5 lis 2012


"Wszyscy zdolni do noszenia broni..."
Andriej Łazarczuk

     Łazarczuka niektórzy chwalą, głównie za to, że pisze dobrą literacko SF. Otóż zacząłem czytać Łazarczuka od "Spóźnionych do lata" (o ile wiem, nie było to tłumaczone na polski) - i nie dałem rady. Nie wciągnęło, nie zainteresowało. A potem wziąłem się do "Wszystkich zdolnych do noszenia broni...". Tym razem przeczytałem, od początku do końca. Książka jest z 1997 (polskie wydanie 2003). Literacko - niezłe, choć czyta się z pewnym wysiłkiem, bo konstrukcja książki nie jest łatwa. Rzecz rozgrywa się w co najmniej trzech płaszczyznach czasowych i kilku różnych miejscach. Na pewno nie każdego zainteresuje. Mało tego, że jest to historia alternatywna (ZSRR przegrywa wojnę z Niemcami i świat w latach dziewięćdziesiątych wygląda zupełnie inaczej), mało tego, że jest to SF militarna, to jeszcze na nieprawdopodobny kłębek konfliktów międzynarodowych, inspirowanych przez bardzo głęboko ukryte siły nakłada się groźba inwazji... I tu na początku nawet trudno powiedzieć - spoza Ziemi czy raczej spoza czasu? Bo do tego wszystkiego naprawić sytuację próbują "tempomigranci". Nawet dla mnie, miłośnika SF, to duże - o ile nie zbyt duże obciążenie.
     Na szczęście, Łazarczuk nigdzie nie ześlizguje się w tandetę. Nie jest prymitywny, nie opisuje tylko walk, bitew, wojny i działań rozmaitych służb i jednostek elitarnych. Sporo tu psychologii, przemyśleń, dotyczących zachowań ludzi i ich pozycji wobec coraz bardziej skomplikowanego świata. Całość jakoś nasuwa - nie wprost, oczywiście - skojarzenia z koszmarem lat dziewięćdziesiątych w Rosji: najpierw przestał istnieć Związek Radziecki, a potem, na jakiś czas, państwo w ogóle. Chaos, zupełny brak pewności jutra, bieda, bandytyzm, bezsilność władzy, życie bez punktów odniesienia.
     Mam jeszcze jedną książkę Łazarczuka - "Sturmvogel". Zdaje się, że jest równie zakręcona, i też jest to militarna SF, osadzona w realiach II wojny światowej, ale rozgrywającej się jednocześnie tu i gdzieś tam, w świecie równoległym. Przytoczę tylko jedno zdanie z opisu tej książki: "Okultystyczna powieść szpiegowska z domieszką horroru". Uff... Książka z 2000 roku, tłumaczona na polski i wydana w 2007. Jednak będę musiał zrobić przerwę i odetchnąć przy czymś lżejszym, łatwiejszym i mniej ponurym, przy czym można spokojniej popijać wino...

     P.S. Już wiem. Fuck it! A dokładniej - "Filozofia f**k it, czyli jak osiągnąć spokój ducha" Johna C. Parkina.