Nie jestem człowiekiem muzealnym, ale w Moskwie jest jedno muzeum, w którym byłem już kilkakrotnie i pewnie będę jeszcze parę razy, o ile będę miał okazję. To Muzeum Sztuk Pięknych im. Puszkina (nie mylić z muzeum-mieszkaniem Puszkina). A właściwie ta jego część, w której zgromadzono obrazy impresjonistów i postimpresjonistów. No i jest tam ulubiony obraz Magdy: portret Ambrożego Vollarda, namalowany przez Picassa. Magda twierdzi, że dla tego portretu poszła do muzeum, a reszta - to tak, przy okazji. W muzeum wolno było robić zdjęcia, byle bez lampy błyskowej.
A potem znów przewędrowaliśmy do placu Maneżowego i skręciliśmy w lewo. Główną ulicą Moskwy (to ta, co znów nazywa się Twierskaja) doszliśmy do budynku, w którym mają siedzibę władze stolicy Rosji. Naprzeciwko budynku jest plac z pomnikiem księcia Dołgorukiego, któremu przypisuje się założenie Moskwy. Jeżeli się stanie tyłem do budynku władz Moskwy, a przodem do księcia, to po prawej stronie placu mamy ulicę, która nazywa się Stolesznikow piereułok. I tą uliczką warto się przejść, to świetna ilustracja tego, jak wygląda stara-nowa Moskwa.
Stolesznikow to kolejna ulica pięknie odrestaurowanych budynków, w których znajdują się sklepy drogich marek. Ulica jest zamknięta dla ruchu kołowego, więc zostawienie tam dowolnej kwoty pieniędzy zostało ułatwione do maksimum. A jak się zmęczymy opróżnianiem portfela, to możemy wejść w podwórko (też przyzwoicie wyglądające), usiąść w knajpce i zregenerować siły.
Nam portfele aż tak bardzo nie ciążyły, więc tylko oglądaliśmy. Nie tylko sklepy, ale i takie coś.
Marriot Aurora składa się z trzech budynków, połączonych wewnątrz, i znajduje się na rogu ulic Stolesznikow piereułok i Pietrowka. To właśnie na Pietrowce, pod numerem 38, znajduje się komenda moskiewskiej policji kryminalnej. "Pietrowka 38" to również tytuł do dziś pamiętanego w Rosji filmu kryminalnego z 1980 roku. Scenariusz na podstawie własnej książki napisał Julian Siemionow - tak jest, ten od "17 mgnień wiosny" i Stirlitza! Ale w komendzie policji nie mieliśmy nic do roboty, więc do niej nie doszliśmy. Za to obejrzeliśmy, choć tylko z zewnątrz, Moskiewskie muzeum sztuki współczesnej. Wchodzić było strach, bo założył je Zurab Cereteli... Ale dokładnie po przeciwnej stronie ulicy było coś ciekawego.
Pietrowka 28 - to adres klasztoru Wysoko-Pietrowskiego. Praktycznie w centrum Moskwy znajduje się czynny klasztor męski. Pierwsza pisemna wzmianka o nim pochodzi z 1377 roku. Oczywiście, bolszewicy go zamknęli, ale nigdy nie zlikwidowali, więc obecnie znów funkcjonuje i jest stopniowo odbudowywany.
Nieopodal zaczynają się bulwary, więc skręciliśmy w lewo, gdzie zaczyna się bulwar Strastnoj. Na bulwarze, tuż przy Pietrowce, stoi Wysocki.
Bulwarami można przewędrować spory kawał centrum miasta. Są naprawdę ładne, choć nie stanowią ciągłego pierścienia. W niektórych miejscach trzeba z bulwaru zejść, przejść chodnikiem do skrzyżowania, a za nim wrócić na bulwar, który od tego miejsca już inaczej się nazywa. Nikitskim bulwarem doszliśmy do Wozdwiżenki. To jest ulica. którą od Kremla prowadzi do początku Arbatu (i przy okazji Nowego Arbatu). A na tej Wozdwiżence - takie neomauretańskie cudo!
To willa Arsenija Morozowa, bogatego utracjusza, powszechnie znanego w swoim czasie w Moskwie jako "dureń" (podobno mamusia go tak nazwała, gdy zobaczyła, co zbudował). Nie wiem, czy był durniem, ale na pewno miał w sobie jakieś szaleństwo. Gdy architekt zapytał go, w jakim stylu ma projektować willę, w odpowiedzi usłyszał: "A jakie są?". No to zaczął wymieniać. Morozow szybko stracił cierpliwość i zaproponował: "Buduj pan we wszystkich na raz!" Architekt jednak uznał to za dobrą okazję do interesującej przygody i zaproponował udanie się w podróż po Europie, by zleceniodawca palcem pokazał to, co mu się najbardziej podoba. Odpowiedni wzorzec znaleźli dopiero w Portugalii (Palacio da Pena w Sintrze). W 1899 roku powstało to co powstało, ale na pewno nie sposób tego budynku nie zauważyć. Obecnie jest to Dom przyjęć rządu Federacji Rosyjskiej.
Na ten dzień mieliśmy już dość.