"Morfina" Szczepan Twardoch

16 kwi 2013


     O tej książce krytycy i recenzenci mówią w samych superlatywach. Chwalą Twardocha za konstrukcję powieści, za język, za dbałość o szczegóły, za zręczne granie stereotypami - no właściwie za wszystko. Gdy popytałem tych, którzy książkę przeczytali - też wszyscy twierdzą, że to wybitna powieść. Ja sam wciąż jej nie doczytałem (jestem gdzieś tak w połowie), ale już teraz mogę potwierdzić: tak, to jest wydarzenie w polskiej literaturze współczesnej. Ale mam z "Morfiną" problem. Zupełnie, ale to naprawdę zupełnie nie mogę zanurzyć się w języku Twardocha. Rozumiem, dlaczego jest taki, a nie inny - ale nie mogę. Nie odpowiada mi, czyta się ciężko. Nie ma w nim przesadnej archaizacji, co najwyżej lekkie upodobnienie do przedwojennego brzmienia polszczyzny, więc nie o to chodzi. Sądzę, że trudność sprawiają mi liczne fragmenty, gęsto rozsypane po całej książce, przypominające język Gombrowicza. (Nie znaczy to bynajmniej, że Gombrowicza znam - też mi nigdy nie wchodził, ale mniej-więcej kojarzę sposób pisania.)
     Skojarzenie z Gombrowiczem powtarza się właściwie w każdej recenzji, czyli zapewne się nie mylę. Długie zdania, pozbawione "normalnej" interpunkcji, płynne prześlizgiwanie się między warstwami bardziej czy mniej rzeczywistej rzeczywistości, zjeżdżanie w narkotyczne majaki - a w tym wszystkim próba zrozumienia własnej tożsamości bohatera. Ta próba ciągnie się przez wszystkie jego działania i zaniechania i jak od ścian odbija się od uzależnienia od morfiny i od kobiet - żony, kochanki i przede wszystkim matki. Wszystko to jest podane w sosie z groteski, ale bez przesady. To taka groteska codzienna, groteska grozy życia, istnienia i wojny.
     Po przeczytaniu kilku pierwszych stron obawiałem się, że wraz z autorem ugrzęznę w demitologizacji Polski przedwojennej i walczącej, ale nie. Wygląda na to, że Twardoch miał świadomość zagrożenia i w pełni świadomie rafę ominął. Całe szczęście, bo wówczas na pewno nie dałbym rady książki dokończyć.
     Wiem już, co mnie czeka, wiem, że będę zmagał się z lekturą, ale spróbuję. Bo jest w tej książce coś, co - mimo że jej "transowość" nie bardzo mi odpowiada - nie pozwala tak po prostu odłożyć ją na półkę.