Kluchopizza

30 wrz 2013

     Wolnowar to fajny garnek jest! Nie używam go na co dzień, bo i kucharz ze mnie niedzielny raczej, ale już sporo rzeczy w nim zrobiłem. Wczoraj kluchy a la pizza. Fascynujące dla mnie - po raz kolejny - było to, że czynności przygotowawcze sprowadzają się do tego, by składniki pokroić (połamać, podrzeć) na kawałki właściwej wielkości. Bo dalej to już tylko włożenie wszystkiego do gara-wolnowara, włączenie i doczekanie się stanu gotowości.

     Otóż ze stanem gotowości udało mi się trafić w punkt. Danie było gotowe dokładnie wtedy, gdy nabraliśmy ochoty na obiad. A gotowość najłatwiej było sprawdzić, wyławiając z gara kawałek klucha i sprawdzając, czy nadaje się już do jedzenia. Rzecz w tym, że kluchy, a dokładniej połamane na kawałki płaty do lasagne, włożone były do gara w stanie suchym.
     Kluchy, sos do spaghetti, dużo sera mozarella, sporo kiełbasy pepperoni i chorizo, trochę boczku i cebuli, przyprawy - to wszystko, ułożone w trzy kondygnacje, dwie i pół godziny powolutku się pichciło w wolnowarze. Efekt był w pełni zadowalający: połączenie smaku pizzy z typowym dla kategorii "comfort food" daniem przypominającym zapiekankę. Do tego micha zieleniny i butelka przyzwoitego wina - czy może być lepiej przy rodzinnym obiedzie?
     Przy okazji: Prince de Courthezon Cotes du Rhone 2012 okazało się dobrym wyborem właśnie do tego rodzaju dania. Mocno wytrawne, o sporej, choć nie przesadnej kwasowości, dobrze zestawiło się z makaroniasto-pizzowym smakiem i konsystencją zapiekanki z dużą ilością sosu. Nie mogę zgodzić się z opisami tego wina - że "uwodzi", że "jedwabiście gładkie" itd, ale opisy, które znalazłem, wyszły od sprzedawcy... Wino porządne, świetnie nadające się do bezpretensjonalnego obiadu. Następną butelkę z przyjemnością otworzę na przykład do kaczki. I tyle o nim.
     Zdjęcie jest równie bezpretensjonalne, jak sam obiad - w locie, z telefonu (autorstwa Asi), dobrze oddające taki zwyczajny, choć niedzielny posiłek, na spokojnie, bez pośpiechu. I wszystko byłoby dobrze, wręcz doskonale, gdyby nie myśl o tych wrednych węglowodanach...