Refleksje moskiewskie cz. 2

6 wrz 2013

     Okazało się, że nieomalże głównym powodem przyjazdu Asi do Moskwy była cerkiew Wasyla Błogosławionego na Placu Czerwonym. Obfotografowała ją ze wszystkich możliwych stron, łącznie z autoportretami na jej tle. Cerkiew jest jednym z najbardziej znanych i rozpoznawalnych zabytków Moskwy. Właściwie to powinna nazywać się "Sobór Opieki Matki Bożej na Fosie", bo rzeczywista cerkiew Wasyla Błogosławionego jest czymś w rodzaju przybudówki i została wzniesiona nad grobem tegoż Wasyla.

    Sam Plac Czerwony nie wydawał się w tym dniu specjalnie duży, bo prawie w całości został zabudowany trybunami na jakąś imprezę - zdaje się, że na międzynarodowy festiwal orkiestr wojskowych. Mauzoleum zostało w ten sposób całkowicie ukryte. Pogoda była piękna, zaś całe otoczenie placu jest wypucowane i odrestaurowane (no, może niektóre fragmenty w końcowej fazie restauracji). Budynek GUMu, niegdyś szaro-bury i przez to nieco ponury, wygląda imponująco od strony placu, ale jeszcze większe wrażenie robi wewnątrz. Trzy długie, 3-kondygnacyjne galerie ze szklanymi dachami musiały w swoim czasie (budynek w obecnym kształcie powstał w końcu XIX w.) wywoływać zachwyt.



     Znajdujący się naprzeciw cerkwi Wasyla Błogosławionego charakterystyczny czerwony budynek już nie jest Muzeum Rewolucji. Nadal jest tam muzeum, ale po prostu historyczne. Za nim znajduje się Plac Maneżowy i ulica, która niegdyś nazywała się Gorkiego, a teraz znów jest Twierskaja. I dobrze.
     Jeżeli tą ulicą przejdzie się (prawą stroną) trochę dalej, to można zobaczyć tę część centrum Moskwy, w której mieszczą się najdroższe sklepy największych marek światowych. Niektóre z ulic są zamknięte dla ruchu samochodowego i mieszczą się tam prawie wyłącznie butiki i restauracje. Większości budynków przywrócono dawną świetność, jak jest głębiej - nie wiem, ale na jedno z podwórek weszliśmy i wszystko było zadbane, choć nie tak piękne, jak fasady.




     Przeszliśmy ulicą Kuznieckij Most (choć mostu tam żadnego nie ma) i dotarliśmy do miejsca zwanego Tretjakowskij projezd. Sławna Galeria Tretjakowska wcale tam się nie znajduje, tam jest święto luksusu i pieniędzy, a nie celebrowanie sztuki.



     Tuż obok kapitalne zestawienie: pomnik pierwszego rosyjskiego drukarza Iwana Fiodorowa, zachowany fragment fundamentu cerkwi Św. Trójcy i trzy sklepiki - Ferrari, Maserati i Bentley (no i jeszcze Ermenegildo Zegna się podczepił). A nieopodal - fragment starszego od Kremla muru obronnego z jednej strony i złej sławy budynek bezpieki na Łubiance z drugiej.


     Z zadowoleniem przyglądałem się licznym w tej części Moskwy budynkom z końca XIX wieku. Secesja sąsiadująca z konstruktywizmem i nawiązaniami do tradycyjnej rosyjskiej architektury tworzy niepowtarzalną mieszankę. I powtórzę: bardzo się cieszę, że to wszystko jest odskrobywane, odbudowywane i doprowadzane do przyzwoitego wyglądu. To miasto zasługuje na takie traktowanie, po długich dziesięcioleciach koszmarnego stylu stalinowskiego i późniejszej socjalistycznej "nowoczesności", z którą dziś nie bardzo wiadomo, co zrobić.