Rosja jawi mi się
dziś jako kraj o nieodgadnionej przyszłości, ale też i nieprzewidywalnej
przeszłości. Właśnie nieprzewidywalnej. Tyle razy przepisywano historię tego
kraju, tyle razy zmieniano historyczne drogowskazy w zależności od bieżących
potrzeb, że nie ma teraz czegoś takiego, jak książka pod tytułem "Historia
Rosji", z której moglibyśmy przynajmniej w skrócie tę historię poznać. To
znaczy są takie książki, ale stopniowo okazuje się, że prawie nic w nich nie
jest prawdziwe. Porażki stały się zwycięstwami, zwycięstwa - porażkami, ludzi,
którzy w swoim czasie nie odegrali żadnej znaczącej roli, wyniesiono później na
piedestały - i odwrotnie.
Krótko mówiąc,
doszło do tego, że niektórzy twierdzą, iż najpierw na świecie pojawili się
Rosjanie, a dopiero później dinozaury, zaś inni, że Rosja w ogóle nie istnieje
i nigdy nie istniała, bo nawet nazwę niejaka Moskowia ukradła niegdysiejszej
Rusi (która nota bene do dziś określana jest jako Kijowska).
Smutno się robi.
Rosja i Rosjanie (a przynajmniej te 86%, co popierają politykę i działania
Putina) już żyją w warunkach wojny. I nie jest ważne, że "oficjalnie"
wojny nie ma. Wojna jest w ich świadomości: odnowił się, i to z ogromną siłą, kompleks oblężonej twierdzy.
Biorąc pod uwagę
warunki życia większości Rosjan, ograniczenia nałożone przez ich własny rząd,
na przykład zakaz sprowadzania pasztetu z przetłuszczonych gęsich wątróbek czy
owoców morza, nie zrobią na nich absolutnie żadnego wrażenia. A retoryka
militarystyczna, skierowana na obronę matki-Rosji przed wrogiem, czyli przed
wszystkimi, doskonale współgra z tym poziomem życia i podlewanym kiepską wódą
patriotyzmem. A wszystkiemu winna jest Ameryka, jak zwykle. I proszę, tam jak
bili Murzynów, tak biją. A nawet zabijają. No to trzeba reagować! W Moskwie
odbywa się spontaniczna manifestacja protestu przeciw temu, co wyprawia
amerykańska policja. Rosja żąda stworzenia międzynarodowej komisji dla
wyjaśnienia, co tam się stało w tym Fergusonie. I w ogóle, Ameryka to
zboczeńcy, narkomani i mordercy (a Europa - sami geje).
A tak przy okazji - wskaźniki liczby zabójstw na 100 tys. mieszkańców (2012 rok):
USA - 4,8
Rosja - 9,2
(Tak dla porównania - dwa najniższe wskaźniki dla Europy Wschodniej: Polska - 1,2, Czechy - 1,0.)
(Tak dla porównania - dwa najniższe wskaźniki dla Europy Wschodniej: Polska - 1,2, Czechy - 1,0.)
Liczby mówią za
siebie. Danych dotyczących pijaństwa, alkoholizmu czy narkomanii pod ręką nie
mam, ale coś mi mówi, że też nie byłoby różowo. Natomiast wiem, że umieralność z powodu nadużywania zarówno narkotyków, jak i alkoholu jest w Rosji wyższa, niż w Stanach.
W sierpniu 1991
miał miejsce pucz tak zwanego Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego, który
miał powstrzymać rozpad imperium. Wygląda na to, że pucz jednak się udał, tyle
że ze skutkiem odłożonym. Do dzisiaj.