"Atlas chmur" - David Mitchell

26 lis 2012

     "Atlas chmur" nie jest łatwym czytadłem. Wymaga uwagi, skupienia. Całość rozgrywa się w sześciu płaszczyznach czasowych i ma sześciu głównych bohaterów: 1) połowa XIX wieku, wyspy Pacyfiku - notariusz Adam Ewing; 2) lata trzydzieste XX wieku, Belgia - kompozytor Robert Frobisher; 3) lata siedemdziesiąte XX wieku, USA, Kalifornia - dziennikarka Luisa Rey; 4) czasy nam współczesne, Wielka Brytania - wydawca Timothy Cavendish; 5) nieokreślona, odległa przyszłość, ze wskazaniem na Koreę - Sonmi-451, kelnerka-klon; 6) jeszcze bardziej odległa, postapokaliptyczna przyszłość, ze wskazaniem na Hawaje - pastuch Zachry (Zachariasz).


     Sześć historii, sześć czasów, sześć rodzajów narracji: dziennik notariusza z podróży oceanicznej (1), który wpada w ręce kompozytora (2), piszącego listy do przyjaciela, który w latach siedemdziesiątych jest fizykiem jądrowym i autorem pewnego raportu, trafiającego w ręce Luisy Rey (3) wraz z listami, które pisał do niego przyjaciel-kompozytor. Historia dochodzenia Luisy Rey trafia z kolei do wydawcy Tima Cavendisha (4), na podstawie pewnego fragmentu życia którego powstaje film, oglądany w przyszłości przez kelnerkę-klona Sonmi-451 (5), która zostaje w jeszcze dalszej przyszłości otoczona boskim kultem przez współplemieńców Zachariasza (6).
     Uff. Ale to wszystko, na szczęście, nie jest wcale prymitywnie i linearnie ułożone w samej książce. Schemat opowieści jest taki: 1-2-3-4-5-6-5-4-3-2-1. Każda historia - oprócz umieszczonej centralnie historii Zachariasza - składa się z dwóch części, a jedna jest przerwana wręcz w połowie zdania (i tak samo w połowie zdania wznowiona). Mitchell starannie je powiązał pozornie drobnymi elementami: na przykład, przez całą książkę przewija się znamię w kształcie komety pod lewą pachą niektórych dramatis personae, a Robert Frobisher pisze utwór "Atlas chmur", który składa się z sześciu stylistycznie odmiennych części i jest zbudowany dokładnie tak, jak książka (utwór ten, z niezrozumiałych dla niej samej powodów, wydaje się znajomy Luisie Rey).
     Mitchell pisze dobrze. Nic w tej książce nie jest przypadkowe, język jest starannie dopracowany, struktura ciekawa i, wbrew pozorom, ułatwiająca wchłanianie tekstu. Wspomniane wcześniej cienkie, a jednak nie dające się nie zauważyć niteczki, łączące poszczególne historie, okazują się wystarczające, by powstała spójna i zrozumiała całość. Sporo jest odniesień do różnych - całkiem rzeczywistych - osób, wydarzeń, dzieł, od mitologii greckiej do muzyki rockowej. Nie należy też spodziewać się "różowego" widzenia świata. Przeciwnie, książka momentami jest mroczna, przesycona bezmyślną przemocą i dogłębnie przemyślanym złem. To książka o człowieku, ludziach, człowieczeństwie i ludzkości. O niszczycielskiej sile chciwości. O walce ze złem. W pewnym sensie to książka-ostrzeżenie, ale też książka-lustro. Autor nie snuje fantazji o tym, jak będzie - on jedynie mówi o tym, jak mogłoby być, gdybyśmy dokonali pewnych zmian w sobie, by świat uczynić lepszym, bardziej przyjaznym i bardziej sprawiedliwym miejscem dla wszystkich. I że to bardzo trudne, ale - być może - wykonalne. Być może.
     Skojarzył mi się z tym fragment piosenki, którą napisał Snowy White: "Mieliśmy zmienić świat, ale ja przecież nie potrafię zmienić nawet siebie" (On the Edge of Something z płyty "Realistic").
     Ja przeczytałem "Atlas chmur" w przekładzie na rosyjski, więc nie mogę nic powiedzieć o tłumaczeniu na polski, ale podobno jest dobre. A rzecz jest trudna do przełożenia, z jej zmiennym językiem i sporą ilością odniesień i aluzji (przekład rosyjski - 263 odsyłacze!). Ponad 500 stron w wydaniu papierowym (ja czytałem na Kindlu, oczywiście). Gdyby ktoś zapytał, czy warto, odpowiadam: warto, zdecydowanie tak. Na pewno sięgnę po kolejną książkę Davida Mitchella.
     Jestem też bardzo ciekaw filmu. Wierzę w siłę wyobraźni Wachowskich i fachowość Toma Tykwera. A obsada - to jest dreamteam! Tom Hanks, Halle Berry, Jim Sturgess (podobał mi się w "Across the Universe"), Susan Sarandon, Hugh Grant... W małej roli pojawia się, o ile wiem, sam autor książki, David Mitchell. Trzeba obejrzeć.