Przez tę bramę wjeżdża i wyjeżdża prezydent Rosji |
Kreml. Oczywista oczywistość dla
każdego, kto przyjeżdża i zwiedza Moskwę: Kreml trzeba zobaczyć. Nie tylko
trzeba - warto. To kawał historii Moskwy i Rosji, ale i piękne miejsce. Na
terenie Kremla znajdują się budynki rządowe oraz zabytkowe budowle sakralne. W
dzisiejszym kształcie Kreml zaczął powstawać w drugiej połowie XV wieku. Do
przebudowy zaproszono włoskich architektów, którzy za wzór wzięli mediolański
Castello Sforzesco. I tu ciekawostka. Obecnie wszystkim Kreml kojarzy się z
czerwoną cegłą murów. Jednak wiele wskazuje na to, że mury przez wiele
dziesięcioleci malowano na biało. Obecnie używa się czerwono-ceglastej farby, żeby
całość dobrze wyglądała.
Piękny Sobór Uspieński jest
zupełnie inny, niż cerkiew Wasyla Błogosławionego (ta na placu Czerwonym).
Wyróżnia się prostotą i symetrią.
Jedynie wejście jest bogato zdobione.
Nieopodal znajduje się Sobór
Archangielski, w którym znajdują się groby carskie i książęce - tyle, że można
się pogubić.
Nieco dziwacznym obiektem
architektonicznym jest Pałac Zjazdów, który przemianowano po 1992 na Państwowy
Pałac Kremlowski. Nie to, żeby wyglądał źle, ale nie łączy się dobrze z
otaczającą architekturą. Za to ma ogromną scenę i - podobno - dobrą akustykę.
Poza tym - dwa legendarne
obiekty: Car-puszka i Car-kołokoł. Pierwsze to bombarda, niespełna 40-tonowe
bydlę kalibru 900 mm. Najprawdopodobniej oddano z niej kiedyś jeden strzał, ale
w działaniach bojowych użyta nigdy nie była. A drugie - to ogromny dzwon. Największy
na świecie, tyle że nigdy nie dzwonił. Pękł w niejasnych okolicznościach
(istnieją co najmniej 3 wersje) i stoi w charakterze ciekawostki. Czyli jedno i
drugie to durnostojki.
Są na Kremlu i elementy nowoczesności. Na przykład lądowisko dla helikopterów. Gdy gapiliśmy się na
dzwon, dwa helikoptery właśnie z niego wystartowały i odleciały.
No i jeszcze dwie ciekawostki,
które wiążą mi się z Kremlem. Pierwsza to dyskretne zachowanie policji.
Policjantów jest tam sporo. Nic dziwnego, w końcu chodzimy po terenie siedziby
rządu. Ale przecież wiadomo, że turyści łażą jak potłuczeni. Policjanci więc
zwracają uwagę gwizdkiem (nawiasem mówiąc, niezbyt przenikliwym), żeby nie
łazić po jezdniach, a następnie dość powściągliwym gestem wskazują, gdzie
delikwent ma się udać. Żadnych okrzyków. Inaczej niż kiedyś.
Drugą ciekawostką był żołnierz w
mundurze wojsk powietrznodesantowych (błękitny beret) z workiem końskiego
łajna. Skąd znam zawartość worka? Ano stąd, że ów komandos szedł za grupą jeźdźców
i zbierał do worka to, co koniom spod ogonów wypadało. Kim byli owi
kawalerzyści - nie mam pojęcia.
Obok Kremla znajduje się plac
Maneżowy. Pod nim - 3 kondygnacje centrum handlowego, ze sklepami i knajpami.
Na dachu, czyli na placu, jest coś w rodzaju skweru z fontanną
i dziwnym
urządzeniem, zwanym zegarem zodiakalnym. Z zewnątrz ten zegar wygląda jakoś tak
nie bardzo, od wewnątrz - ciekawiej.
Arbat. Legendarna moskiewska
ulica (i dzielnica). W końcu XIX wieku zaczęła nabierać "inteligenckiego"
charakteru, i właśnie jako ulica inteligencji stała się znana i popularna. W
Polsce chyba kojarzy się z Okudżawą, który przy Arbacie ma swój pomnik,
no i
może z powieścią Anatolija Rybakowa "Dzieci Arbatu". Nawiasem mówiąc,
inna powieść tego samego Rybakowa, "Kordzik", była za czasów PRLu
lekturą szkolną.
Arbat jest obecnie deptakiem,
całkowicie zamkniętym dla ruchu samochodowego, pełnym sklepów, kawiarni i
restauracji.
Zabudowa absolutnie kapitalna, masa wyjątkowo ciekawej
architektury, świetnie zresztą odrestaurowanej. Ulica wygląda doskonale na całej długości. Poza samym Arbatem, w sąsiadujących uliczkach, również można znaleźć całą masę ciekawych budynków.
I jeszcze, na równoległej uliczce, prywatny dom architekta
Konstantina Mielnikowa, którego, niestety, nie dało się sfotografować, bo jest zasłonięty
wysokim płotem i przygotowywany - mam nadzieję - do odnawiania (zdjęcie
zapożyczyłem ze strony liveinmsk.ru).
Budynek, który został zbudowany w latach
1927-1929, znajduje się na liście obiektów zagrożonych UNESCO.
Nowy Arbat jest zatłoczoną i
hałaśliwą trasą przelotową. Sama ulica miała kiedyś pełnić rolę wizytówki
nowoczesnej Moskwy, ale teraz te wieżowce wyglądają żałośnie. Ale i tu można
znaleźć coś ciekawego.
Główną ulicą Moskwy jest
Twierskaja. Bardzo szeroka, zbudowana w czasach radzieckich, przed wojną.
Starszych budynków zachowało się niewiele, bo żeby taką arterię zbudować,
trzeba było sporo starej zabudowy wyburzyć. Ale coś zostało.
Mimo wszystko nie wygląda źle, tyle że ma
taką dziwną właściwość akustyczną, że już po chwili trzeba przestać rozmawiać,
bo hałas przejeżdżających samochodów jest ogłuszający.
Z pierwotnych tytułowych
"Refleksji" mało co zostało, bo jakoś tak wyszło, że ześlizgnąłem się
w opisy zwiedzania. Trudno, tytułu moich notatek nie będę zmieniał. A że wyszedł
z tego subiektywny przewodnik w rodzaju "Co warto zobaczyć w Moskwie,
jeżeli masz trzy dni czasu" - może to i dobrze. Może komuś się przyda,
może sam wykorzystam przy następnej podróży do tego miasta. Bo na pewno do
obejrzenia zostało jeszcze dużo.
Przez te parę dni chodziliśmy i
oglądaliśmy centrum miasta, które jest mieszaniną starej Moskwy i pompatycznego
stylu z czasów radzieckich. Wrażenia raczej pozytywne. Moskwa stała się nieco
bardziej przyjaznym miastem, niż była, na przykład, dziesięć lat temu. Ale
oglądaliśmy tylko małą jej część. Trzeba pamiętać, że żyje tam kilkanaście
milionów ludzi. Poza centrum są gigantyczne dzielnice-sypialnie, w dużej mierze
składające się z wielkopłytowych szkarad. Ale to problem wszystkich dużych
miast, no i zupełnie inna historia.