągnik. I zabawne zestawienie - na kompletnie bezchmurnym niebie smugi za rejsowym odrzutowcem i gęganie gęsi.
     Chciałbym tu zostać dłużej, niż tylko na weekend.

Refleksje moskiewskie cz. 2

6 wrz 2013

     Okazało się, że nieomalże głównym powodem przyjazdu Asi do Moskwy była cerkiew Wasyla Błogosławionego na Placu Czerwonym. Obfotografowała ją ze wszystkich możliwych stron, łącznie z autoportretami na jej tle. Cerkiew jest jednym z najbardziej znanych i rozpoznawalnych zabytków Moskwy. Właściwie to powinna nazywać się "Sobór Opieki Matki Bożej na Fosie", bo rzeczywista cerkiew Wasyla Błogosławionego jest czymś w rodzaju przybudówki i została wzniesiona nad grobem tegoż Wasyla.

Refleksje moskiewskie

5 wrz 2013

     W Moskwie nie tylko piliśmy gruzińskie i abchaskie wino, były też inne atrakcje. A właściwie jedna, rozłożona w czasie: zwiedzanie Moskwy. Nie całej, rzecz jasna. Ustaliliśmy pewien program, który w całości udało się nam zrealizować. Magda i Asia były chyba nieco bardziej, niż ja, zainteresowane typowo turystycznym zwiedzaniem, ale to wynika przede wszystkim z tego, że ja w Moskwie byłem wielokrotnie, zaś Magda wróciła tam po 30 latach, Asia - po niespełna 10. Ja, co prawda, też miałem tę prawie dziesięcioletnią przerwę.

Psou

3 wrz 2013

     Psou to wino produkowane w Abchazji. Popularność zaczęło zdobywać jeszcze w latach sześćdziesiątych, w ZSRR. To białe półsłodkie wino z winogron Sovignon (w innych źródłach - Rkatsiteli), Riesling i Tsolikauri. Nazwa pochodzi od rzeki stanowiącej granicę między Abchazją i Rosją.


     Nie mogę powiedzieć, by mnie zachwyciło, ale coś w nim jest. Zapach i smak - kwiatki, ale złamane czymś nieuchwytnym, jakby lekką, śladową goryczką. Jednak w moim odczuciu nadaje się wyłącznie jako deser. Zawartość alkoholu niewielka, ok. 10%, więc, o ile słodycz nie przeszkadza, da się tego wypić ogromną ilość. My poprzestaliśmy na jednej butelce. Cena umiarkowana, w przeliczeniu z rubli na złotówki mniej-więcej 35 PLN.
     Księciem abchaskich win nazywane jest zwykle "Łychny" (tak to się wymawia, ale łacinką piszą tę nazwę Likhni). I znów - wino półsłodkie, 10% alkoholu, tym razem jednak czerwone. Robi się je z winogron o piękniej nazwie Izabella, ale to inna Izabella, niż hodowana poza Abchazja, bo skrzyżowana z jakimś lokalnym gatunkiem. Wino jest delikatne, o lekko poziomkowym smaku.
     Win półsłodkich mam na jakiś czas dość. Z przyjemnością otworzę gruzińskie czerwone wytrawne Saperavi, ale do tego trzeba przygotować coś solidnego, mięsnego do jedzenia.

Gruzińskie wina znów w Rosji

2 wrz 2013

     No i jak zwykle - zapomniałem, że trzeba fotografować etykiety...
     Trudno, po prostu notatka o przyjemnościach picia gruzińskiego wina. Rosja znów importuje wina z Gruzji, a że byłem ostatnio w Moskwie, nie mogłem sobie tej przyjemności nie zrobić. Legendarne wina: Khvanchkara, Kindzmarauli, Tvishi, Akhasheni, Saperavi, Alazani Valley… Najwięcej przyjemności miałem z kachetyńskiego Akhasheni (Achaszeni) - półsłodkie, z winogron o nazwie Saperavi. Wydawać by się mogło, że półsłodkie to jakiś kompot na deser, ale nic z tego. To naprawdę sympatyczne wino, wcale nie za słodkie, ma przyjemną cierpkość, z owocami - doskonałe. Ma niesamowity kolor, jak ciemny syrop z granatów, w smaku - owoce i nieco zaskakujący posmak karmelu na koniec.
     Kindzmarauli też lubię. Również jest klasyfikowane jako półsłodkie. Jest bardzo łagodne, na zakończenie pozostawia wrażenie lekkiej korzenności. Świetnie smakowało z serem.
     Zarówno Akhasheni, jak i Kindzmarauli najlepiej smakują, gdy są lekko, ale nie przesadnie ochłodzone - do 12-14 stopni. Próbowałem drugiego z nich w wyższej temperaturze - wówczas staje się za słodkie.
     Ceny win gruzińskich w Rosji są w tej chwili średnio wysokie. Akhasheni czy Kindzmarauli kosztuje (w przeliczeniu) 40-50 złotych, Khvanchkara - 80-90 złotych. To w sklepie. Za to w restauracji gruzińskiej Dżondżoli, w której zjedliśmy bardzo smaczny obiad za umiarkowane pieniądze, zamawianie zupełnie zwyczajnego gruzińskiego wina (produkowanego przez firmę Dugladze) wymaga chwili zastanowienia: od 200 do 400 złotych za butelkę. Tyle że za kieliszek najtańszego wina "domowego" trzeba tam zapłacić prawie 20 złotych...

Mateus rosé

19 sie 2013

     Lekko musujące różowe portugalskie. U nas dość dobrze znane, w USA - legenda pokolenia, które wychowało się na muzyce The Four Tops. Bezbłędnie rozpoznawalna butelka, zawierająca w pełni akceptowalny w upalne popołudnie napój (11% alkoholu). W warunkach trzydziestostopniowego upału akceptowalny właściwie do wszystkiego, bo nie za słodki (Mateus jest półwytrawny). Piliśmy do wieprzowiny z grilla - nie gryzło się.
     Swoją drogą właśnie podczas upałów lekko musujące wina znakomicie się sprawdzają, zależnie od typu - do mięsa, do deseru albo do owoców. Byle zimne!


A tak brzmi krótki opis tego wina w oryginale:
Vinho Jovem, fresco, frutado e versátil. Aperitivo, cozinha asiática e italiana, barbecues, saladas, mariscos. Trudno nie zrozumieć, prawda?

Steampunk Art

16 sie 2013

     Dwa przykłady przedmiotów w stylu steampunk. Trzeba przyznać, że zegarek balansuje na samej krawędzi tej stylistyki, ale jednak...




To, co zawsze chcieliście wiedzieć o diecie, ale baliście się zapytać

12 sie 2013

Dziesięcioro dietetycznych przykazań

1. Jedzenie z cudzego talerza się nie liczy! Jeżeli nikt nie widział, jak podkradasz, to i kalorii w tym nie ma - w końcu kradzione nie tuczy.
2. Jedzenie na imprezie się nie liczy! Kalorie zużywają się na tańce i aktywność towarzyską.
3. Tłuszcze i węglowodany z hamburgera i deseru nie liczą się, jeżeli neutralizujesz je napojem bez cukru.
4. To, co zawiniesz w liść sałaty, nie liczy się - tak czy owak, jesz sałatę.
5. Jedzenie na stojąco lub w marszu nie liczy się, bo się natychmiast zużywa.
6. Kalorie z lodów i czekolady nie liczą się, bo lody to antydepresant, a czekolada korzystnie wpływa na pracę mózgu.
7. Jedzenie podczas seansu w kinie nie liczy się, bo to nie jedzenie, tylko część rozrywki, i z kaloriami w ogóle nie ma nic wspólnego.
8. Jedzenie małych, odłamanych kawałków ciastek się nie liczy - tylko całe ciastko ma kalorie.
9. Jedzenie, którego próbujesz w czasie gotowania, nie liczy się, bo przed końcem gotowania nie ma w nim żadnych kalorii.
10. To, co zjadasz w towarzystwie innej osoby, nie liczy się. No, może liczy się, ale tylko w połowie, bo przecież rozkłada się na dwie osoby.
(Pomysł z sieci, opracowanie moje)

Vipera berus

     Leży sobie Vipera berus na poboczu drogi. Pewnie się grzeje, bo leży na słoneczku. Nie rusza się. Vipera berus, na pewno. Co prawda, nigdy wcześniej nie spotkaliśmy takiego stwora w naszej okolicy, ale "wstęga kainowa" na grzbiecie pozwala bezbłędnie rozpoznać. Kiedyś żmiję zygzakowatą widziałem, nawet kilka razy, tyle że w innym kolorze. Ta była brązowa, dokładnie jak na zdjęciu (zdjęcie nie moje, z netu).
     Nie rusza się to-to, więc postanowiłem natychmiast sprawdzić czy żyje. Okazało się, że żyje. Gdy powolutku zbliżyłem do niej patyk, zasyczała głośno i krótkim, bardzo szybkim ruchem uderzyła. Trafiła precyzyjnie w sam koniec kijka, a następnie bez nadmiernego pośpiechu odpełzła. Gdy się rozwinęła, zobaczyliśmy, że ma gdzieś tak 70 cm długości. Dalej już jej nie dysturbowaliśmy.

Visionario 2012 rosato delle Venezie

11 sie 2013


     Wino różowe z okolic jeziora Garda, wieloszczepowe. Zapach po wetknięciu nosa do kieliszka - owocowo-kwiatowy, dość przyjemny. W smaku również nieco owocowe, z sympatycznym dodatkiem śliwki i szczypty przypraw korzennych, ale z wyraźnie mineralną końcówką. Niewyczuwalny alkohol - a jest go 12,5%.
     Piliśmy to wino do bardzo lekkiego posiłku o charakterze śródziemnomorskim, przy pięknej słonecznej pogodzie, bez upału. W takich warunkach - bardzo odpowiednie.

P.S. Pogrzebałem i dowiedziałem się, że użyto do niego Refosco (szczep znany już doskonale w starożytnym Rzymie), Merlot i Pinot Noir.

Neil Gaiman - "Gwiezdny pył"

9 sie 2013

     Pierwszy raz w życiu sięgnąłem po książkę Gaimana. Wiele o nim słyszałem, wiem, że jest popularny prawie jak Pratchett, więc uznałem, że już pora, i któregoś upalnego popołudnia, sącząc różowe wino, przeczytałem w jednym podejściu. No i cóż, trudno, nie zostanę fanem ani Gaimana, ani - przy okazji - Pratchetta, ani tego gatunku. Ta dobrze napisana książka po prostu mnie nie zainteresowała. No nie wchodzą mi bajki, i już.
     Na lubimyczytać.pl niejaki pablo napisał między innymi: "Gwiezdny Pył polecam każdemu beż wahania. Starsze dzieci będą zachwycone magią i akcją, młodzież powinna przy nim zapomnieć na chwilę o swojej sceptycznej do wszystkiego postawie a dorośli przypomną sobie co czuje sześciolatek na myśl o wiedźmie! Polecam!" I to wszystko prawda. Mnie zabrakło tylko jednego - zainteresowania. Ale to nie książka jest winna, to po prostu nie mój rodzaj literatury.
     Mimo to: książka jest napisana dobrze, dobrym, lekkim w czytaniu językiem, bez zadęcia, z cieniutką warstewką humoru, a na dodatek ma łatwo przyswajalną konstrukcję. Akcja jest szybka, opisy i dialogi niezbyt rozwlekłe. Jeżeli więc ktoś lubi baśnie czy też fantasy (bo tak się to chyba teraz nazywa), to na pewno z przyjemnością "Gwiezdny pył" przeczyta. Nie za długa, na wakacje w sam raz.

Pillastro Primitivo i Peña Tejo


     Picie wina w samotności jest bez sensu (bo trąci alkoholizmem). Picie wina w towarzystwie wytrawnych znawców - też (bo przynajmniej ja czuję się nieco przytłoczony bezkompromisowo wykładaną wiedzą i zapominam, że chodzi o wino). Najlepiej pije się wino z ludźmi, których dobrze się zna, a jeszcze lepiej - jeżeli w tym jest jakiś dodatkowy sens albo zamysł. To może być jakaś okazja, konkretna butelka albo dobre zestawienie z jedzeniem.

     Tym razem najpierw było pierwsze, a potem drugie. Na pierwszy ogień do obiadu, którego głównym tematem było grillowane mięso (drób, wieprzowina i wołowina, wszystkiego po trochu, ale każde oddzielnie zamarynowane), poszła butelka Pillastro Primitivo 2010. Dostatecznie wcześnie otwarte, to wino daje sporo przyjemności, choć, być może, ktoś mógłby powiedzieć, że jest nieco ciężkawe. Ale mnie ten wiśniowo-dymny ciężar naprawdę odpowiada.
     A druga butelka to było Peña Tejo Reserva 2006. Tę butelkę dostałem w prezencie kilka miesięcy temu, ale chciałem otworzyć ją w obecności darczyńców i wypić razem z nimi. I tak się wreszcie stało. Dobrze, że zrobiliśmy przerwę między pierwszą i drugą butelką, bo wino z Utiel-Requena jest zupełnie inne, niż Pillastro. Ma niską taniczność, niską kwasowość, wydało mi się o wiele lżejsze, może dlatego że charakterystyczny dla beczki waniliowo-czekoladowy posmaczek nie przytłoczył owocowości wina. Trochę nawet zaskoczyło mnie długą końcówką. Ogólnie - bardzo sympatyczne. Miałem długą przerwę w kontaktach z winami z tego regionu, a chyba warto te kontakty odświeżyć. Poza tym mam dobre wspomnienia z Walencji.

     Do końca lata jeszcze daleko, więc można liczyć na następne ciekawe wrażenia z kolejnych butelek - tylko zapasy trzeba uzupełnić.

Letnie lektury patriotyczne cz. 2

8 sie 2013

      Co prawda, tym razem bardziej o filmach, niż o książkach, ale trudno, tytułu nie zmieniam.
     Dwa filmy, obejrzane dzień po dniu. "Obława" i "Pokłosie". Mam niewiele do powiedzenia o pierwszym z nich, bo do nieźle w sensie technicznym zrobionego filmu mam jedno zastrzeżenie: nie wiem tak do końca, o czym był. Owszem, zrozumiałem zawartą w nim opowieść, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że chodziło o samą opowieść, anegdotę. Jednak o co chodziło autorom filmu - słowo daję, nie jestem pewien. Może o to, co napisano na plakacie - o zdradę? Jeżeli tak, to - dla mnie - nie bardzo przekonująco. Trudno, może jakoś przegapiłem istotę sprawy.

Letnie lektury patriotyczne

     Urlop oraz parę weekendów minęły mi pod znakiem książek i filmów związanych z II wojną, okupacją i podziemiem. Trochę sam się zdziwiłem, że aż tyle byłem w stanie przyswoić, ale jakoś tak wyszło. Ilościowo to były głównie filmy: pięć sezonów "Czasu honoru" (czyli 65 odcinków), "W ciemności", "Obława", "Pokłosie". Książki: wciąż niedokończona "Morfina", "Czas honoru", "Czas honoru. Przed Burzą", "Egzekutor". To nie oznacza, że w tym czasie niczego innego nie czytałem, ale dziś - tylko o tych sprawach. A właściwie o części z nich, bo o "Czasie honoru".

Six Hats Pinotage Rosé 2011

5 sie 2013



     Dopiero się uczę różowych win. Potrafią być bardzo subtelne, wymagają chwili skupienia, za którą odwdzięczają się bogactwem aromatów i smaków. Tak właśnie wyszło z Six Hats Pinotage Rosé 2011, którego próbowaliśmy z Magdą ostatniej soboty. Otworzyliśmy butelkę do obiadu, w środku - na szczęście - niezbyt upalnego dnia (było gdzieś tak 25 stopni), pod ulubioną lipą.
     Początek był nieco deprymujący: wino bez wyrazu, nijakie. Postało chwilę i się zmieniło. A potem jeszcze raz się zmieniło. Po prostu wystarczyło poczekać. Najpierw nabrało smaku, a potem aromatu.
     Smak delikatny, czerwona porzeczka (ale nie kwaśna), trochę jabłka, trochę śliwki. I podobny zestaw owoców ujawnił się w zapachu - tyle że odniosłem wrażenie, że porzeczkę zastąpiła truskawka. Zapach sugerował wręcz słodycz. Z przyjemnością opróżniliśmy butelkę.

Rozważania o śmierci w upalną niedzielę

     Niby to zupełnie niewłaściwy czas (letnie upalne popołudnie) i niewłaściwe miejsce (na wsi, pod lipą, z zimnym piwem), ale co tam. W końcu nie zawsze i nie wszystko trzeba traktować śmiertelnie serio. O właśnie, śmiertelnie - i to jest słowo-klucz do Pizzerii "Kamikaze" Etgara Kereta. Autor wcale nie traktuje spraw ostatecznych z, jak to się mówi, należną powagą. Prowadzi nas do świata zaludnionego (?) przez duchy samobójców, w którym wszystko jest właściwie prawie tak samo, jak w normalnym świecie. Tyle że czytanie Kereta każe się zastanowić nad sensem określenia "normalny".

Relaks w świecie duchów samobójców?

2 sie 2013

     "Izrael to świetny kraj dla pisarza, bo wiele się dzieje. Osią każdej dobrej opowieści jest konflikt. No a tego ci u nas pod dostatkiem." To cytat z wywiadu (bodajże dla Playboya) Etgara Kereta. Postanowiłem coś Kereta przeczytać. Trafiła mi się Pizzeria "Kamikaze" - i wciągnęła od pierwszych stron. Wszystko wskazuje na to, że Keret jest specjalistą od krótkich, nieco szorstko-ironicznych fraz. Ale zobaczymy dalej. Na razie zapowiada się ciekawie.
     A poza tym potrzebuję chwili odpoczynku po książkach i filmach, które nazwałem "lekturami patriotycznymi". "Egzekutor", o którym wspominałem, mnie wykończył. Makabra. Ale czy odpocznę przy Kerecie, który akcję Pizzerii umieścił w świecie duchów samobójców? No, zobaczymy. Ciekawi mnie to o tyle, że nie należę do ludzi, którzy kategorycznie odmawiają innym prawa do dysponowania swoim życiem, z jego przerwaniem włącznie. Wszelkie rozważania na ten temat - właśnie rozważania, nie opisy - mnie zawsze interesowały. Przecież w tym, że żyjemy, musi być coś więcej, niż tylko instynkt. Albo wola Boga. Albo czysty przypadek. Trzeba jeszcze chcieć żyć. No to jak to jest, że niektórzy nie chcą?
     A tymczasem jutro piątek, ma być letni weekend pełną gębą, więc z zapasem różowego wina - na wieś!

1 sierpnia

31 lip 2013




Jak co roku, zatrzymajmy się na minutę i pomyślmy o tych, którzy walczyli, i o tych, którzy zginęli.

"Ślepowidzenie" Petera Wattsa

16 lip 2013

     Intelektualna akrobatyka, napisana nieco ciężkostrawnym - dla mnie - językiem. Nie mam dostępu do oryginału, a i moja znajomość angielskiego nie pozwala na ocenę jakości języka dzieła, więc nigdy się nie dowiem, czy tak napisał autor, czy też wynika to z tłumaczenia. Momentami język wydawał mi się niespójny, jak gdyby pisały to dwie różne osoby.

     ""Ślepowidzenie" to efektowna mozaika różnych koncepcji naukowych: psychologicznych, biologicznych, astronomicznych, wbudowanych w dynamiczną akcję. Watts niezwykle sprawnie żongluje tymi koncepcjami, które tworzą u niego świat jutra.
     Choć fabuła kręci się wokół pierwszego kontaktu z obcymi, niewiadomą pod każdym względem - to prawdziwym tematem powieści jest na pewno ludzkość, jej sens istnienia, sposób ewolucji. To wszystko opowiedziane jest w sposób interesujący, wplecione umiejętnie w fabułę. Choć momentami miałem wrażenie, że pseudonaukowe ozdobniki psują opowieść, bo czasem ciężko nadążyć za kolejnymi koncepcjami i biegiem akcji, to "Ślepowidzenie" ma wszystko to, co powinna mieć porządnej jakości książka science-fiction."

Casa de las Especias 2006 Jumilla

24 cze 2013

     Zdecydowanie w moim guście (Mikołaj, od którego tę butelkę dostałem w ramach wymiany, za butelkę legendarnego "Mamrota", musiał z naszych spotkań zapamiętać, jaki typ wina lubię). Nie wybitne, na kolana nie rzuciło, ale skoncentrowane, garbnikowe - bez żadnej przesady, doskonale pasujące do solidnego kawałka mięsa, przede wszystkim wołowiny. Dymny smak, kojarzący się ze śliwką kalifornijską, słodycz o czekoladowym posmaku. Niektórzy piszą o tytoniowym smaku - ja go nie poczułem.

Podróż w nieznane

Widoczność zero, lot na przyrządach... (znalezione w sieci)

Casa Safra Reserva 2007

21 cze 2013

     Trochę dziwne wino. Gdy otworzyliśmy i od razu spróbowaliśmy, to wydało się jakieś takie trochę puste, bez zdecydowanego wyrazu, ale też nie było odpychające. Otwarta butelka stała gdzieś tak półtorej godziny. Spróbowaliśmy znów - nadmiernie wyraziste nadal nie było, ale pojawiło się w nim parę całkiem przyjemnych rzeczy: wyraźna owocowość, jakaś wiśnia, czekoladowo-waniliowa (a może cynamonowa) słodycz na koniec. Takie wino dla wszystkich, niezbyt cierpkie, jak dla mnie trochę za dużo słodyczy. Tempranillo i Garnacha, a do tego Cabernet Sauvignon. (Tak jest napisane na kontretykiecie, ale gdzieś znalazłem informację, że jest w nim Merlot - nie wiem, autor opisu na butelce do Merlota się nie przyznał.) Ale z każdym łykiem stawało się przyjemniejsze. Dopiero pod koniec butelki dowiedziałem się, ile kosztuje: niecałe 13 złotych. No to za takie pieniądze to ono jest nawet bardzo dobre! Tylko do napisu "Reserva" odniósłbym się z rezerwą.
     No, może bez przesady z tym entuzjazmem, rewelacja to nie jest, ale tego, o czym piszą niektórzy blogerzy winni, czyli obornika czy tam ziemniaczanych obierków, nie wyczułem. Może mam zbyt plebejskie podniebienie. Ogólnie - podobało mi się, jak znajdę, to kupię parę butelek.