Kiedy ostatni raz widziałem królową Beatrix…

29 sty 2013

     Kiedy? Ano 24 albo 25 czerwca 2008, dokładnie nie pamiętam. W Wilnie. Wyszedłem z restauracji Markus ir ko na ulicy Antokolskio 11, po kilkunastu krokach znalazłem się na ul. Gaono i spojrzałem w lewo. W tym momencie rzucił się do mnie policjant, ale nagle zamarł. Dwadzieścia metrów ode mnie z hotelu Stikliai wychodziła dystyngowana pani. Skierowała się do stojącego naprzeciw drzwi hotelowych samochodu. Uniosła głowę i spod kapelusza spojrzała na mnie. W jej spojrzeniu było coś takiego, że instynktownie się ukłoniłem. Kątem oka zauważyłem, że policjant salutuje.

     Ta pani to była królowa Holandii Beatrix. Na mój ukłon, który, nawiasem mówiąc, trwał dość długo, odpowiedziała - lekkim skinieniem i półuśmiechem. Następnie wsiadła do samochodu i odjechała.
     Cała rzecz polegała na tym, że to był środek dnia, ludzi było w tym miejscu mało, a tych, którzy byli, policja dyskretnie usunęła. Ja do ostatniej chwili siedziałem w restauracji, więc po prostu nikt mnie nie zauważył. A że poza mną i policjantem nikogo na chodniku nie było, trudno się dziwić, że królowa Beatrix spojrzała właśnie w tę stronę.


Tak wyglądała królowa Beatrix w Wilnie w 2008

     Ten sympatyczny przypadek jedynie wzmocnił moją sympatię do tego kawałka wileńskiej starówki i do restauracji Markus ir ko. Droga, ale wszyscy zgodnie twierdzą, że w Wilnie nie znajdzie się lepszego steka. Zgadzam się z tym, bo próbowałem. I jeszcze się przyznam, że popijałem ten doskonały kawałek wołowiny moim ulubionym amarone. Ciężkawe, ale za to bardzo przyjemne zestawienie.
     A przypomniałem sobie o tym, bo dziś usłyszałem, że królowa Beatrix abdykowała na rzecz syna, czyli po prostu przeszła na emeryturę. Mam nadzieję, że holenderski ZUS jest nieco bardziej hojny, niż nasz.