Danę Fuchs (podobno trzeba jej nazwisko czytać "fjuks") po raz pierwszy usłyszałem z płyty "Live in NYC" z 2007. Potem była "Love to Beg" (2011), a w tym roku "Bliss Avenue". Po pierwszym słuchaniu jakoś tak nie zapamiętałem jej, ale wkrótce po tym obejrzałem "Across the Universe". Film mi się spodobał, a Dana Fuchs była jednym z jego mocnych punktów. Zaśpiewała kilka piosenek Beatlesów - zabrzmiały znakomicie! No to wróciłem do płyt, obejrzałem też nagrany na DVD koncert "Live from NYC". I teraz już wiem - ona jest znakomita!
Repertuar ma blues-rockowy, większość piosenek jest autorstwa pary Jon Diamond/Dana Fuchs. I dobrze im to wychodzi. Nie zdziwiło mnie wcale, że jakiś czas temu zaproszono ją do musicalu "Love, Janis", gdzie śpiewała właśnie piosenki Janis Joplin. Jest dość podobna do JJ z ekspresji i z głosu. Charakterystyczna nieco chrypiąca wibracja, gdy Dana śpiewa na pełnym gazie, naprawdę przypomina Janis Joplin. Żeby się przekonać, wystarczy usłyszeć ostatni numer z "elektrycznej" części DVD - "I'd Rather Go Blind". Ona sama wcale nie protestuje, gdy ktoś ją porównuje do JJ, bo uważa to za zaszczyt. Na koncercie wyglądała wyraźnie hippisowato: burza blond włosów, dzwony i bluzka, która jedynie cudem trzymała się przez cały koncert na jednym guziku pod biustem.
Powtarzam - jest znakomita. Śpiewa na takim luzie, że nawet bezczelnie kiksuje (słychać to i na koncercie, i w akustycznym secie na DVD), ale jakoś w jej wykonaniu to mało przeszkadza. I dlatego pomyślałem sobie, że fajnie byłoby pójść na jej koncert. No i okazało się, że w Polsce była już trzy razy! A ja nawet o tym nie wiedziałem… Ostatni jej polski koncert odbył się tego lata w… Suwałkach. No cóż, mam nadzieję, że jeszcze przyjedzie.
Ładuję do odtwarzacza "Bliss Avenue" i dobranoc.