- Cieszysz się,
że mnie słyszysz? - zazdrośnie pyta stryj.
- Jestem
szczęśliwy, - bez przekonania oświadcza Simon. - Jakim cudem? Skąd?
- Ja? Z Paryża.
- A co ty tam
robisz?
- Ja? Tu?
Mieszkam?
- A dlaczego w
Paryżu? - głupio pyta Simon, zupełnie nie wiedząc, jak podtrzymać rozmowę z
bliskim, ale przez to wcale nie mniej zapomnianym wujem.
- Przecież muszę
gdzieś mieszkać, - rozsądnie odpowiada słuchawka.
Biorąc pod uwagę, że są to późne lata
pięćdziesiąte (albo wczesne sześćdziesiąte) w Estonii, do której Rosjanie
niewiele wcześniej przybyli "z dobrymi zamiarami i dobrymi czołgami"
i że mieć krewnych za granicą nie wróżyło nic dobrego, można sobie bez trudu
wyobrazić tę scenkę.
I dalej, gdy
Simon (jednak!) jest już w Paryżu:
- To znaczy,
trzeba było tak postąpić wcześniej, - konkluduje stryj.
- Jak
"tak"? Coś zrobiłeś? To co zrobiłeś?
- Ja? A co ja
mogłem zrobić? Jestem już niemłodym człowiekiem, emerytem. Ja tylko zadzwoniłem
do Charlesa.
- Do jakiego
Charlesa?
- A do jakiego
Charlesa ja mogłem zadzwonić? Do de Gaulle'a.
Simon wyraźnie
zobaczył swą przyszłość: rękawy kaftana bezpieczeństwa związane na plecach, źli
pielęgniarze wbijają w tyłek ogromne strzykawy...
Stryj okazał się bliskim przyjacielem
prezydenta de Gaulle'a i bohaterem Résistance, a Simon (w wyniku kilku
telefonów, idących łańcuszkiem od prezydenta Francji przez ministra spraw
zagranicznych, ambasadę francuską w Moskwie do ministra spraw zagranicznych
ZSRR Gromyko i w dół do estońskiego KGB) otrzymał stały paszport zagraniczny ze
stałą wizą wyjazdową. W warunkach radzieckich oznaczało to przynależność do
jakiejś nieosiągalnej dla zwykłych śmiertelników elity.
Książka składa się z kilkunastu zupełnie
różnych historii. Przypuszczam, że w wielu z nich jest źdźbło prawdy - ale nie
więcej. Ale co do jednego można mieć pewność: ich absurdalność jest wzięta
wprost z życia.
Poza tym w książce są jeszcze cztery
zestawy cytatów z wystąpień rosyjskich polityków ostatnich czasów, w tym mojego
ulubionego mówcy - Czernomyrdina. Większość jego pereł językowych jest
całkowicie nieprzetłumaczalna, bo polega na błędach językowych, ale spróbuję
dać kilka przykładów:
"Chcieliśmy
jak najlepiej, a wyszło jak zawsze."
"Staniemy na
nogi - na co innego się położymy."
"Kontynuujemy
to, czego już dużo narobiliśmy."
"Słowa mówić
już nauczyliśmy się. Jeszcze by się nauczyć pieniądze liczyć."
"Zawsze u
nas w Rosji stoi nie to, co trzeba."
"W każdym
języku umiem rozmawiać ze wszystkimi, ale tego narzędzia staram się nie używać."
I na koniec:
"Kiedy
zastępca ministra nagle ni stąd, ni zowąd składa oświadczenie, że właśnie
trzeba 200 tysięcy nauczycieli zredukować. Albo coś mu się w głowę stało? Oto
co się stać może, jeżeli ktoś zacznie rozmyślać. Innego słowa nie chcę wymawiać."
"Też niosłem
wielki ciężar. Nawet głos straciłem. A nawet wczoraj nie piłem i nic innego nie
robiłem. A ja bym to zrobił z przyjemnością."
Dobranoc.