W jednym z naszych ulubionych, choć niezbyt często odwiedzanych (ze względu na usytuowanie) sklepów, czyli w Lidlu, od jakiegoś czasu można kupić wina z bardzo interesującymi słowami na etykietach: Amarone, Barolo, Priorat, Saint-Emilion… Na początek przytoczę kilka opinii o tych winach, które znalazłem w bezbrzeżnej sieci, a dopiero potem powiem coś sam.
Oto te opinie, wraz ze źródłami (usunąłem tylko kilka literówek):
Jak być powinno, Amarone poddałem dekantacji (zaraz po otwarciu – nos alkoholowo-owocowy. W smaku przedziera się cierpkość, dosyć silna kwasowość i brak owoców).
Po dekantacji zapach traci, staje się niewyczuwalny. Smak jest łagodniejszy, cierpkość traci intensywność, kwasowość jest słabsza. Alkohol niewyczuwalny. Wino jest jednak niewyraziste, płaskie, bez głębi. Nie smakuje jak Amarone, choć pije się je całkiem w porządku. Niestety to za mało… (http://www.winopodlupa.pl)
Wino jest pijalne, ale przeciętnego poziomu Valpolicella Classico zwykle jest ciekawsza, bardziej ekstraktywna i czystsza smakowo niż to Amarone. Brakuje wszystkiego, ale zwłaszcza problematyczna jest nicość budowy, wyrazistości, aromatów. To wino jest płaskie, puste, jednostajne, monotonne i daje wrażenie trunku za 20pln. Rozumiem, że mamy kryzys, ale proponowanie tej butelki w cenie 55 pln to jakiś absurd! Za 60 kilka złotych możecie w każdym sklepie winiarskim dostać zdecydowanie lepsze Ripasso! (http://najlepszewina.wordpress.com)
Pierwszą z nich jest Amarone della Valpolicella Classico 2008, które w sklepach sieci Lidl będzie dostępne w cenie 55,55 zł. Przez wielu znawców bywa żartobliwie określane jako James Bond wśród win. Ciemna barwa tego trunku oraz złożone i wyraziste aromaty wynikają z procesu produkcji, który rozpoczyna się od podsuszania dojrzałych winogron przed fermentacją, skutkiem czego tracą one połowę masy. W efekcie tego zabiegu wino osiąga wyjątkowe stężenie alkoholu. Zgodnie z wymogami prawnymi Amarone przed sprzedażą dojrzewa minimalnie 2 lata. (http://przegladhandlowy.pl)
Amarone della Valpolicella Classico 2008 należy do win, które zaliczyć można do tzw. "wyższej półki cenowej Lidla". Sieć zdecydowała się na wprowadzeniu do swojej oferty win powyżej 30 zł ponieważ pierwsze podsumowania dotyczące sprzedaży tych z promocji francuskiej wskazały, że wina w każdej grupie cenowej odnalazły swoich zwolenników, zarówno w grupie do 20 zł, do 30 zł, a także powyżej 50 zł.
Amarone della Valpolicella Classico 2008 pije się całkiem przyjemnie. Jednym słowem: charakteryzuje się ono właściwym poziomem słodyczy, kwasowości i garbników. Co prawda nos jest słabo wyczuwalny lecz w smaku poczuć można bardzo delikatne nuty wanilii i owoców leśnych. Finisz - przyjemny i długi. Wysoki poziom alkoholu (tj. 14%) prawie niewyczuwalny. Jest to bardzo dobre wino po które z przyjemnością sięgnę przy najbliższej okazji. (http://wine-travel-food.blogspot.com/)
Amarone della Valpolicella Classico 2008 – kolejny no-name pojawiający się tylko po to, by Lidl mógł chwalić się sprzedawaniem za bezcen bardzo znanej nazwy. Smakuje jak Amarone rozrobione pół na pół z wodą, przez co cena 55,55 zł zyskuje całkiem nowy kontekst. Pije się nieźle, ale naprawdę lepiej wyjdziecie na kupieniu normalnej, dobrej Valpolicelli za 30 parę złotych takiej jak ta. (tu jest link do omówienia wspomnianej Valpolicelli za… 42 złote) (http://winicjatywa.pl/)
Amarone to wino produkowane z podsuszanych winogron, dzięki czemu staje się bardziej esencjonalne, mocniejsze, głębsze i nieco słodsze.
A tutaj wino może nie cienkie, ale do tej głębi, do tej ekstraktywności Amarone całkiem mu daleko.
Nie jest złe to wino, naprawdę, piję i jest zupełnie spoko… Tylko trochę się rozczarowałem. (http://dotrzechdych.pl/)
Barolo 2008
A.Vi.P. S.p.A. Barolo 2008
Generalnie jestem przeciw. Jestem przeciw Barolo za 30 zł. Najsłynniejsze wino włoskie, które według przepisów musi leżakować 3,5 roku, za cenę półtora Carlo Rossi to jest jazda po bandzie, której nie popieram. Pisałem już o tym tutaj przy okazji (paskudnego) Barolo Morando z Biedronki za 30 zł, powtórzyłem tutaj przy okazji Barbaresco za 29 zł. Jestem za udostępnianiem takich sławnych win szerokiej rzeszy konsumentów, jestem za niskimi cenami, ale musi być jakaś granica rozsądku, bo potem problemem staje się przekonanie człowieka, że za prawdziwe Barolo trzeba zapłacić 120 zł i że są to czasem dobrze wydane pieniądze. W dodatku nie wiadomo, jak w swej skrytości firma A.Vi.P. (w rzeczywistości jest to wielka rozlewnia Fratelli Martini Secondo Luigi) może sprzedawać to wino za 7€, skoro obecna cena hurtowa Barolo to ok. 8€ za litr.
Gwoli uczciwości informuję jednak, że wino jest przyzwoite. Przypomina nawet prawdziwe Barolo swym nieco zgasłym, przeleżałym owocem i mocnymi garbnikami. Jest to erzac, imitacja Barolo, ale przynajmniej uczciwa, jesteśmy lata świetlne od zepsutego octu wciskanego ongiś pod nazwą Barolo przez Biedronkę. Na pierwszy kontakt – może być. Tylko proszę, sięgnijcie potem po prawdziwe Barolo takie jak to albo to albo to. (33 zł, Lidl) (http://winicjatywa.pl/)
No cóż. Jakiś ślad po Barolo owo wino nosi. Jest zatem wyraźna kwasowość, aż przesadnie wykrzywiająca usta. Garbnik wysusza do tego stopnia, że przez moment trudno nabrać tchu. Alkohol grzeje intensywnie na podniebieniu. Zestaw bardzo wyrazistych impulsów, przypominających Barolo, ale… Problem polega na tym, że cały ten pakiet mocy jest zupełnie nieskoordynowany, każdy element jest oderwany od pozostałych i nie tworzy kompleksowej całości, nie buduje nawet grama krągłości tego wina. A do tego jest nadzwyczaj ciężkie, strasznie męczy po pierwszym kieliszku i sporo brakuje mu do dobrej klasy Barolo. W aromatach króluje leśne podszycie, chociaż trzeba się go doszukiwać trochę na siłę. Z języka wraca głównie alkoholowe retro – to już poważna wada. Po relacji Wojtka Bońkowskiego na Winicjatywie, zastanawiam się czy nie dostaliśmy czasem dwóch różnych win, zabutelkowanych pod tą samą etykietą. Kuba Jurkiewicz, z którym m.in. próbowałem tego wina, miał podobne doznania do moich. Mimo wszystko, mamy Barolo za trzy dychy o niebo lepsze niż to z Biedronki. Po raz kolejny niemiecka solidność wygrywa z portugalskim “lekko-bytem”. Osobiście lepiej oceniam poprzednią edycję tego wina z 2005 rocznika. (http://najlepszewina.wordpress.com/)
Przepraszam, czy to Barolo? Nie, ale mi smakuje
Barolo to jedno z najsławniejszych i najwyżej cenionych włoskich win. Ceny tego wina kształtują się bardzo wysoko, w zależności od rocznika rzecz jasna. Barolo z rocznika 2005 znalazłem w cenie nawet ponad 200 złotych. W Lidlu to legendarne wino znalazło się za 27,99. Czego można oczekiwać? Otóż wino nie jest złe. Ma przyjemny zapach, delikatny. Kolor przejrzysty, nawet bardzo. W smaku łagodne, lekka cierpkość. Ciężko wyrzuć konkretne owoce, choć ja skłaniałbym się do wyczuwania porzeczek. Wino pije się bardzo przyjemnie i bardzo dobrze. Smak i cena pasują świetnie do przyjemności, którą uzyskujemy z picia. Pytanie, czy w tej cenie i smaku to Barolo, legenda win, czy już nie? Czy ta nazwa powinna się znaleźć na tym winie? Zostawmy to na boku, a cieszmy się z tego, co otrzymujemy w ustach, bo cena i smak były warte zakupu. (http://www.winopodlupa.pl/)
Vinya Carles Crianza 2007 (Katalonia)
Legendarny jest region i legendarne są wina z Prioratu. Wino w smaku mocno taniczne – wynik leżakowania w beczkach z dębu francuskiego i amerykańskiego. Ale taniny nie dominują, mocne nuty korzenne wyraźnie pieprzowe wręcz ostre i pikantne. Doskonałe wino o skoncentrowanym smaku , twarde , męskie , wyraziste a wręcz ziemiste. Pełne w ustach. Niezła butelka zdecydowanie nie dla każdego ale każdy powinien spróbować żeby choć trochę zrozumieć Priorat. I najlepiej przed wypiciem niech pooddycha parę godzin, dużo zyskuje. (http://przywinie.pl/)
Apelacja Priorat jest niewielka, a wydajność zbiorów jest legendarnie niska. Zatem pole dla ewentualnych "łamistrajków" chcących zaproponować tanie wina z Prioratu jest stosunkowo niewielkie. Tym bardziej byłem zaskoczony po otrzymaniu z Lidla wina z tamtego regionu za niecałe 20 złotych. Węszyłem zagrywkę marketingową w stylu "przyciągniemy klienta tanim Prioratem, a nadrobimy to sobie sprzedając kilka jogurtów". No cóż, jeśli rzeczywiście taka była strategia dyskontu, to raczej jednorazowa. Vinya Carles nie ociera się nawet o wielkość, głębię i wielotorowość win ze swojego sąsiedztwa. Absolutnie nie można na jego podstawie wyrabiać sobie zdania o regionie. Abstrahując jednak od apelacji, trzeba przyznać, że jest to wino po prostu bardzo smaczne i nieźle zrobione. Wyraźnie owocowe, z akceptowalnymi nutami beczkowymi i rewelacyjnie wtopionym wysokim (14,5%) alkoholem. Po delikatnym schłodzeniu piło się je z dużą przyjemnością. Polecam je wszystkim chcącym spróbować rześkiej Hiszpanii i wszystkim, którzy chcą zmieścić się w dwóch dyszkach za butelkę wina. Ale jeśli ktoś chce zacząć przygodę z Prioratem, niech na start wybierze inną butelkę. (http://bialenadczerwonym.blogspot.com/)
Dobry, ciężki Priorat
Nos mocno alkoholowy. Smak wyraźnie alkoholowy i kwasowy, lekko piekący, ale i gdzieś z wyczuwalną bardzo delikatną słodkością po przełknięciu. Głównie jednak czuć nuty beczkowe i silny 14,5% alkohol.
Ciężkie, mocno alkoholowe wino. Ale smaczne. (http://www.winopodlupa.pl/)
Ta crianza to klasyczny skok na kasę - znana nazwa, znana apelacja i niska, kusząca cena. Ale tę piosenkę nuciliśmy juz wiele razy. Do znudzenia. Wino "jako takie", zaledwie poprawne, ale to komplentne "no name wine". Produkowane wszędzie i nigdzie. Wino-ksero. Czereśniowy kolor, czereśniowe smaki i aromaty, troche drewniane, sztuczne (może jednak użyte chipsy zamiast beczek?). Wino da się wypić, tylko że nic z tego nie wynika... Oczywiscie w tych kategoriach cenowych pijalność może być atutem. Ktoś przy stole uznał (chyba w malignie, trawiąc spożyte tłustości), że wino jest "dość nawet sexy". Hmm... jeśli już, to jest to wdzięk steranej portowej dziwki niż eleganckiej kurtyzany. Ale - co kto lubi. (http://winoikino.blox.pl/)
Uff, dużo tego. Jak widać, opinie różne, ale ze zdecydowaną przewagą negatywnych. No i mamy problem: czy przyjąć, że "wielkie wino" ma być wielkie - i drogie, i w związku z tym pogodzić się z jego niedostępnością dla naszych przeciętnych portfeli, czy też jednak kupować - po to, żeby spróbować choćby i tej "namiastki", tej słabszej wersji dla "ludu". Sam do końca nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, choć wiem, że akurat w winach cena najczęściej ma coś wspólnego z jakością. Ale tylko na poziomie abstrakcyjnych rozważań. W realu zaś - raczej tak, głosuję za wersją drugą.
Zupełnie inną sprawą jest gust, o którym się podobno nie dyskutuje. Otóż parę razy w życiu próbowałem Barolo. Wcale nie z Lidla czy Biedronki. I nie, to nie moje wino. Było dobre, ale nie dla mnie - w przeciwieństwie do Amarone, które nazywam "winem mojego życia". I te dwie butelki lidlowego Amarone, które ostatnio dostałem od przyjaciół w prezencie, też wypiję - mam nadzieję, że razem z nimi - z przyjemnością. A eksperci, ci, których stać na wino po 200-300 złotych, oraz ci, którzy dostają wina od firm do degustacji - niech piją i opisują swoje wrażenia. Chętnie czytam recenzje i opisy win, bo czegoś nowego zawsze się dowiaduję i wiem, na co zwracać uwagę, w tych tanich i w tych drogich, których, być może, nigdy nawet nie spróbuję.
A tymczasem, kończąc swoją szklaneczkę tempranillo (taniego, z Carrefoura), wrzucam to do sieci i wracam do lektury "Nielegalnych".
P.S. Nawiasem mówiąc, nie dalej jak w ostatnią sobotę wypiliśmy dwie butelki Vinya Carles - i rzeczywiście, nawet jeżeli nie jest to typowe wino dla regionu Priorat, to było całkiem niezłe.