Okazało się, że nieomalże głównym powodem
przyjazdu Asi do Moskwy była cerkiew Wasyla Błogosławionego na Placu Czerwonym.
Obfotografowała ją ze wszystkich możliwych stron, łącznie z autoportretami na
jej tle. Cerkiew jest jednym z najbardziej znanych i rozpoznawalnych zabytków
Moskwy. Właściwie to powinna nazywać się "Sobór Opieki Matki Bożej na
Fosie", bo rzeczywista cerkiew Wasyla Błogosławionego jest czymś w rodzaju
przybudówki i została wzniesiona nad grobem tegoż Wasyla.
Sam Plac Czerwony nie wydawał się w tym dniu specjalnie duży, bo prawie w całości został zabudowany trybunami na jakąś imprezę - zdaje się, że na międzynarodowy festiwal orkiestr wojskowych. Mauzoleum zostało w ten sposób całkowicie ukryte. Pogoda była piękna, zaś całe otoczenie placu jest wypucowane i odrestaurowane (no, może niektóre fragmenty w końcowej fazie restauracji). Budynek GUMu, niegdyś szaro-bury i przez to nieco ponury, wygląda imponująco od strony placu, ale jeszcze większe wrażenie robi wewnątrz. Trzy długie, 3-kondygnacyjne galerie ze szklanymi dachami musiały w swoim czasie (budynek w obecnym kształcie powstał w końcu XIX w.) wywoływać zachwyt.
Znajdujący się naprzeciw cerkwi Wasyla
Błogosławionego charakterystyczny czerwony budynek już nie jest Muzeum Rewolucji.
Nadal jest tam muzeum, ale po prostu historyczne. Za nim znajduje się Plac
Maneżowy i ulica, która niegdyś nazywała się Gorkiego, a teraz znów jest
Twierskaja. I dobrze.
Jeżeli tą ulicą przejdzie się (prawą
stroną) trochę dalej, to można zobaczyć tę część centrum Moskwy, w której
mieszczą się najdroższe sklepy największych marek światowych. Niektóre z ulic
są zamknięte dla ruchu samochodowego i mieszczą się tam prawie wyłącznie butiki
i restauracje. Większości budynków przywrócono dawną świetność, jak jest
głębiej - nie wiem, ale na jedno z podwórek weszliśmy i wszystko było zadbane,
choć nie tak piękne, jak fasady.
Przeszliśmy ulicą Kuznieckij Most (choć mostu tam żadnego nie ma) i dotarliśmy do miejsca zwanego Tretjakowskij projezd. Sławna Galeria Tretjakowska wcale tam się nie znajduje, tam jest święto luksusu i pieniędzy, a nie celebrowanie sztuki.
Tuż obok kapitalne zestawienie: pomnik pierwszego rosyjskiego drukarza Iwana Fiodorowa, zachowany fragment fundamentu cerkwi Św. Trójcy i trzy sklepiki - Ferrari, Maserati i Bentley (no i jeszcze Ermenegildo Zegna się podczepił). A nieopodal - fragment starszego od Kremla muru obronnego z jednej strony i złej sławy budynek bezpieki na Łubiance z drugiej.
Z zadowoleniem przyglądałem się licznym w
tej części Moskwy budynkom z końca XIX wieku. Secesja sąsiadująca z
konstruktywizmem i nawiązaniami do tradycyjnej rosyjskiej architektury tworzy
niepowtarzalną mieszankę. I powtórzę: bardzo się cieszę, że to wszystko jest
odskrobywane, odbudowywane i doprowadzane do przyzwoitego wyglądu. To miasto
zasługuje na takie traktowanie, po długich dziesięcioleciach koszmarnego stylu
stalinowskiego i późniejszej socjalistycznej "nowoczesności", z którą
dziś nie bardzo wiadomo, co zrobić.