Urodzinowy koncert Urszuli Dudziak

30 paź 2013

Urszula Dudziak świętuje urodziny (z sieci)
     O Urszuli Dudziak wiem "od zawsze", ale nigdy nie słuchałem jej śpiewania zbyt wiele, raczej okazjonalnie. Ale gdy nadarzyła się okazja, natychmiast kupiłem bilety na jej koncert urodzinowy w Och-Teatrze. Koncert odbył się 28 października. Właściwie dwa koncerty, bo na pierwszy, o 19:00, biletów już nie było, ale w porę zauważyłem, że ma być drugi, o 21:00, i zdążyłem. Warto było.
     Pani Urszula znana jest głównie z tego, że śpiewa, ale wystarczy trochę poczytać o niej, żeby się dowiedzieć, że lubi też mówić, opowiadać. Fakt, lubi. Część koncertu to były monologi pani Urszuli. Sympatyczne, nawet zabawne, wcale nie powodowały zniecierpliwienia w oczekiwaniu na kolejną porcję muzyki. A pani Urszula ładowała widownię pozytywną energią, choć w sposób nieco przewrotny, bo w stylu "dobre myśli - to dobre słowa, dobre słowa - to dobre życie. Kochajcie siebie, powtarzajcie sobie, że jesteście wspaniali. A gdy po tym koncercie jutro staniecie przed lustrem w łazience, powiedzcie głośno, że kochacie... Urszulę Dudziak!"
     To, co usłyszeliśmy na koncercie, pochodziło głównie z nowej płyty "Wszystko gra". żadnych tam łatwiutkich kawałków, rzeczy melodycznie trudne, jeszcze trudniejsze do wyśpiewania. Większość była śpiewana unisono z saksofonem. Co ciekawe, parę razy miałem problem z odróżnieniem głosu od saksu. No i - na koniec, oczywiście - była "Papaya", utwór rozpoznawany nawet przez tych, którzy nie mają pojęcia o Urszuli Dudziak. Nie zabrakło też charakterystycznych, sygnaturowych fraz, w których pani Urszula przechodzi w kilka sekund przez całą swoją pięciooktawową skalę - nadal brzmią imponująco!
     Dokładnie nie wiem, jak nazwać sposób śpiewania pani Urszuli. W każdym razie jest to śpiewanie jazzowe, wywodzące się z techniki "scat". Dzięki Bogu, Urszula Dudziak eksploatuje przede wszystkim swój głos, a nie gadżety elektroniczne. Te są używane, oczywiście, ale jedynie jako wzbogacający brzmienie dodatek, na przykład, do zapętlania fraz i śpiewania jakby w duecie z sobą samą.
     A propos duetu: pod koniec koncertu panią Urszulę wspomagała córka, Mika (Michelle) Urbaniak. I nawet zaśpiewała jedną piosenkę sama. Może i dobrze zaśpiewała, ale jakoś inaczej się nastroiłem - i nie weszło.
     Pani Urszula - jak na swoje nieukrywane 70 lat - wygląda i porusza się na scenie bardzo dobrze, śpiewa znakomicie, więc całość (razem ze wspomnianymi monologami i kilkoma anegdotami) zrobiła doskonałe wrażenie. Co ciekawe, dość obojętna na muzykę Magda tym razem wchłonęła ten koncert jednym haustem - pewnie nie bez znaczenia była owa pozytywna energia, o której już wspomniałem.
     Publiczność odśpiewała Urszuli Dudziak "Sto lat". Obyśmy wszyscy byli w takiej formie i mieli tyle energii, gdy dobijemy do siedemdziesiątki.