Kompleks oblężonej twierdzy

22 sie 2014

     Rosja jawi mi się dziś jako kraj o nieodgadnionej przyszłości, ale też i nieprzewidywalnej przeszłości. Właśnie nieprzewidywalnej. Tyle razy przepisywano historię tego kraju, tyle razy zmieniano historyczne drogowskazy w zależności od bieżących potrzeb, że nie ma teraz czegoś takiego, jak książka pod tytułem "Historia Rosji", z której moglibyśmy przynajmniej w skrócie tę historię poznać. To znaczy są takie książki, ale stopniowo okazuje się, że prawie nic w nich nie jest prawdziwe. Porażki stały się zwycięstwami, zwycięstwa - porażkami, ludzi, którzy w swoim czasie nie odegrali żadnej znaczącej roli, wyniesiono później na piedestały - i odwrotnie.
     Krótko mówiąc, doszło do tego, że niektórzy twierdzą, iż najpierw na świecie pojawili się Rosjanie, a dopiero później dinozaury, zaś inni, że Rosja w ogóle nie istnieje i nigdy nie istniała, bo nawet nazwę niejaka Moskowia ukradła niegdysiejszej Rusi (która nota bene do dziś określana jest jako Kijowska).
     Smutno się robi. Rosja i Rosjanie (a przynajmniej te 86%, co popierają politykę i działania Putina) już żyją w warunkach wojny. I nie jest ważne, że "oficjalnie" wojny nie ma. Wojna jest w ich świadomości: odnowił się, i to z ogromną siłą, kompleks oblężonej twierdzy.
     Biorąc pod uwagę warunki życia większości Rosjan, ograniczenia nałożone przez ich własny rząd, na przykład zakaz sprowadzania pasztetu z przetłuszczonych gęsich wątróbek czy owoców morza, nie zrobią na nich absolutnie żadnego wrażenia. A retoryka militarystyczna, skierowana na obronę matki-Rosji przed wrogiem, czyli przed wszystkimi, doskonale współgra z tym poziomem życia i podlewanym kiepską wódą patriotyzmem. A wszystkiemu winna jest Ameryka, jak zwykle. I proszę, tam jak bili Murzynów, tak biją. A nawet zabijają. No to trzeba reagować! W Moskwie odbywa się spontaniczna manifestacja protestu przeciw temu, co wyprawia amerykańska policja. Rosja żąda stworzenia międzynarodowej komisji dla wyjaśnienia, co tam się stało w tym Fergusonie. I w ogóle, Ameryka to zboczeńcy, narkomani i mordercy (a Europa - sami geje).
     A tak przy okazji - wskaźniki liczby zabójstw na 100 tys. mieszkańców (2012 rok):
     USA - 4,8
     Rosja - 9,2
     (Tak dla porównania - dwa najniższe wskaźniki dla Europy Wschodniej: Polska - 1,2, Czechy - 1,0.)
     Liczby mówią za siebie. Danych dotyczących pijaństwa, alkoholizmu czy narkomanii pod ręką nie mam, ale coś mi mówi, że też nie byłoby różowo. Natomiast wiem, że umieralność z powodu nadużywania zarówno narkotyków, jak i alkoholu jest w Rosji wyższa, niż w Stanach.

     W sierpniu 1991 miał miejsce pucz tak zwanego Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego, który miał powstrzymać rozpad imperium. Wygląda na to, że pucz jednak się udał, tyle że ze skutkiem odłożonym. Do dzisiaj.