Popijanie śniadania

31 mar 2013


     Nie miałem pewności, czy w ogóle do śniadania wielkanocnego wyciągać jakiekolwiek wino, ale gdy już wszyscy zebrali się przy stole, sprawa szybko się wyjaśniła: śniadanie przecież i tak płynnie przejdzie w obiad, więc nie ma nad czym się rozwodzić. Otwieramy butelki.
     Pierwsze było Villa Masetti Pinot Grigio 2011. Bardzo sympatyczne włoskie wino. Silny aromat owoców (jabłek? gruszek?) i czegoś jeszcze, ale nie udało mi się tego zidentyfikować (może przy następnej butelce się uda), bardzo przyjemny smak - też z czymś jabłkowym, bez nadmiaru kwasowości. No i dość długie, na tyle, że nie użyłem go jako "popychacza", tylko piłem ot tak, dla przyjemności. Po raz kolejny piłem coś, co przełamuje moją niepewność co do białych win. Oby tak dalej.

     Poza tym uraczyliśmy się butelką sycylijskiego chardonnay o wdzięcznej nazwie Frederic, które okazało się wyjątkowo intensywne w zapachu i smaku. 14% alkoholu - i prawdę mówiąc, trochę za bardzo się to czuło. Bardzo mineralne. Ogólnie określiłbym jako chardonnay wagi ciężkiej. Ale to już poszło do jedzenia. No i rioja: dość znana Faustino I Gran Reserva 1999, w butelce pokrytej warstwą czegoś co imituje kamień i oplecionej złotym drucikiem. Bez zaskoczeń, przyzwoita Gran Reserva z Rioja Alvesa, mająca mniej-więcej wszystko, co takie wino mieć powinno. Powinienem był je zdekantować, bo do ostatniego kieliszka trafiło sporo osadu.