Zdecydowanie w moim guście (Mikołaj, od którego tę butelkę dostałem w ramach wymiany, za butelkę legendarnego "Mamrota", musiał z naszych spotkań zapamiętać, jaki typ wina lubię). Nie wybitne, na kolana nie rzuciło, ale skoncentrowane, garbnikowe - bez żadnej przesady, doskonale pasujące do solidnego kawałka mięsa, przede wszystkim wołowiny. Dymny smak, kojarzący się ze śliwką kalifornijską, słodycz o czekoladowym posmaku. Niektórzy piszą o tytoniowym smaku - ja go nie poczułem.
Casa Safra Reserva 2007
21 cze 2013
Etykiety:
Casa Safra Reserva 2007
Trochę dziwne wino. Gdy otworzyliśmy i od razu spróbowaliśmy, to wydało się jakieś takie trochę puste, bez zdecydowanego wyrazu, ale też nie było odpychające. Otwarta butelka stała gdzieś tak półtorej godziny. Spróbowaliśmy znów - nadmiernie wyraziste nadal nie było, ale pojawiło się w nim parę całkiem przyjemnych rzeczy: wyraźna owocowość, jakaś wiśnia, czekoladowo-waniliowa (a może cynamonowa) słodycz na koniec. Takie wino dla wszystkich, niezbyt cierpkie, jak dla mnie trochę za dużo słodyczy. Tempranillo i Garnacha, a do tego Cabernet Sauvignon. (Tak jest napisane na kontretykiecie, ale gdzieś znalazłem informację, że jest w nim Merlot - nie wiem, autor opisu na butelce do Merlota się nie przyznał.) Ale z każdym łykiem stawało się przyjemniejsze. Dopiero pod koniec butelki dowiedziałem się, ile kosztuje: niecałe 13 złotych. No to za takie pieniądze to ono jest nawet bardzo dobre! Tylko do napisu "Reserva" odniósłbym się z rezerwą.
No, może bez przesady z tym entuzjazmem, rewelacja to nie jest, ale tego, o czym piszą niektórzy blogerzy winni, czyli obornika czy tam ziemniaczanych obierków, nie wyczułem. Może mam zbyt plebejskie podniebienie. Ogólnie - podobało mi się, jak znajdę, to kupię parę butelek.
"Bomba. Alfabet polskiego szołbiznesu" - Karolina Korwin-Piotrowska
19 cze 2013
Zastanawiam się, co można powiedzieć o tej książce - bo przecież beletrystyka to nie jest. Publicystyka? Może, w jakimś stopniu. Pewnie należałoby ją włożyć na półkę z napisem "Krytyka kulturalna" albo coś w tym rodzaju.
Pani Karolina Korwin-Piotrowska pisze przyzwoitym językiem, mimo że od czasu do czasu używa określeń żargonowych i wulgaryzmów. Jednak wcale nie powoduje to, że język jest przesadnie barwny. Przeciwnie, odniosłem wrażenie, że pisze prawie tak, jak mówi. No, może mniej nerwowo, bo gada szybko i z zaangażowaniem, a przy czytaniu tego się nie czuje.
Shit goes around me
13 cze 2013
Czytam książkę, o której teraz nie chcę pisać, mimo że mnie zaciekawiła. Wrócę do niej później. Napisała ją pani K. K.-P. Czytałem ją ostatnio w czasie weekendu i przeczytałem dwie trzecie, i to tylko dlatego nie całą, bo trzeba było kosić, wycinać suche badyle, cieszyć się latem na wsi, piec żeberka na grillu i pić piwo, dużo piwa!
Może wreszcie nadejdzie lato?
6 cze 2013
Dla mnie lato - to czerwiec, lipiec i sierpień. Tak mi zostało z dzieciństwa. W związku z tym oczekuję letniej pogody od pierwszego dnia czerwca aż do ostatniego dnia sierpnia. Nie mam nic przeciwko letniej pogodzie nawet od kwietnia do października, ale to tylko pogoda, a lato - to jak wyżej.
A tu co? Ano właściwie nie wiadomo co. Zima była długa, z okropnie przeciągniętą końcówką - no nijak nie mogła się skończyć. Łagodnego przejścia do wiosny, jak i samej wiosny prawie nie było. To było kilka dni, a potem przyszła zapowiedź lata. Ale na zapowiedzi na razie się skończyło. Już czerwiec, a temperatury są takie nie przesadne, no i ta ilość wody, która z góry się leje... No ile można?! Co prawda, na długi weekend (ten na Boże Ciało) ja osobiście narzekać nie mogę. Może bez upałów, ale było przez trzy dni ładnie (prawie), a padać tak naprawdę zaczęło w niedzielę po obiedzie. No, jeszcze którejś nocy lało, ale to się nie liczy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)