Z przyjemnością otworzyłem dzisiaj - do obiadu, a właściwie przed obiadem - drugą butelkę Solaz Blanco. Dokładnie takie samo, o którym wspominałem już wcześniej. Ale wrażenia były nieco inne - lepsze. Może dlatego że od początku rozmawialiśmy z Asią o wrażeniach. No i tak: wino jest łagodne i spokojne, niska kwasowość, na początku zapach tylko mineralny, ale po jakimś czasie pojawiają się nuty kwiatowe, w smaku na początku dominuje cytrus (mnie się skojarzyło z cytryną), potem, przy kolejnym kieliszku, pojawia się ledwo wyczuwalne jabłko. Najciekawsze dla mnie było to, że przy daniu o charakterze azjatyckim w smaku pojawił się miód. Bez jakiegokolwiek śladu słodyczy, ale jednak miód. Bardzo ciekawe wrażenie. Może wywołał to imbir, którego wyczuwalna ilość była w jedzeniu, nie wiem.
Tak czy owak, polubiłem to wino. Chyba niepotrzebnie, bo w naszych sklepach go nigdy nie widziałem (te dwie butelki przyjechały z Hiszpanii). Trudno, mam jeszcze mały łyk w kieliszku...