Serwis kinomaniak.tv, który działał na
serwerach francuskiego hostingu OHV i jako firma był zarejestrowany na Wyspach
Dziewiczych, został zamknięty decyzją sądu polskiego. Ani to pierwsza, ani
ostatnia informacja o wojnie tak zwanego przemysłu filmowego i muzycznego z tak
zwanymi piratami. I wcale nie sam fakt zamknięcia pewnego serwisu mnie
zainteresował. Po raz kolejny zacząłem się zastanawiać, gdzie - pomiędzy
czerpiącymi nadmierne zyski firmami kinematograficznymi i fonograficznymi a
"piratami", którzy bez oglądania się na prawa autorskie tanio
sprzedają hity kinowe i muzyczne - leży prawda o cenie dostępu do "dóbr
kultury". W związku z tym, że w ostatnich miesiącach zainteresowałem się
książkami w formie elektronicznej, patrzę również uważnie na ceny e-booków.
Kiedy ostatni raz widziałem królową Beatrix…
29 sty 2013
Etykiety:
Beatrix,
królowa Holandii,
Markus ir ko
Kiedy? Ano 24 albo 25 czerwca 2008, dokładnie nie pamiętam. W Wilnie. Wyszedłem z restauracji Markus ir ko na ulicy Antokolskio 11, po kilkunastu krokach znalazłem się na ul. Gaono i spojrzałem w lewo. W tym momencie rzucił się do mnie policjant, ale nagle zamarł. Dwadzieścia metrów ode mnie z hotelu Stikliai wychodziła dystyngowana pani. Skierowała się do stojącego naprzeciw drzwi hotelowych samochodu. Uniosła głowę i spod kapelusza spojrzała na mnie. W jej spojrzeniu było coś takiego, że instynktownie się ukłoniłem. Kątem oka zauważyłem, że policjant salutuje.
28 sty 2013
500
Dzisiaj rano liczba odwiedzin mojego -
pardonne le mot - bloga przekroczyła 500. Jak to się dzieje? Kto tu w ogóle
zagląda? Ja wiem o trzech, może czterech osobach, ale one tylu wejść nie mogły
raczej natrzaskać, bo nie uwierzę, że to wszystko, co tu wypisuję, jest aż tak
interesujące.
No nie, nie będę twierdził, że mnie to nic
nie obchodzi, byłaby to hipokryzja. Bo gdyby mnie to naprawdę nie obchodziło,
to nie wieszałbym swoich przemyśleń w sieci, tylko na strychu, na sznurku razem
z bielizną. Owszem, piszę i publikuję po to, żeby ktoś to przeczytał. I po to,
żeby zachować te swoje przemyślenia dla siebie, bo gdy notowałem w jakichś
zeszytach czy brulionach, to wiecznie owe notatki gubiłem. I może między innymi
z tego powodu warto reanimować www.kuchennegadanie.pl - żeby nie zgubić, nie
stracić tego, co już zrobiliśmy, przy czym było tak fajnie, zabawnie i
sympatycznie. Współautorka i napęd "Kuchennego gadania", Małgosia,
też chce ją ożywić, czyli trzeba brać się do roboty.
25 sty 2013
"Noc przed końcem świata"
Andriej Kiwinow przy współudziale Siergieja Łukjanienki
Skusiło mnie nazwisko Łukjanienki - bo "Patrole", "Brudnopis" i "Czystopis", bo "Spektrum", bo po prostu lubię go czytać. A tu - lipa. Łukjanienko napisał kilkanaście stron, prolog, a pozostałe trzynaście rozdziałów - inni autorzy, głównie Andriej Kiwinow (nic mi to nazwisko nie mówiło, ale o tym później) plus jeszcze czterech (stąd owo "przy współudziale" na okładce, w oryginale "при соучастии"). Moje rozczarowanie nie byłoby tak wielkie, gdyby nie to, że książka jest po prostu słaba. Ma kilka ciekawych momentów, ale ogólnie sporo jej brakuje do tego, by nazwać ją dobrą. Bez rytmu, bez napięcia, bez klimatu. Choć pomysł był bardzo ciekawy, i tym bardziej szkoda, że został zmarnowany.
24 sty 2013
Etykiety:
Upgrade fatigue
Upgrade fatigue
Tak uwielbiający przyklejanie różnych, często trafnych etykiet Amerykanie nazwali syndrom zniechęcenia konsumentów, spowodowany nieprzerwanym strumieniem wciąż nowych i nowych modeli urządzeń, które weszły do kategorii przedmiotów codziennego użytku. Znakomitym przykładem są telefony komórkowe. Nowe modele pojawiają się z taką częstotliwością, że znakomita większość użytkowników nie jest w stanie ani nadążyć za informacjami o ich wprowadzaniu do sprzedaży, ani nawet w wystarczającym stopniu opanować użytkowanie obecnie posiadanego modelu przed kupieniem następnego. Pewien specjalista od rynku wysokich technologii, który sam w ciągu ostatnich 20 lat miał 25 rozmaitych urządzeń marki Apple, określił to tak: "Cokolwiek od nich kupujemy, już jest przestarzałe".
Jak już jesteśmy przy Apple (a jestem użytkownikiem iMaka, który stał się moim ulubionym komputerem), to spójrzmy na pewne liczby: od 2001 roku pojawiło się 6 nowych iPodów, 2 iPody mini, 6 iPodów Nano, 4 iPody Shuffle i 4 iPody Touch; od 2007 - 5 modeli iPhonów; od 2010 - 3 modele iPadów. To wszystko liczone do połowy 2012 roku. A lista przedmiotów na "i" na pewno była w tym okresie znacznie dłuższa.
21 sty 2013
Pola minowe 2
Wiesz, co często boli w relacjach z innymi ludźmi? Myślę, że niepamięć, grzech niepamięci. I jeszcze - ale mniej - zawiedzione małe nadzieje. Właśnie małe, bo z niespełnieniem dużych jakoś lepiej sobie radzimy.
Masz imieniny albo urodziny. I nie dzwoni do ciebie ktoś, kto jest ci bliski, albo chcesz myśleć, że jest ci bliski. Nie dzwoni. Mijają godziny, i zaczynasz już tylko czekać na ten telefon, reszta cię nie obchodzi. I boli.
Dawanie bliskim ludziom drobnych upominków, prezentów, to ogromna przyjemność. Dajesz coś komuś i cieszysz się, że sprawiłeś radość, że ten ktoś się ucieszył, że może ten drobiazg będzie przydatny albo po prostu, choćby na krótko, uprzyjemni życie. Mija trochę czasu, i ta osoba pyta: "Słuchaj, wala mi się na biurku coś takiego, nie mam pojęcia skąd, to przypadkiem nie twoje?" Nie, nie moje - twoje...
I nawet nie chodzi o przedmioty, rzeczy. Czasem robisz coś, starasz się, żeby było fajnie przyjemnie, sympatycznie, żeby jakieś wydarzenie czy spotkanie się udało i zostało zapamiętane. I niby rzeczywiście się udaje, wszyscy zadowoleni. Fajnie, udało się, pozostanie miłe wspomnienie, szczególnie w pamięci tych, na kim ci naprawdę zależy. I znów mija jakiś czas, i w całkiem przypadkowej rozmowie pytasz: "- A pamiętasz...? - Nie pamiętam..."
"Żona-lisica" - Marta Ketro
17 sty 2013
Etykiety:
Marta Ketro,
Żona-lisica
Wciąż nie puszcza, wciąż jestem pod urokiem tych opowiadań - a właściwie tej delikatności, tej mgiełki, która niczego nie skrywa, jedynie nieco zmienia gamę kolorów. I nawet to, że tu i ówdzie pojawiają się wulgarne słowa, nie narusza równowagi barwnej i subtelności opowieści z pogranicza codzienności, marzenia, prawdy, zmyślenia, twardej rzeczywistości i pięknego szaleństwa. Jakimś cudem w nich jest wszystko. A może po prostu czytam o sobie?
I dlatego - kolejne trzy fragmenciki-cytaty, tym razem z "Żony-lisicy" Marty Ketro:
"Przez następne dziesięć lat dowiedział się o niej wielu rzeczy: co lubi i czego nie lubi, jaka jest w łóżku; patrzył, jak oszukuje, przechwala się, płacze, złości się, cieszy się; jak je, śpi, choruje; widział z maseczkami kosmetycznymi na twarzy, pijaną, siedzącą z książką na klozecie; pamiętał i nagą, i w sukniach wieczorowych. Ale nigdy nie zrozumiał, skąd bierze się spokój, który ogarniał go zawsze, gdy pojawiała się obok, cokolwiek by się wówczas działo."
"Przez następne dziesięć lat dowiedział się o niej wielu rzeczy: co lubi i czego nie lubi, jaka jest w łóżku; patrzył, jak oszukuje, przechwala się, płacze, złości się, cieszy się; jak je, śpi, choruje; widział z maseczkami kosmetycznymi na twarzy, pijaną, siedzącą z książką na klozecie; pamiętał i nagą, i w sukniach wieczorowych. Ale nigdy nie zrozumiał, skąd bierze się spokój, który ogarniał go zawsze, gdy pojawiała się obok, cokolwiek by się wówczas działo."
Po przypowieści o kobiecie-gladiatorze:
"- /.../ Co może zniszczyć taką silną kobietę, co?
- No, jeżeli jako przypowieść, to… No nie wiem, zdrada i nienawiść, wyrażając się górnolotnie.
- Wątpię, to męskie podejście. A dla kobiety groźne są tylko czas i prawda."
"Tak pojawił się jej nowy kochanek. Przed nim był inny, długo, bardzo wyrazisty, ale stopniowo zaczął zacierać się, blaknąć, a potem całkiem znikł. Zawsze zachwycała ją jesienna powolność relacji, gdy oto stoi przed tobą zielone drzewo, o po dwóch miesiącach - same gołe czarne gałęzie, i tak łatwo porównywać stan sprzed tygodnia z dzisiejszym, ale zupełnie nie daje się uchwycić to, co zmieniło się między wczoraj i dzisiaj. A gdy więdnięcie trwa latami, w ogóle nie daje się zauważyć, kiedy człowiek jest, a kiedy już go nie ma, bo przecież kilka spojrzeń temu niby jeszcze rzucał cień."
Znów Marta Ketro i inni
16 sty 2013
Etykiety:
Gloria Mu,
Marta Ketro
Wracam (i na pewno nie po raz ostatni) do zbioru opowiadań, o którym już wspominałem. A właściwie to do drugiego zbioru, pod tytułem "Za to jesteś bardzo ładny", też zredagowanego przez Martę Ketro. Znów opowiadania o miłości, uczciwości i (nad)wrażliwości. Wśród nich - długie opowiadanie, może nawet powieść Glorii Mu "Żonglerzy". Środowisko studentów szkół artystycznych i artystów, z pozoru pełna swoboda obyczajowa, tasowanie się partnerów łóżkowych - a w rzeczywistości głód ciepła, bezpieczeństwa i głębokiego uczucia. Banał? Jasne, banał - bo najczęściej jesteśmy banalni, a nie oryginalni, więc nie ma co wydziwiać.
Nie wiem, chyba nie potrafię na razie obiektywnie mówić o tych książkach, więc kilka cytatów, właśnie z "Żonglerów".
"Wzięłam obraz i wyszłam. Bo nie wolno odbierać człowiekowi złudzeń. Bo złudzenia są jedynym napędem duszy."
"Nigdy nie oszukiwałam go, nie mówiłam, że kocham, ale czy to ma znaczenie? Człowiek żyje z kimś, kto zachowuje się tak, jakby kochał - śpi z nim, rozmawia, śmieje się, trzyma za rękę, a potem nagle okazuje się, że to wszystko pustka. Nic nie było, nie było niczego, ten ktoś po prostu przeczekiwał burzę, zbierał siły, lizał rany, a tamten, naiwny, kochający, był dla niego - pauzą. Przykro jest tracić czas swojego życia na to, by być dla tego nieuczciwego kogoś pauzą, punktem przeładunkowym, tanim hotelem, w którym spędza się deszczową noc, a potem opuszcza się, nie obejrzawszy się za siebie. Nikt nie ma prawa tak postępować z kochającymi, nikomu nie wolno bezkarnie zjadać czyjeś życie."
"- Z Majką… Z Majką pieprzyliśmy się cały czas jak króliki. Nie, nie w sensie jakieś zasranej żądzy, tylko normalnej zgodności biologicznej. Żądza - to tylko tak, do pojutrza, a zgodność - to na zawsze. Wiesz, jaka to jazda? Jakby się pędziło na fali, a dookoła wszystko tylko miga, miga… Czas po prostu gna. I o sobie nie myślisz - możesz każdy idiotyzm zrobić, i wydaje się, że wszystko jest normalnie i wszystko dobrze. Wszystko jest ważne i nic nie jest ważne, bo jeżeli to biologiczna zgodność, to ona jest we wszystkim, rozumiesz? Człowiek pasuje ci we wszystkim, i nawet nie jest ważne, czy z nim pieprzysz się, czy nie… I wszystko jedno, co on mówi - po prostu słuchasz głosu. I wszystko jedno, co robi - po prostu patrzysz na niego… Patrzysz, i dobrze ci, ciepło tak… Czyli odlot kompletny… Patrzysz na niego i masz takie uczucie - jestem w domu, rozumiesz? A potem z innymi zupełnie nic nie wychodzi. Wszystko niby nieźle, ale cały czas chce się do domu… Rozumiesz?"
Tłumaczyłem w locie, "z kwita", więc może być dalekie od doskonałości, ale nie chcę podchodzić do tego wszystkiego rozumowo. Na razie nie chcę. Zbyt silne emocje we mnie wywołały te opowiadania. Tak silne, że aż sam się dziwie, ale co tam, podoba mi się to.
Potrzebuję drinka…
"Remedium" - Stefan Wul
15 sty 2013
Etykiety:
Remedium,
Stefan Wul
Choć imię i nazwisko wcale na to nie wskazuje, Stefan Wul był Francuzem. A nie wskazuje, bo to pseudonim. W rzeczywistości nazywał się on Pierre Pairault (a to już całkiem Francuz, prawda?) i napisał sporo książek SF, mimo że miał porządny zawód - był chirurgiem-stomatologiem. "Remedium" wydano w Polsce dawno temu, chyba gdzieś tak w późnych siedemdziesiątych. A jeszcze wcześniej, o ile mnie pamięć nie myli, fragment opublikowano w jakimś czasopiśmie pod tytułem "Kontrolowana odyseja", co było znacznie bliżej tytułu oryginalnego "Odyssée sous contrôle".
I cóż, muszę powtórzyć to, co napisałem przy okazji czytania "Dnia Tryfidów" Wyndhama: nie należy psuć sobie dobrych wspomnień o książkach, które kiedyś się podobały. Przeczytałem "Remedium" w jeden wieczór - i żałuję, że w ogóle to zrobiłem. Wspominałem tę książkę jako fajne przygodowe SF, a teraz okazało się, że to naiwna ramotka, z kompletnie przestarzałym, sztucznie brzmiącym, lukrowanym językiem i prościutką, przewidywalną jak alfabet akcją.
14 sty 2013
Polska język - trudna język
Łazi człowiek po tych różnych internetach, łazi, to i potknie się czasem o coś. No to trzeba zerknąć, o co się potknął. Oto kilka z tych… nawet nie wiem, jak je nazwać, o które w ostatnim czasie się potknąłem w moich wędrówkach. Wszystko przytaczam w oryginale, więc proszę mnie nogami nie kopać i rękami nie bić. Na razie moim faworytem jest numer 5.
1. Dobra nawigacja z asystętem pasa ruchu... (z forum poświęconego Galaxy Ace)
2. Mam takie pytanie czy mapa na ace mósi być w formacie APK… (z forum poświęconego Galaxy Ace)
3. Bułgaria to nie jakaś tam wielka za granica… (z forum poświęconego Galaxy Ace)
4. Mam spory problem zostało zablokowane moje kąto bankowe (z forumprawne.org)
5. Mam taki mały problem z moim mondziakiem jak wyłanczam zapłon to odzywa się głośne pipkanie,pare razy za pipka i przestaje. (z forum.fordclubpolska.org)
6. Czemy gdy włanczam sims 3 pokazuje mi się " wystąpił błąd szczeguły sprawdź w dzienniku? " (z zapytaj.onet.pl)
7. 12 Marek Tomaszewsk & Waclaw Kisielewski - Taniec Z Szablonami (ze spisu utworów na płycie "Marek & Vacek - Live (1981)"
8. Ojciec ginie z ręki policji. Rozpaczliwy chłopak chcę zostać tak jak jego ojciec handlarzem narkotyków. (Serwis TNT)
9. Z tąt go sciągnełem i pragne go aktualizowac przez Odina. (z forum o Galaxy Ace)
10. Witam, a jest możliwośc pobrania z kąd kolwiek czegoś takiego jak styl… (z forum o Galaxy Ace)
11. Korzystając z tego czytnika nie ma takiej potrzeby. i można pochłonąć się całkowicie w czytanej powieści. (Z forum "NowaBiblioteka")
Chyba pójdę się w czymś pochłonąć...
Chyba pójdę się w czymś pochłonąć...
"Lisia uczciwość" - Marta Ketro i inni
10 sty 2013
Etykiety:
Aleksandra Tajc,
Dmitrij Wodennikow,
Gloria Mu,
Jana Wagner,
Lisia uczciwość,
Marta Ketro
Ten zbiór opowiadań zrobił na mnie ogromne wrażenie. Marta Ketro, Gloria Mu, Dmitrij Wodennikow, Aleksandra Tajc i Jana Wagner - to lista autorów opowiadań, z których zbiór się składa. Pierwsze dwie autorki trochę znałem, choć naprawdę zapamiętałem jedynie pierwszą część książki Glorii Mu "Wrócić po śladach". Bardzo sympatyczna książka, w której autorka pisze o swoim dzieciństwie, które spędziła w towarzystwie bardziej zwierząt, niż dzieci. O pozostałych nie wiedziałem nic. Okazuje się, że mają coś wspólnego poza tą książką: wszyscy są dość znanymi blogerami. Znanymi, rzecz jasna, w Rosji, bo piszą po rosyjsku.
Opowiadania do zbioru dobrała Marta Ketro. I dobrała dobrze. To jest książka o miłości, o wrażliwości i o uczciwości. To książka o tym, że trzeba pomyśleć, zanim się oceni, co jest prawdą, a co fałszem, i walnie na odlew, bo prawda jest dobra, a fałsz - zły. O tym, że kłamstwo wcale nie musi byś złem, bo może być iluzją, twórczością, swoistą podróżą w poszukiwaniu miejsca dla siebie. Same słowa "kłamstwo", "oszustwo" brzmią jak zło, ale przecież tak często nie mówimy prawdy - nie mówimy nic, mówimy część prawdy, w ogóle pomijamy prawdę, mówiąc coś, co brzmi jak prawda i tak dalej. Każdy z nas parę razy w życiu dostał prawdą po pysku…
Mnie szczególnie się spodobały opowiadania Marty Ketro i Jany Wagner. Napisane prostym językiem, tak prostym, że ma się wrażenie, że siedzisz w fotelu z kawą i słuchasz opowieści bliskiej ci osoby. Niektórzy nazywają to literaturą kobiecą i twierdzą, że jest zbyt subtelna, zbyt delikatna, by mężczyzna to zrozumiał właściwie. Nie wiem, trudno z tym dyskutować, ale mnie ten sposób mówienia o miłości zachwycił. Pewna młoda kobieta napisała, że czytając miała wrażenie, że rozmawia z najlepszą przyjaciółką. Ja przyjmowałem książkę podobnie - czy ze mną coś nie tak?
Ja wiem (bo wiem) - i w tym zbiorku znalazłem doskonałe tego potwierdzenie - że wtedy, gdy się mówi o miłości, trzeba, z jednej strony, spuścić ze smyczy emocje, ale z drugiej strony - bardzo zważać na to, co się robi i mówi, by nie skrzywdzić tej drugiej osoby. Uczciwość - to wcale nie musi być wywalenie tego, co się uznaje za prawdę. To raczej subtelna koronka z tego, co dobre, piękne, czasem szalone, czasem spokojne - z dodatkiem tego, co nazywamy "prawdą" Ale ten dodatek nie powinien być zbyt ciężki, bo koronka ciężaru nie zniesie, pęknie, podrze się. Taka to właśnie jest uczciwość. Lisia uczciwość. Uczciwość lisicy, która nie chce krzywdzić, ale też nie chce krzywdy doznawać, więc gdy już wyjścia nie ma i dłużej w utkanym pół na pół z iluzji i rzeczywistości świecie zostać nie może, bo ludzie wokół niej nic, tylko prawdę i prawdę mówią - ucieka.
"Biegnę i biegnę - po suchej trawie, po czarnej ziemi, po białym śniegu. Za mną ślady, przede mną czyste pole. Kiedyś, gdy już będę bez skazy, przestanę zostawiać ślady. Obejrzę się - a za mną czyste pole."
Ci, którzy mówią, że miłość jest grą, wojną czy jakimkolwiek innym rodzajem konfrontacji, nie mają pojęcia, o czym mówią. Może powinni przeczytać parę takich książek. Może to pomoże, może nie. Dla mnie to był dotyk anioła. A gdy już przeczytałem ostatnią linijkę, to zrozumiałem: "Kocham cię" - to nigdy nie jest odpowiedź, to zawsze jest pytanie.
Bestsellery (?) 2012
Postanowiłem przyjrzeć się bestsellerom (książkowym) roku 2012. Poniżej - dwie skrajnie różne listy: pierwsza z Wirtualnej Polski, stworzona przez krytyków (czyli ludzi, którzy - przynajmniej w teorii - kierują się jakością literatury), druga - z Amazona, czyli na podstawie sprzedaży. No to popatrzmy. Aha, jeszcze legenda: (+/-) oznacza, że mam inną książkę autorki/autora, (+) - że mam tę właśnie książkę, (+R) - że mam książkę w tłumaczeniu na rosyjski lub w oryginale rosyjskim, a wszystkie plusiki razem oznaczają, że ambitnie zamierzam czytać (a może i przeczytać) je wszystkie. Tylko kiedy?...
6 sty 2013
Barolo - post scriptum do świąt
Do obiadu pierwszego dnia świąt w Częstocicach otworzyliśmy butelkę Barolo. Tak, tak, tego samego, z Lidla. Potraktowaliśmy wino należycie: dekanter, około trzech godzin w tymże, temperatura taka, jak należy. I cóż, w pewnym sensie powtórzę to, co już kiedyś mówiłem. Po pierwsze, obyśmy cały czas mogli do posiłku pić wina nie gorszej jakości. Po drugie, może to - zdaniem znawców - i nie jest prawdziwe Barolo, ale zapewne ma z nim coś wspólnego w smaku i aromacie. I nie jest to ten styl, który mi się podoba. No, ale na szczęście na świecie robi się tyle różnych rodzajów wina, że nie ma czego żałować!
Święta - sprawa rodzinna
W tym roku okres świąteczno-noworoczny zmienił się w dość długi i bardzo sympatyczny urlop. Dzięki temu miło spędziliśmy czas najpierw w Częstocicach, a potem w Porębie Wielkiej, po kilka dni w każdym z tych miejsc. Dzisiaj - Częstocice.
Dla tych, którzy nie wiedzą: Częstocice to obecnie część Ostrowca Świętokrzyskiego. Tego samego, gdzie dziura, ale o rym później. W Częstocicach stoi, i to od bardzo dawna, bo gdzieś tak od czasu wojen napoleońskich, dom, w którym mieszka rodzina Magdy. Z przyjemnością co jakiś czas tam zaglądamy. A najprzyjemniejsze zawsze były święta Bożego Narodzenia. Zdarzało się, że przy stole zasiadało kilkanaście osób. Tym razem z różnych przyczyn było nas mniej, ale przyjemność od tego się nie zmniejszyła.
Subskrybuj:
Posty (Atom)