Kolejna butelka z podpisem Rodolfo "Opi" Sandlera: The Waxed Bat 2013, cabernet sauvignon, shiraz, malbec. I znów trafione, wino w moim guście. Jak na niezbyt drogie wino - bardzo solidne, raczej po tej cięższej stronie, bo świetnie nadaje się do niezbyt chudego smażonego, pieczonego lub grillowanego mięsa albo do tego, co amerykanie nazywają comfort food, czyli sycących zapiekanych dań z mięsem i serem. Wszystko ma na swoim miejscu, bo jak specjalista weźmie wymienione trzy szczepy, to coś dobrego wyjść musi.
Wino argentyńskie, 14,5% alkoholu. Pan Sandler napisał, że zrobił to wino, by upamiętnić swojego dziadka i jego piwnicę, pełną butelek, zapieczętowanych woskiem, i nietoperzy - stąd nieco dziwaczna nazwa.
Z pełną świadomością zrobiłem też następujący eksperyment: odrobina kajmaku (Magda akurat robi mazurki), a potem łyk The Waxed Bat - koszmar! Nie pijcie tego wina ze słodyczami! Mięso, aromatyczny ser - tak, ale nic słodkiego, bo i z deseru, i z wina pozostaną jak najgorsze wrażenia.