Wolnowar to fajny garnek jest! Nie używam go na co dzień, bo i kucharz ze mnie niedzielny raczej, ale już sporo rzeczy w nim zrobiłem. Wczoraj kluchy a la pizza. Fascynujące dla mnie - po raz kolejny - było to, że czynności przygotowawcze sprowadzają się do tego, by składniki pokroić (połamać, podrzeć) na kawałki właściwej wielkości. Bo dalej to już tylko włożenie wszystkiego do gara-wolnowara, włączenie i doczekanie się stanu gotowości.
Le Big Mac
24 wrz 2013
Etykiety:
Au Revoir to All That,
Michael Steinberger
I wcale nie chodzi mi o "Pulp Fiction", choć ten film mogę oglądać co najmniej raz w roku. Chodzi o książkę Michaela Steinbergera, amerykańskiego dziennikarza, piszącego o winie dla bardzo poważnych gazet i czasopism. Mówią o nim, że otrzymał błogosławieństwo języka i podniebienia. On sam o sobie mówi, że podniebienie ma europocentryczne, ukształtowane na winach francuskich, wśród których wyróżnia wina bordoskie i burgundzkie.
Refleksje moskiewskie cz. 6, ostatnia
19 wrz 2013
Przez tę bramę wjeżdża i wyjeżdża prezydent Rosji |
Kreml. Oczywista oczywistość dla
każdego, kto przyjeżdża i zwiedza Moskwę: Kreml trzeba zobaczyć. Nie tylko
trzeba - warto. To kawał historii Moskwy i Rosji, ale i piękne miejsce. Na
terenie Kremla znajdują się budynki rządowe oraz zabytkowe budowle sakralne. W
dzisiejszym kształcie Kreml zaczął powstawać w drugiej połowie XV wieku. Do
przebudowy zaproszono włoskich architektów, którzy za wzór wzięli mediolański
Castello Sforzesco. I tu ciekawostka. Obecnie wszystkim Kreml kojarzy się z
czerwoną cegłą murów. Jednak wiele wskazuje na to, że mury przez wiele
dziesięcioleci malowano na biało. Obecnie używa się czerwono-ceglastej farby, żeby
całość dobrze wyglądała.
Refleksje moskiewskie cz. 5
18 wrz 2013
Sobór Smoleński na środku terenu klasztornego |
Wnętrze soboru |
I co to było?
16 wrz 2013
Refleksje moskiewskie cz. 4
11 wrz 2013
Nie jestem człowiekiem muzealnym, ale w Moskwie jest jedno muzeum, w którym byłem już kilkakrotnie i pewnie będę jeszcze parę razy, o ile będę miał okazję. To Muzeum Sztuk Pięknych im. Puszkina (nie mylić z muzeum-mieszkaniem Puszkina). A właściwie ta jego część, w której zgromadzono obrazy impresjonistów i postimpresjonistów. No i jest tam ulubiony obraz Magdy: portret Ambrożego Vollarda, namalowany przez Picassa. Magda twierdzi, że dla tego portretu poszła do muzeum, a reszta - to tak, przy okazji. W muzeum wolno było robić zdjęcia, byle bez lampy błyskowej.
Refleksje moskiewskie cz. 3
9 wrz 2013
Już wspominałem, że podoba mi się, w jaki
sposób Moskwa jest restaurowana. Otóż jeden z dni pobytu poświęciliśmy
częściowo na wycieczkę autokarową po mieście. Kiedyś nie lubiłem takich rzeczy,
ale zmieniłem zdanie. Często jest to wcale niezła możliwość obejrzenia w
krótkim czasie wielu rzeczy, do których można później wrócić, jeżeli są godne
dokładniejszego obejrzenia. Po Moskwie od niedawna jeżdżą piętrowe autokary
"City Sightseeing" - dokładnie takim samym jeździłem po Barcelonie,
mając do dyspozycji jeden dzień. Ten system pozwala na kupienie biletu, wejście
do autokaru, wyjście na jednym z licznych przystanków, a następnie
kontynuowanie trasy dowolnym autokarem, należącym do systemu. I tak przez całą
dobę, bo tyle jest ważny bilet.
Saperavi Teliani Valley 2011
8 wrz 2013
Postanowiłem zrobić małą niespodziankę parze przyjaciół i podać im typowo gruzińskie danie - sacywi, w towarzystwie równie typowego gruzińskiego (a dokładniej - kachetyńskiego) wina - czerwonego wytrawnego Saperavi. Mam wrażenie, że jedno i drugie było całkiem niezłe. Sacywi, które przyrządza się z użyciem ogromnej, jak na nasze przyzwyczajenia kulinarne, ilości orzechów włoskich (na kilogram mięsa z kurczaka przypadło prawie pół kilo łuskanych orzechów) i potężnej garści różnych przypraw, łącznie z cynamonem i goździkami, wyszło dobrze i, mam wrażenie, smakowało całkiem jak prawdziwie gruzińskie, a Saperavi okazało się dość poważnym winem.
Pierwsze wrażenie to mieszanka dojrzałych owoców i beczkowa wanilia. Piękny kolor - rubinowy, ciemny jak atrament. Dość długie. Nie umiem opisać zapachu: mnie skojarzył się trochę dziwacznie - owoce z czekoladą. A przy kolejnym kieliszku w smaku wyraźniej dała się wyczuć wiśnia i czarna porzeczka z bardzo przyjemnym waniliowym tłem. Dość miękkie, delikatne, naprawdę bardzo sympatyczne wino, które już po zjedzeniu sacywi sprawiało przyjemność samo w sobie.
Pogrzebałem w necie - owszem, u nas do kupienia (bo ta butelka odbyła długą podróż z Gruzji) w granicach 40-45 złotych. W pełni akceptowalna cena za wino tej jakości.
Impresyjka
7 wrz 2013
Lekki wiatr, pełne słońce jak w lipcu, bez upału, 20 w cieniu. Zwykłe dźwięki, jak to na wsi: gdzieś gra radio, ktoś coś piłuje, przejeżdża ciągnik. I zabawne zestawienie - na kompletnie bezchmurnym niebie smugi za rejsowym odrzutowcem i gęganie gęsi.
Chciałbym tu zostać dłużej, niż tylko na weekend.
Refleksje moskiewskie cz. 2
6 wrz 2013
Okazało się, że nieomalże głównym powodem
przyjazdu Asi do Moskwy była cerkiew Wasyla Błogosławionego na Placu Czerwonym.
Obfotografowała ją ze wszystkich możliwych stron, łącznie z autoportretami na
jej tle. Cerkiew jest jednym z najbardziej znanych i rozpoznawalnych zabytków
Moskwy. Właściwie to powinna nazywać się "Sobór Opieki Matki Bożej na
Fosie", bo rzeczywista cerkiew Wasyla Błogosławionego jest czymś w rodzaju
przybudówki i została wzniesiona nad grobem tegoż Wasyla.
Refleksje moskiewskie
5 wrz 2013
W Moskwie nie tylko piliśmy gruzińskie i
abchaskie wino, były też inne atrakcje. A właściwie jedna, rozłożona w czasie:
zwiedzanie Moskwy. Nie całej, rzecz jasna. Ustaliliśmy pewien program, który w
całości udało się nam zrealizować. Magda i Asia były chyba nieco bardziej, niż
ja, zainteresowane typowo turystycznym zwiedzaniem, ale to wynika przede
wszystkim z tego, że ja w Moskwie byłem wielokrotnie, zaś Magda wróciła tam po
30 latach, Asia - po niespełna 10. Ja, co prawda, też miałem tę prawie dziesięcioletnią przerwę.
Psou
3 wrz 2013
Psou to wino produkowane w Abchazji. Popularność zaczęło zdobywać jeszcze w latach sześćdziesiątych, w ZSRR. To białe półsłodkie wino z winogron Sovignon (w innych źródłach - Rkatsiteli), Riesling i Tsolikauri. Nazwa pochodzi od rzeki stanowiącej granicę między Abchazją i Rosją.
Nie mogę powiedzieć, by mnie zachwyciło, ale coś w nim jest. Zapach i smak - kwiatki, ale złamane czymś nieuchwytnym, jakby lekką, śladową goryczką. Jednak w moim odczuciu nadaje się wyłącznie jako deser. Zawartość alkoholu niewielka, ok. 10%, więc, o ile słodycz nie przeszkadza, da się tego wypić ogromną ilość. My poprzestaliśmy na jednej butelce. Cena umiarkowana, w przeliczeniu z rubli na złotówki mniej-więcej 35 PLN.
Księciem abchaskich win nazywane jest zwykle "Łychny" (tak to się wymawia, ale łacinką piszą tę nazwę Likhni). I znów - wino półsłodkie, 10% alkoholu, tym razem jednak czerwone. Robi się je z winogron o piękniej nazwie Izabella, ale to inna Izabella, niż hodowana poza Abchazja, bo skrzyżowana z jakimś lokalnym gatunkiem. Wino jest delikatne, o lekko poziomkowym smaku.
Win półsłodkich mam na jakiś czas dość. Z przyjemnością otworzę gruzińskie czerwone wytrawne Saperavi, ale do tego trzeba przygotować coś solidnego, mięsnego do jedzenia.
Gruzińskie wina znów w Rosji
2 wrz 2013
Etykiety:
Akhasheni,
Khvanchkara,
Kindzmarauli,
Tvishi
No i jak zwykle - zapomniałem, że trzeba fotografować etykiety...
Trudno, po prostu notatka o przyjemnościach picia gruzińskiego wina. Rosja znów importuje wina z Gruzji, a że byłem ostatnio w Moskwie, nie mogłem sobie tej przyjemności nie zrobić. Legendarne wina: Khvanchkara, Kindzmarauli, Tvishi, Akhasheni, Saperavi, Alazani Valley… Najwięcej przyjemności miałem z kachetyńskiego Akhasheni (Achaszeni) - półsłodkie, z winogron o nazwie Saperavi. Wydawać by się mogło, że półsłodkie to jakiś kompot na deser, ale nic z tego. To naprawdę sympatyczne wino, wcale nie za słodkie, ma przyjemną cierpkość, z owocami - doskonałe. Ma niesamowity kolor, jak ciemny syrop z granatów, w smaku - owoce i nieco zaskakujący posmak karmelu na koniec.
Kindzmarauli też lubię. Również jest klasyfikowane jako półsłodkie. Jest bardzo łagodne, na zakończenie pozostawia wrażenie lekkiej korzenności. Świetnie smakowało z serem.
Zarówno Akhasheni, jak i Kindzmarauli najlepiej smakują, gdy są lekko, ale nie przesadnie ochłodzone - do 12-14 stopni. Próbowałem drugiego z nich w wyższej temperaturze - wówczas staje się za słodkie.
Ceny win gruzińskich w Rosji są w tej chwili średnio wysokie. Akhasheni czy Kindzmarauli kosztuje (w przeliczeniu) 40-50 złotych, Khvanchkara - 80-90 złotych. To w sklepie. Za to w restauracji gruzińskiej Dżondżoli, w której zjedliśmy bardzo smaczny obiad za umiarkowane pieniądze, zamawianie zupełnie zwyczajnego gruzińskiego wina (produkowanego przez firmę Dugladze) wymaga chwili zastanowienia: od 200 do 400 złotych za butelkę. Tyle że za kieliszek najtańszego wina "domowego" trzeba tam zapłacić prawie 20 złotych...
Subskrybuj:
Posty (Atom)