Powoli, bardzo powoli uczę się białych win. Dla mnie to proste: czerwone wina generalnie są bardziej wyraziste i zdecydowane w smaku i zapachu, niż białe. Nie znaczy to, że smak i zapach białych win jest słabszy. Nic podobnego! Jest po prostu nieco delikatniejszy i trochę trudniej (dla mnie!) wyczuć składowe.
I próbowane ostatnio (również wczoraj) Fleur de Roche Sauvignon Blanc z Gaskonii było dobrym przykładem. Po pierwsze, mam problem z francuskimi winami, bo są często droższe od innych - w stosunku do jakości. Po drugie, jeżeli już Gaskonia, to Armagnac, foie gras i d'Artagnan, a nie białe wino. Po trzecie, od jakiegoś czasu wiem (głównie z lektury), że centrum produkcji dobrego Sauvignon Blanc przeniosło się na przeciwną stronę globu i znajduje się w Nowej Zelandii. Nawet przypomniałem sobie, że nie tak dawno piłem Kim Crawford Marlborough Sauvignon Blanc. Osoba, której zdanie o winach cenię, powiedziała mi też o Cloudy Bay Sauvignon Blanc, też z regionu Marlborough (zajrzałem do netu, sprawdziłęm ceny - powyżej 100 złotych za butelkę…). I ta właśnie osoba bez pytania z mojej strony określiła Fleur de Roche jako "niezłe". Ufam więc, że moje dość pozytywne odczucia w stosunku do tego wina nie są błędne.
W kieliszku - bardzo jasne, słomkowe. Zapach owocowy (chyba najbliższym określeniem byłoby "cytrusowy"), smak też, ale tylko na początku. Potem owoce gdzieś znikają i zostaje zupełnie inny, łąkowo-mineralny smak. Nie miałem możliwości bezpośredniego porównania z winami z Marlborough, ale Fleur de Roche zrobiło na mnie naprawdę dobre wrażenie. Uczę się!
P.S. Trochę zmieniam format postów - od teraz tytuły będą wyglądały inaczej.