Idioci? Prowokatorzy?

13 kwi 2015

     Zakładam, że głównym celem polskiego wsparcia dla Ukrainy jest niedopuszczenie do tego, by znów trafiła pod pełną kontrolę Rosji. Patrząc z tego punktu widzenia, można powiedzieć, że nasze wsparcie jest wręcz niedostateczne. Jednak w sytuacji, gdy w parlamencie ukraińskim występuje prezydent Komorowski i mówi o polskim poparciu dla europejskich dążeń Ukrainy, a kilka godzin później ten sam parlament uchwala ustawę, która uznaje prawny status uczestników walk o niezależność kraju w XX wieku, w tym członków Ukraińskiej Armii Powstańczej, bardzo trudno jest nadal bez zastrzeżeń powtarzać tezę o bezwarunkowym poparciu. Jestem przeciwnikiem teorii spiskowych i zwykle twierdzę, że nie trzeba dopatrywać się spisku tam, gdzie wszystko tłumaczy zwykła głupota. Ale powstała taka sytuacja, że określenie "głupota" już nie wystarcza.
     No to spróbujmy się nad tym zastanowić. Za przyjęcie ustawy głosowało 271 członków parlamentu, który liczy 450 deputowanych. Konieczne minimum dla przegłosowania stanowiło więc 226. Zakładam, że część z tych 271 głosujących za ustawą stanowili nacjonaliści, i tych pod uwagę nie bierzemy, z nimi wszystko jest jasne. A co z resztą? Są za młodzi i nie wiedzą, co robiła UPA na Wołyniu? Nikt im nie powiedział, że chwilę wcześniej przed nimi stał prezydent jednego z nielicznych krajów, które właściwie bezwarunkowo ich popierają? Nikt im nie przypomniał, że to wszystko dzieje się w dniu, który dla wielu (szczególnie konserwatywnych) Polaków ma szczególne znaczenie, choć bez bezpośredniego związku z Ukrainą? Niewiedza? Bezmyślność? Trudno uwierzyć.
     Ale cóż, widocznie świat tak wygląda. W ten obraz świata wpisuje się, na przykład, propozycja strony rosyjskiej, która sprowadza się do tego, że oni pozwolą nam zbudować pomnik w Smoleńsku, jak my pozwolimy na uhonorowanie żołnierzy i jeńców rosyjskich, którzy zginęli podczas wojny polsko-bolszewickiej. Jedno to katastrofa, w której giną czołowi politycy Polski, drugie – upamiętnienie najeźdźców… No i pewnie teraz latami będzie trwało targowanie się – komu, gdzie, za co i kiedy postawić pomnik. Koszmar.
     A wracając do Ukrainy: pracuję z Ukrainką, która jest zdumiona i oburzona tym, czego "dokonał" ukraiński parlament. Gdy rozmawialiśmy o tym, nie użyła słowa "prowokacja", ale powiedziała, że wyobraża sobie, że wielu Polaków czuje się tak, jakby ktoś napluł im w twarz.
     Nie bardzo wiem, jak na to wydarzenie reagować. A nie reagować nie sposób. Wiedza Ukraińców, szczególnie młodych, na temat ciemnych stron działalności UPA, jest właściwie żadna, o czym trzeba pamiętać. Tak samo jest z wiedzą o Katyniu u Rosjan – mało jest takich, którzy w ogóle cokolwiek słyszeli. Dla Polaków to są sprawy o pierwszorzędnym znaczeniu, dla innych - nie. Niewiedza nie jest jednak wystarczającym argumentem w przypadku działalności parlamentu, w szczególności uchwalania ustaw o sporym wydźwięku historycznym. Choć jak się posłucha tego, co czasem na różne tematy wygadują nasi posłowie… I dlatego jednak chciałbym wierzyć, że na Ukrainie zadziałał w większym stopniu idiotyzm do spółki z niewiedzą, niż chęć naplucia w twarz Polakom. Chciałbym...
     A poza tym jeżeli ustawimy barykadę składającą się z rozmaitych historycznych i współczesnych zaszłości, to spoza niej niewiele zobaczymy. Przecież do tego, o czym już tu wspomniałem, można dodać jeszcze pomnik Czterech Śpiących i pomnik gwałconej przez czerwonoarmistę kobiety, zamiar "Nocnych wilków" przejechać przez Polskę, zbliżające się obchody rocznicy zakończenia II wojny światowej, doroczne pojawienie się na ulicach Rygi weteranów łotewskiego legionu SS i wiele, bardzo wiele innych wydarzeń. A to wszystko na tle napięcia między Zachodem i Rosją.
     Dla nie bardzo leniwych – link do artykułu Ukraiński intelektualista: Polacy, wybaczcie mi Wołyń. Dla jeszcze mniej leniwych, a na dodatek zdolnych do przeczytania tekstu po ukraińsku - link do oryginału: Пробачте мені, браття-поляки!