Głupi jestem? Zupełnie nie mam smaku do wina, czy jak? Ale trudno, kontynuujemy temat "winnych cudów z Lidla".
Ostatnio razem z Małgosią i Dankiem P. otworzyliśmy butelkę Saint-Emilion Grand Cru. Dumna nazwa, napis "Grand Cru" aż wali po oczach. Czasu mieliśmy aż nadto, bo Magda postanowiła się zdrzemnąć, więc butelka stała dość długo otwarta. Kajam się, tylko otwarta, dekantacji nie było, może dlatego, że ani nie pomyślałem o tym, ani dekantera pod ręką nie było.
Rozlewamy do kieliszków, oglądamy, wtykamy nosy, próbujemy. No i tak: z wyglądu - ładne, fajnie oleiste, z jakimiś takimi czekoladowymi odblaskami, zapach zwany bukietem - nieszczególny (miałem poważny problem z rozpoznaniem czegokolwiek), smak… No właśnie, w przeciwieństwie do co najmniej kilku przeczytanych w necie opinii - zupełnie się nie podobał nikomu z nas. Podstawowe wrażenie - nieco zbyt wodniste.
Ale czy nie jest tak, że mimo niskiej ceny, wskazującej na to, że cudów spodziewać się nie należy, jednak właśnie cudów się spodziewamy. No przecież Grand Cru! I druga, bardziej techniczna uwaga: w opisach tego wina zauważyłem, że poprawia się po naprawdę długim czasie po otwarciu, na przykład na drugi dzień! Ale na tyle czekania nie było nas stać.
Podsumowując - najpierw było rozczarowanie, ale potem jednak pomyślałem sobie, że tych niespełna 40 PLN to wino jest warte na pewno. Tyle że… to nie mój smak. Wielkim znawcą win nie zostanę, więc - pomijając eksperymenty i ciekawostki - jednak zostanę przy tych smakach, do których zdążyłem się przekonać. Lubię rioję, lubię amarone, lubię chardonnay, ostatnio spodobało mi się vinya carles z Priorat. I tego będę się głównie trzymał. A jak się trafi (bo prób nie unikam) coś ciekawego - świetnie.
Poniżej - jedna z opinii, dość charakterystyczna, bo całkowicie przeciwna do naszych odczuć:
[grą kri] z Lidla!
Saint Emilion Grand Cru 2009 – zawsze brzmi dumnie. Lidl postawił przy tym na wersję mid-economy za 37,99pln i nawet nieźle się to udało.
Barwa bardzo intensywna, widać jeszcze młodość tej butelki. W nosie zaczyna przede wszystkim nutami balsamiczno-korzennymi. Do kompletu zioła, oliwa z oliwek, podsuszane wędliny, nuty solone, aromaty runa leśnego i wyraźna śliwka. Drugiego dnia po otwarciu bardzie wyczuwalne stają się dojrzałe nuty owocowe.
W ustach dobra, świeża kwasowość zrównoważona wyraźnym i dość suchym i szorstkim garbnikiem (zapewne ułoży się z czasem) oraz ciepłym alkoholem. Struktura jest wręcz bardzo dobra. Po części powtarzają się aromaty z nosa, chociaż początkowo dominuje śliwka oraz pestka wiśni. Drugiego dnia od otwarcia butelki jest bardziej soczyście i owocowo, przy ciągłym utrzymaniu nut korzennych i balsamicznych. Wielki pozytyw (jak na 2009 rocznik) – nie atakuje przegotowanym owocem i nadmiernym cukrem resztkowym. Za to brawo!
Po prostu warto sięgnąć po tą butelkę. Nie jest tanie jak na dyskont, ale w swojej cenie oferuje przyzwoitą jakość. Do Saint Emilion Grand Cru 2009 z Lidla robiłem dwa podejścia (na koszt dyskontu) i pierwsze wydawało się mniej fascynujące. Przy drugim dłuższa dekantacja, więcej czasu na tasting i sprawdzenie rozwoju wina na dzień po otwarciu, daje pozytywne wrażenia. Niech to będzie rzetelny wstęp do solidnych Bordeaux.
Ocena: 83-84 pkt (tekst i zdjęcie - http://najlepszewina.wordpress.com/2012/06/21/saint-emillion-grand-cru-lidl/)