Jacek Skowroński - "Zabić, zniknąć, zapomnieć"

22 gru 2013

     Z mojego punktu widzenia - przeczytać, ziewnąć, zapomnieć. Ciekawe, że przeczytałem tę książkę w jednym podejściu, nieomalże nie przerywając lektury. Ma jedną bardzo duża (z mojego punktu widzenia) zaletę - dobrze utrzymany rytm. Bardzo to lubię. Szarpany rytm narracji mnie drażni i czasem wręcz uniemożliwia skupienie się na treści. A pan Jacek Skowroński ma dobry sposób prowadzenia narracji - w równym, pozwalającym na spokojną percepcję rytmie, którego nie zakłóca nawet dwutorowość opowieści.
     Owa dwutorowość polega na tym, że poznajemy (umownie) na zmianę współczesne losy bohatera, który jest płatnym zabójcą, i jego historię, czyli to, jak się stał tym, kim jest. Czytając recenzje, zauważyłem, że wielu czytelnikom to przeszkadzało. Mnie - wcale. Dla mnie problemem stała się zbytnia przewidywalność, sztampowość akcji. Chłopak z domu dziecka, który nie wie, co ma zrobić z własnym życiem, po pewnych dość prostych manipulacjach staje się narzędziem. Trochę mało wiarygodna jest też przemiana z prostaczka w przebiegłego, inteligentnego "Bonda à rebours". Ale jeśli już autor zdecydował się na prowadzenie postaci w tę stronę, to warto było bardziej uwypuklić zdolności aktorskie bohatera.
     Szczególnie końcówka nieco rozczarowuje przewidywalnością - trochę jakby przepisana z amerykańskiego filmu. Mimo to - lektura na leniwe niedzielne popołudnie, bez zobowiązań. Albo na kilkugodzinną podróż pociągiem. Da się czytać, ale - przeczytać, ziewnąć, zapomnieć. Światek płatnych zabójców jest mroczny i groźny, ale tylko podczas czytania.