"Niewierni"
Vincent V.
Severski
No naprawdę nie podoba mi się pseudonim
autora. Zbyt pretensjonalny, jak na mój plebejski gust. Już wolałbym
Kowalskiego. Ale rzecz nie w pseudonimie, tylko w książce.
I znów ponad (grubo ponad!) 800 stron w
wersji drukowanej - i znów bez znudzenia przeczytałem. Wrażenia podobne, jak po
"Nielegalnych": dobra powieść szpiegowska. Prawdę mówiąc, nie
potrafię przypomnieć sobie żadnego innego tytułu porządnie napisanej polskiej książki
z tego gatunku. Ale może to moja słabnąca pamięć...
Po przeczytaniu drugiego tomiska można
pokusić się o pewne uogólnienia: to, co w jednej książce mogło być przypadkiem,
jednorazowym chwytem, staje się "manierą", jeżeli powtarza się w
kolejnej. Przede wszystkim - ci, którzy jeszcze nie czytali, niech nie
spodziewają się wybitnej intelektualnej prozy. To jest książka sensacyjna,
przygodowa, szpiegowska, a nie Dostojewski czy Mann (Thomas, nie Wojciech). To
jest literatura rozrywkowa. I jako taka jest dobra. Schemat jest podobny do
"Nielegalnych": liczne wątki na koniec zbiegają się w jeden nurt, ale
nie wszystkie znajdują kompletne zakończenie - przecież ma być jeszcze trzecia
część. Choć w zasadzie "Niewiernych" można chyba przeczytać, nawet nie
znając "Nielegalnych", bo w miarę rozwijania się poszczególnych
wątków wszystko staje się jako-tako zrozumiałe, zaś autor zręcznie przypomina
niektóre istotne fakty z pierwszej książki.
A propos zakończenia: tu mam pewne
zastrzeżenia (odnoszące się również do "Nielegalnych"). Otóż Severski dość konsekwentnie unika opisów finałów
poszczególnych scen. Zdecydowany na wszystko bohater wychodzi, mimo że wie, że na zewnątrz
czekają uzbrojeni ludzie, i... I nic. Kilkadziesiąt stron dalej dowiadujemy
się, jakie są skutki tego wyjścia. Szczególnie jest do zauważalne w zakończeniu
całej książki. Odniosłem wrażenie jakiegoś pośpiechu, skrótowości. Nie było
fajerwerków akcji, bohaterskiej walki z nieznanym do ostatniej chwili wynikiem.
Nie było tego, do czego przyzwyczaiły nas amerykańskie filmy: narastające
napięcie musi zakończyć się strzelaniną, wpadającymi na siebie i wylatującymi w
powietrze samochodami i czym tam jeszcze. A Severski tuż przed tą orgią efektów
specjalnych stawia kropkę... Z pewnością jest to zamierzone, ale w końcówce
książki, w akcji na promach - czegoś ostrzejszego zabrakło.
Drugie zastrzeżenie sprowadza się do
podejrzenia o "product placement". To podejrzenie powziąłem nie tylko
ja jeden, w paru recenzjach zauważyłem to samo. (Nawiasem mówiąc, do recenzji
sięgnąłem dopiero po przeczytaniu książki.) Jednak może to tylko podejrzenie,
które wynika z trochę przesadnego przywiązania autora do uzupełniania opisów
konkretnymi nazwami albo nawet markami. Mam na myśli nazwy ulic, którymi
chodzimy z bohaterami, marki samochodów, typy sprzętu itd. W pierwszej książce to też było, ale albo mniej, albo dopiero w drugiej stało się nieco... natrętne? Ale noże to po prostu
"szpiegowski" nawyk zapamiętywania szczegółów. A w kilku momentach
nawet było zabawne, bo z pewną przyjemnością czytałem o tym, jak dwaj
szpiedzy omawiają swoje sprawy w wileńskiej restauracji, w której byłem i
belgijskie piwo piłem ("René" na ul. Antokolskio na starówce - a co,
Severskiemu wolno podać wszystko, łącznie z adresem, to i mnie wolno). Zresztą, autor tu i ówdzie przyprawia
swoją opowieść szczegółami technicznymi, co w pewnym stopniu pomaga
uwiarygodnić całość.
No i w jednym Severski, jak na mój gust,
przesadził. Osadzanie fikcji w realiach jest doskonałym zabiegiem, ale trzeba
zachować proporcje. Wielokrotne odwoływanie się do szwedzkich kryminałów (do
których osobiście nic nie mam, a skądinąd wiem, że są lubiane i popularne -
pozdrowienia dla Małgosi P.!) staje się nudne. Ale to naprawdę drobiazg warsztatowy.
Podobnie jak w "Nielegalnych", pozostał wątek zapasowy. I zapewne nie pomylę się, jeżeli założę, że wokół niego zostanie zbudowana trzecia część.
Jak już przy Szwecji jesteśmy: ciekawą postacią jest szwedzki haker Claes - ja tak właśnie wyobrażam sobie młodego lewaka, inteligentnego, wrażliwego i kompletnie nie rozumiejącego, kto i jak tę jego lewicową wrażliwość wykorzystuje, brutalnie i na zimno.
A recenzje i opinie czytelników - cóż, de
gustibus... Przeważnie są pozytywne, jednak zdarzają się i takie dziwolągi, jak
to, co napisał pan Lubomir Baker
(http://lubb.salon24.pl/464461,wciagajace-pole-minowe-niewierni-severskiego).
Jeżeli ktoś zada sobie trud przeczytania, to zauważy, że w pewnych punktach
zgadzam się z tym panem, ale większość jego tekstu... Może mam inne poczucie
humoru.
Swoją drogą, obie dotychczas wydane powieści Severskiego mają jeszcze jeden interesujący wątek, mianowicie stosunek autora do polityków. Ale tak, jak nie opowiadam treści książek, nie będę też wdawał się w szczegóły tego wątku. Nie jest on zbyt obszerny, więc łatwy do prześledzenia, tym bardziej że odnosi się do prawie że dzisiejszych postaci ze sceny politycznej, bo szczególnie "Niewierni" dzieją się tu i teraz.
---*---
Jest już po pierwszej w nocy. Asia w
samolocie, który miał wystartować z Charleroi, a wystartował z Liege, i który prawdopodobnie wyląduje na Okęciu zamiast Modlina, choć nie
wiadomo, bo zamieszanie z Modlinem dziś ogromne. Ja już padam, a jutro
budzik odezwie się o 6:10. Dobranoc. Wina dziś nie było i nie będzie, bo cały
czas istniała (i nadal istnieje) możliwość jechania po Asię na lotnisko.
Aktualizacja:
No to ciekawą miała Asia końcówkę lotu - wystarczy popatrzeć na zrzut z Flightradar24.