Jedna - ilustracje. Na zdjęciach, które czasami umieszczane są w książkach, nie widać właściwie nic (gdy czytamy na Kindlu). Trudno, z tym trzeba się pogodzić, póki nie pojawią się czytniki z e-papierem, pozwalające na oglądanie pełnokolorowych obrazków z możliwościa powiększania ich do pełnego ekranu.
Druga - PDFy. Obsługa PDFów w Kindlu jest pod psem. To znaczy owszem, jest, niby wszystko widać - ale jest po prostu niewygodnie. No i ostatnio odkryłem, że już dawno istnieje na to pewien sposób. Pewien dobry człowiek napisał program, który się nazywa K2pdfopt. Program działa na zasadzie wpisywania poleceń, więc odstrasza zdecydowaną większość potencjalnych użytkowników. A tak naprawdę to nie ma czego się obawiać. Jeżeli zainstalujemy na naszym komputerze z Windowsem ten program i będziemy mieli ikonkę K2pdfopt na pulpicie, to wystarczy zawlec plik PDF na tę ikonkę. Pojawi się okienko terminala, w którym można różne polecenia wpisywać. Można, ale nie trzeba. Wystarczy klepnąć Enter i poczekać. Po jakimś czasie obok pliku oryginalnego pojawi się plik przetworzony, z dopiskiem _k2opt na końcu nazwy (czyli przed kropką i rozszerzeniem pdf). I ten plik właśnie przesyłamy lub kopiujemy przez kabel USB do Kindla. Większość normalnych PDFów daje się w ten sposób, bez dodawania ekstra poleceń, skonwertować do bardzo ładnie dającej się czytać formy. Normalnych - to znaczy o niezbyt skomplikowanej strukturze, nie przeładowanych obrazkami czy innymi trudnymi do konwertowania elementami. A jeżeli ktoś chce się nauczyć pełnej obsługi - wystarczy wejść na stronę www.willus.com/k2pdfopt/ i sobie poczytać (po angielsku).
Inni dobrzy ludzie napisali GUI do różnych systemów operacyjnych, dzięki czemu można w ogóle zapomnieć o okienku z linią poleceń. Tyle że mnie nie udało się GUI na Windows zainstalować. Próbowałem na dwóch komputerach. Właściwie to zainstalować się udało, ale nie działa. Nie mam pojęcia czemu. Ale ja z Win7 zupełnie nie mogę się zaprzyjaźnić. Na Maku działa od pierwszej chwili bez problemu…
Tak czy owak, jeżeli ktoś ma PDFy, które kiepsko wyglądają na Kindlu, a chciałby je poczytać, niech spróbuje, warto. Trzeba tylko pamiętać, że posiekane na małe kindlowe strony PDFy stają się o wiele większe, więc zajmują znacznie więcej pamięci w czytniku, no i przesyłają się dłużej. Ale to chyba nie problem, po przeczytaniu zawsze można skasować, zachowując oryginał na jakimś dysku. Powodzenia!