"Żona-lisica" - Marta Ketro

17 sty 2013

     Wciąż nie puszcza, wciąż jestem pod urokiem tych opowiadań - a właściwie tej delikatności, tej mgiełki, która niczego nie skrywa, jedynie nieco zmienia gamę kolorów. I nawet to, że tu i ówdzie pojawiają się wulgarne słowa, nie narusza równowagi barwnej i subtelności opowieści z pogranicza codzienności, marzenia, prawdy, zmyślenia, twardej rzeczywistości i pięknego szaleństwa. Jakimś cudem w nich jest wszystko. A może po prostu czytam o sobie?

I dlatego - kolejne trzy fragmenciki-cytaty, tym razem z "Żony-lisicy" Marty Ketro:

     "Przez następne dziesięć lat dowiedział się o niej wielu rzeczy: co lubi i czego nie lubi, jaka jest w łóżku; patrzył, jak oszukuje, przechwala się, płacze, złości się, cieszy się; jak je, śpi, choruje; widział z maseczkami kosmetycznymi na twarzy, pijaną, siedzącą z książką na klozecie; pamiętał i nagą, i w sukniach wieczorowych. Ale nigdy nie zrozumiał, skąd bierze się spokój, który ogarniał go zawsze, gdy pojawiała się obok, cokolwiek by się wówczas działo."

Po przypowieści o kobiecie-gladiatorze:
"- /.../ Co może zniszczyć taką silną kobietę, co?
- No, jeżeli jako przypowieść, to… No nie wiem, zdrada i nienawiść, wyrażając się górnolotnie.
- Wątpię, to męskie podejście. A dla kobiety groźne są tylko czas i prawda."

     "Tak pojawił się jej nowy kochanek. Przed nim był inny, długo, bardzo wyrazisty, ale stopniowo zaczął zacierać się, blaknąć, a potem całkiem znikł. Zawsze zachwycała ją jesienna powolność relacji, gdy oto stoi przed tobą zielone drzewo, o po dwóch miesiącach - same gołe czarne gałęzie, i tak łatwo porównywać stan sprzed tygodnia z dzisiejszym, ale zupełnie nie daje się uchwycić to, co zmieniło się między wczoraj i dzisiaj. A gdy więdnięcie trwa latami, w ogóle nie daje się zauważyć, kiedy człowiek jest, a kiedy już go nie ma, bo przecież kilka spojrzeń temu niby jeszcze rzucał cień."